Mińsk odgradza się od świata
Treść
Goście zagraniczni, którzy będą przybywać na Białoruś, winni obecnie dysponować niemałą kwotą pieniędzy i informować władze o każdej zmianie miejsca pobytu. Przejeżdżanie tranzytem przez to państwo możliwe jest jedynie na trasach międzynarodowych. Taki wymóg postawiły władze białoruskie w ramach obowiązujących obecnie nowych "Zasad przebywania obywateli zagranicznych i osób bez obywatelstwa na terytorium Republiki Białoruś".
Dokument ten został już zatwierdzony przez władze białoruskie i - jak się ocenia - znacznie utrudni gościom z zagranicy poruszanie się w państwie rządzonym autorytarnie przez prezydenta Aleksandra Łukaszenkę. Pobyt obcokrajowców na Białorusi, w myśl nowych przepisów, ograniczy narzucony odgórnie czas, wysokość funduszy, miejsce pobytu i przejazdu oraz... kaprys funkcjonariusza milicji.
Obecnie obcokrajowcy przybywający do naszego wschodniego sąsiada na co najmniej jeden miesiąc winni wypełnić karty migracyjne i dysponować sumą odpowiadającą 14 dolarom na dobę pobytu. Przybysze z zagranicy są przy tym zobowiązani do zarejestrowania się w ciągu 3 dni liczonych od czasu przekroczenia granicy i przebywania wyłącznie w miejscu rejestracji.
Równocześnie od niedzieli weszły w życie nowe zasady tranzytu obywateli z zagranicy. Obecnie osoba przemierzająca Białoruś w czasie nie dłuższym niż 48 godzin powinna potwierdzić, że dysponuje sumą 145 tys. rubli białoruskich (około 70 dolarów). Goście podróżujący tranzytem muszą uważać, by zdążyć przejechać przez to państwo w czasie nie dłuższym niż 2 doby. W myśl nowych przepisów podróżni poruszający się prywatnymi samochodami są zobowiązani do jazdy wyłącznie po trasach międzynarodowych.
Z nowych przepisów wynika również, że władze mogą po prostu odmówić wjazdu na Białoruś przybyszom z zagranicy.
Według nieoficjalnych danych, które przytacza poniedziałkowe wydanie rosyjskiego "Kommiersanta", na liście niemile widzianych przez władze gości widnieje kilka tysięcy nazwisk. Oficjalnie mają nimi być obywatele innych państw, którzy wcześniej dopuścili się naruszenia prawa, a także osoby, które należały do organizacji terrorystycznych i ekstremistycznych. Białoruskie MSW tłumaczyło wprowadzenie nowych przepisów chęcią zmniejszenia liczby niepożądanych turystów i poprawienia skuteczności walki z przestępczością międzynarodową.
Wydaje się jednak, że władze chcą dzięki tym przepisom przede wszystkim uniemożliwić wszelkie kontakty obcokrajowców z miejscową opozycją, które same w sobie mogą zostać uznane jako wykroczenie wobec białoruskiego prawa. Obserwatorzy sytuacji politycznej na Białorusi wprost wiążą zaostrzenie polityki migracyjnej państwa ze zbliżającymi się wyborami prezydenckimi w marcu br. Władze liczą, że za jej pomocą skuteczniej odgrodzą się one od eksporterów "kolorowych rewolucji". Listy osób niepożądanych zapełnią się nazwiskami aktywistów niezależnych organizacji młodzieżowych z Ukrainy i Gruzji, którzy "wykazali się" w czasie zmiany władzy w swoich krajach. Z pewnością przepisy migracyjne odbiją się na ograniczeniu kontaktów z nieuznawanym przez władze Związkiem Polaków na Białorusi, którego członkom nie od dziś zabrania się wyjazdu z tego kraju.
Aby uniknąć zarażenia "bakcylem Zachodu", białoruskie KGB postraszyło wczoraj swoich obywateli informacją o "aktywnym zainteresowaniu polskiego wywiadu Białorusią". Przed zbliżającymi się wyborami władze w Mińsku zapewniły sobie dodatkowo "przywilej" liczenia głosów. Na ponad 74 tys. członków komisji wyborczych, które będą liczyć głosy w marcowych wyborach prezydenckich na Białorusi, dopuszczono tylko dwie osoby reprezentujące partie opozycyjne. Przeciwnicy reżimu Łukaszenki oceniają, że władze są przygotowane na sfałszowanie wyborów.
WM
"Nasz Dziennik" 2006-02-07
Autor: ab