Ministrowie odpierają oskarżenia Janusza Kaczmarka

Treść
Czy były minister spraw wewnętrznych i administracji Janusz Kaczmarek próbuje zdezawuować działania organów ścigania? Tak twierdzi minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, odnosząc się do medialnych doniesień o informacjach, które Kaczmarek miał przekazać posłom podczas środowego posiedzenia sejmowej Komisji ds. Służb Specjalnych. Według Kaczmarka, rozbieżności między jego słowami a tym, co mówi Ziobro, może wyjaśnić tylko komisja śledcza. Były minister spraw wewnętrznych i administracji ponownie uczestniczył wczoraj w posiedzeniu sejmowej speckomisji.
Na konferencji prasowej w kancelarii premiera zebrali się wczoraj: minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro, minister spraw wewnętrznych i administracji Władysław Stasiak, minister koordynator służb specjalnych Zbigniew Wassermann, szef Agencji Bezpieczeństwa Wewnętrznego Bogdan Święczkowski, szef Centralnego Biura Antykorupcyjnego Mariusz Kamiński oraz szef gabinetu prezydenta Maciej Łopiński. Wszystko po to, by wspólnie podważyć wiarygodność i prawdomówność Janusza Kaczmarka, byłego szefa MSWiA.
Według ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobry, są dowody na to, że Janusz Kaczmarek próbuje zdezawuować działania organów ścigania. - Jest materiał dowodowy, który pokazuje, że były szef MSWiA przygotowywał prowokację w celu skompromitowania osób prowadzących śledztwo w sprawie przecieku, którym jest osobiście zainteresowany - mówił Ziobro, zaznaczając, że były minister jest "osobą podejrzewaną o poważne przestępstwo".
Skoro rzeczywiście tak jest, to dlaczego nie został do tej pory zatrzymany? - Wszystko w swoim czasie - odpowiadał Ziobro. Poinformował też, że Kaczmarek został przesłuchany przez prokuraturę jako świadek. Po przesłuchaniu były minister - jak twierdzi Ziobro - miał mu grozić, że "użyje wszelkich środków, by chronić swe interesy".
Zdaniem ministra sprawiedliwości, Kaczmarek jest niewiarygodny, gdyż "ma swoje ambicje polityczne", "jest kandydatem na premiera" i dlatego zależy mu na zdestabilizowaniu sytuacji w kraju. Ponadto jako członek rządu nie zgłaszał nieprawidłowości, o których teraz opowiada. - Pan prezydent nie był informowany przez Kaczmarka o tych nieprawidłowościach, do których miało dochodzić w resorcie sprawiedliwości, a o których obecnie mówi - stwierdził Maciej Łopiński. Pozostali uczestnicy konferencji również zaprzeczali słowom byłego ministra spraw wewnętrznych.
Według szefa ABW Bogdana Święczkowskiego, Kaczmarek kłamie, mówiąc na temat narady u premiera, kiedy miano omawiać sprawę zatrzymania Barbary Blidy. Święczkowski stwierdził też, nie przebierając w słowach, iż nie zamierza komentować "bredni śmiertelnie przerażonego człowieka". Według ministra-koordynatora ds. służb specjalnych Zbigniewa Wassermanna wiele z rzeczy, o których mówi Kaczmarek, rzeczywiście miało miejsce. W opinii Wassermanna, zostały one jednak zinterpretowane przez byłego ministra spraw wewnętrznych na użytek sytuacji, w jakiej się znalazł. Wassermann zaprzeczył, jakoby miał powiedzieć Kaczmarkowi, iż dysponuje dowodami na to, że krytyczne publikacje prasowe na jego temat inspirowane były przez Zbigniewa Ziobrę.
Wszyscy zaprzeczali też oskarżeniom byłego ministra spraw wewnętrznych, które według doniesień prasowych miały paść z jego ust w środę na posiedzeniu speckomisji. Miał on wówczas powiedzieć, że służby inwigilowały polityków i media, m.in. rodzinę prezydenta Lecha Kaczyńskiego oraz byłego prezydenta Lecha Wałęsę i jego syna Jarosława, posła PO. Według Zbigniewa Wassermanna, można odtajnić stenogram z posiedzenia speckomisji. O tym zdecydować musi jednak przewodniczący komisji, który jest odpowiedzialny za nadanie tym informacjom klauzuli tajności.
Wyjaśni tylko komisja
Janusz Kaczmarek, który ponownie uczestniczył wczoraj w posiedzeniu speckomisji, nie ma wątpliwości, że działania służb powinna zbadać sejmowa komisja śledcza. - Jestem sam, chociaż liczę na jedno, na komisję śledczą. To jest ten oręż, który - mam nadzieję - wyjawi prawdę - powiedział. Według byłego ministra spraw wewnętrznych, dzisiaj zaistniała taka sytuacja, że mamy "słowo przeciwko słowu". - Komisje śledcze mają szeroki wachlarz uprawnień procesowych. Każdy świadek zeznaje pod odpowiedzialnością karną. Komisje mogą zbierać dowody w postaci bilingów i inne dokumenty. Wtedy mamy już materiał procesowy, a nie słowo przeciwko słowu - mówił Kaczmarek.
Wczorajsze spotkanie Kaczmarka ze speckomisją przerwał marszałek Sejmu Ludwik Dorn, wzywając do siebie prezydium komisji. Jak wyjaśniał wiceprzewodniczący komisji Jędrzej Jędrych (PiS), on sam zwrócił się do marszałka Sejmu, by wyjaśnić, w jakim trybie powinny się odbywać przesłuchania byłego szefa MSWiA. Czy ma to być przesłuchanie, czy też spotkania Kaczmarka z komisją służyć mają jakiejś rozgrywce politycznej.
Posłowie opozycji podnieśli raban, oskarżając marszałka Sejmu o zablokowanie prac speckomisji. Na spotkaniu prezydium speckomisji z marszałkiem Sejmu i Konwentem Seniorów wątpliwości jednak wyjaśniono i przewodniczący Komisji ds. Służb Specjalnych Paweł Graś (PO) ogłosił, że Janusz Kaczmarek ponownie rozpocznie składanie wyjaśnień przed komisją dzisiaj w samo południe.
Sam Kaczmarek był zdziwiony, że pierwszego dnia nikt nie zgłaszał zastrzeżeń co do jego spotkania z komisją, a pojawiły się one następnego dnia. - Mówiłem w zgodzie z prawem i miałem przeświadczenie co do prawości swoich działań. Dobrze, że te wątpliwości zostały wyjaśnione, bo można byłoby mi zarzucać, że działam w złej wierze, a działałem w dobrej wierze - stwierdził Kaczmarek.
W przyszłym tygodniu speckomisja chce się spotkać również ze współpracownikami Kaczmarka, którzy po jego dymisji odeszli z zajmowanych stanowisk: byłym komendantem głównym policji Konradem Kornatowskim i byłym szefem Centralnego Biura Śledczego Jarosławem Marcem.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-08-24
Autor: wa