Mińsk zaostrza konflikt
Treść
Zaostrza się konflikt na linii Mińsk - Warszawa. Wczoraj białoruskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych poinformowało o wydaleniu radcy Ambasady Polskiej w Mińsku Andrzeja Olborskiego. Wieczorem w Szczuczynie koło Grodna białoruska milicja zatrzymała trzech czołowych działaczy Związku Polaków na Białorusi.
Białoruskie MSZ podało, że wydalenie radcy Olborskiego jest odpowiedzią na poniedziałkową decyzję polskiego MSZ o wydaleniu radcy Ambasady Białorusi w Warszawie Mikoły Pietrowicza. Polskie MSZ poinformowało w poniedziałek, że zażądało wyjazdu z Polski radcy białoruskiej ambasady w Warszawie w odpowiedzi na podobny krok białoruskich władz wobec polskiego konsula Andrzeja Buczaka.
Rzeczniczka białoruskiego MSZ Maria Wańszyna oświadczyła wczoraj, że wydalenie polskich dyplomatów Marka Bućki, Andrzeja Buczaka i Andrzeja Olborskiego jest odpowiedzią na wydalenie dyplomatów białoruskich - Giennadija Kotowicza, Maksima Ryżenkowa i Mikoły Pietrowicza. - Działania białoruskiej strony są w pełni uzasadnione i zgodne z międzynarodową praktyką dyplomatyczną - wskazała Wańszyna.
Rzecznik polskiego MSZ Aleksander Chećko potwierdził wczoraj, że kolejny polski dyplomata ma zostać wydalony z Białorusi. Nie podając szczegółów w tej sprawie, Chećko poinformował jedynie, że można się spodziewać reakcji polskiego MSZ na zaistniałą sytuację. Komentując decyzję władz Białorusi, Olborski stwierdził, że być może jej celem jest obniżenie przez Mińsk rangi stosunków dyplomatycznych z Warszawą, a może nawet ich zerwanie.
Głównym punktem zadrażnień na linii Mińsk - Warszawa jest konflikt wokół Związku Polaków na Białorusi. Zdaniem władz w Mińsku, Warszawa usiłuje "wykorzystywać polską mniejszość w swoich politycznych rozgrywkach" dla wywarcia nacisku na Białoruś. Dał temu wczoraj wyraz prezydent Białorusi Aleksander Łukaszenko, twierdząc, że białoruscy Polacy "nie będą mięsem armatnim Waszyngtonu czy Warszawy", a Mińsk nie pozwoli ingerować w swoje wewnętrzne sprawy. Łukaszenko przekonuje, że kryzys wokół władz ZPB jest wynikiem starań Zachodu, który dąży do zdestabilizowania sytuacji w tym kraju, "aż do interwencji". Polska zaś "na polecenie zza oceanu próbuje poderwać białoruskich Polaków". - Nie pozwolimy robić marionetek z białoruskich Polaków - powiedział prezydent Białorusi.
Dlatego Łukaszenko chce za wszelką cenę ściśle podporządkować sobie ZPB. Mińsk nie uznał wybranych w marcu nowych władz ZPB, twierdząc, że marcowy zjazd Związku był nieprawomocny. W efekcie Ministerstwo Sprawiedliwości poleciło, aby stare władze Związku zorganizowały nowy zjazd. W tym celu dzisiaj zbiera się w Szczuczynie niedaleko Grodna tzw. stara Rada Naczelna Związku. Jednak i w niej zwolennicy nowych władz stanowią większość. Wielu z nich zamierza zbojkotować obrady, przez co może zabraknąć niezbędnego kworum do podejmowania decyzji. Dlatego od kilku dni białoruska prokuratura i lokalne władze namawiają członków Rady Naczelnej do udziału w posiedzeniu lub do zrezygnowania z członkostwa w Radzie Naczelnej - wtedy do kworum potrzebna będzie mniejsza liczba członków. Wczoraj po południu białoruska prokuratura wezwała do stawienia się w jej grodzieńskiej siedzibie całe kierownictwo wybrane podczas marcowego zjazdu: prezes Związku Polaków Andżelikę Borys, jej zastępcę Józefa Porzeckiego oraz redaktora naczelnego periodyku "Magazyn Polski" Andrzeja Poczobuta, a także przebywającego za granicą Andrzeja Pisalnika, redaktora naczelnego tygodnika "Głos znad Niemna".
Wieczorem milicja zatrzymała w Szczuczynie wiceprezesa ZPB Józefa Porzeckiego, lidera grodzieńskiego oddziału Związku Wiaczesława Jaśkiewicza i Poczobuta, którzy chcieli skontaktować się z miejscowymi działaczami ZPB.
KWM, PAP
"Nasz Dziennik" 2005-07-27
Autor: ab