Ministerstwo idzie w zaparte
Treść
Ministerstwo Edukacji Narodowej nie wycofa się z wprowadzonego rozporządzenia w sprawie nowej podstawy programowej. Sejmowa debata to efekt dramatycznego protestu grupy byłych opozycjonistów, którzy podjęli głodówkę przeciwko ograniczaniu nauczania historii w szkołach ponadgimnazjalnych. Ich jedynym żądaniem jest zawieszenie obowiązującego rozporządzenia i ponowna dyskusja nad podstawą programową.
Wczoraj wieczorem w Sejmie odbyła się debata na temat nowej podstawy programowej, która ogranicza nauczanie historii w szkołach ponadgimnazjalnych. W imieniu rządu informację w tej sprawie przedstawiała minister edukacji Krystyna Szumilas, która broniła nowej podstawy programowej i wszystkich podjętych w tej sprawie decyzji. Tak jak w ostatnich wywiadach i wypowiedziach podczas konferencji prasowych podtrzymywała swoje argumenty. W jej ocenie, historia będzie wykładana w większym wymiarze godzinowym. - Nie ograniczamy lekcji historii, wręcz przeciwnie: lekcji historii w szkołach ponadgimnazjalnych będzie więcej - oświadczyła minister edukacji. Zapewniła, że nowa podstawa programowa była bardzo szeroko konsultowana i opiniowana przez ekspertów i nauczycieli.
Skutek: zubożenie intelektualne
- Mamy do czynienia z rządem, który sobie założył, że bezpiecznie będzie rządzić Polską tylko wtedy, gdy kolejne roczniki nie będą niczego rozumieć z tego, co się wokół nich dzieje, ale będą w stanie najwyżej wybrać proszek do prania z reklamy telewizyjnej - oponował poseł Ryszard Terlecki (PiS). - Po co młody Polak ma wiedzieć, że swoje państwo potrafił obronić po 100-letnim niebycie, że w czasie komunistycznej dyktatury polscy chłopi jako jedyni obronili swoją ziemię lub że studenci strajkowali razem z robotnikami? - pytał retorycznie, odpowiadając, że gdyby wiedział, z pewnością nie byłby zainteresowany występami "telewizyjnych pajaców", ale zainteresował się tym, co dzieje się w życiu publicznym w Ojczyźnie. - Co się stało, że w ciągu ostatnich lat większość młodych Polaków przestaje rozumieć, co się wokół nich dzieje? Że grupa opozycyjnych weteranów podejmuje protest głodowy? - zastanawiał się Terlecki.
- Problemem jest ciągłe powtarzanie materiału, nastawienie na wiedzę historyczną, a nie analizę - tłumaczyła w imieniu PO Katarzyna Hall, była minister edukacji, która podpisała nową podstawę programową. - To, co proponuje MEN, prowadzi do zubożenia intelektualnego - podkreślała z kolei Elżbieta Witek (PiS), nauczyciel historii z długoletnim stażem.
Jak akcentowała minister Szumilas, czasem na uczenie się historii jest gimnazjum i pierwsza klasa szkoły średniej. Dopiero potem ma następować "podsumowanie, wyciągnięcie wniosków i przeanalizowanie, jakie znaczenie dla współczesnego człowieka ma wiedza historyczna, wiedza i doświadczenia płynące z tego, co działo się wcześniej". Wszystko w ramach tak krytykowanego przez protestujących w Krakowie, jak również środowiska naukowe przedmiotu historia i społeczeństwo.
- Gimnazjalista, wybierając szkołę średnią, musi zdecydować, jakich przedmiotów chce się uczyć na poziomie rozszerzonym - przyznała Krystyna Szumilas, która uważa, że jest to odpowiedni i dobry czas na podjęcie życiowych decyzji dotyczących wyboru zawodu i drogi życiowej. Natomiast zadaniem szkoły średniej ma być głównie "przygotowanie do życia", wybór jakiegoś kierunku i przygotowanie się do edukacji na wyższej uczelni. Szumilas podkreślała kilkakrotnie, że wprowadzenie podstawy zostało poprzedzone szerokimi konsultacjami społecznymi. Jak dotąd jednak najczęściej słychać głosy protestu. Katarzyna Hall mówiła, że zanim podejmie się debatę na temat nowej podstawy, należy się z nią zapoznać, a nie bazować na publikacjach prasowych.
To już nie będzie liceum
Głodujący opozycjoniści w wydanym wczoraj oświadczeniu podkreślają, że odbyli serię rozmów z ekspertami ze środowisk akademickich oraz nauczycielami, "docierając do ludzi o bardzo różnej wrażliwości politycznej". "Ich wszystkich ogromnie niepokoi nowa formuła kształcenia ogólnego dla szkół średnich, gdyż będzie ona początkiem takiej szkoły, która niewiele będzie miała wspólnego z liceum ogólnokształcącym" - napisali w oświadczeniu skierowanym do MEN. Jak podkreślali, oczekują nie tyle "wyjaśnień i rozwiania nieporozumień, jakie narosły wokół nauczania historii, ile poważnego potraktowania przez Panią Minister padających zewsząd od czterech lat słów krytyki nowej podstawy programowej kształcenia ogólnego". W ich ocenie, "punktem wyjścia do ewentualnych rozmów powinno być odniesienie się MEN do dotychczas skierowanych do ministerstwa petycji, listów i propozycji zmian podstawy programowej wprowadzonej rozporządzeniem z 23 grudnia 2008 roku". Tego jednak wczoraj w Sejmie nie było.
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik Czwartek, 29 marca 2012, Nr 75 (4310)
Autor: au