Ministerialne lobbowanie
Treść
Resort gospodarki wydał raport na temat długofalowych skutków wielkiej emigracji z Polski. Eksperci biją na alarm: emigracja Polaków za granicę zniweluje efekty wzrostu gospodarczego i wywoła presję inflacyjną. Po prostu brak pracowników spowoduje nacisk na wzrost płac. A wzrost płac, jeśli nie towarzyszy mu wzrost wydajności, powoduje wzrost kosztów pracy, to zaś prowadzi do wzrostu cen, no a dalej jak w podręczniku Balcerowicza: wzrośnie inflacja, trzeba będzie podnieść stopy procentowe, to zaś zahamuje inwestycje, schłodzi gospodarkę i tempo wzrostu zostanie zahamowane.
Jakie remedium proponują eksperci? Otóż - proponują
imigrację! Sprowadzanie pracowników zza granicy w celu "zaspokojenia niedoborów w niektórych sektorach i zawodach". Brawo! Jakbyśmy słyszeli nie ekspertów rządowych, lecz PR-owców najętych przez związek pracodawców Lewiatan.
Wzrost płac to plaster, który mógłby zatkać upływ polskiej krwi
Któż jechałby na Zachód do byle jakiej pracy, gdyby tu, w kraju, mógł pracować za godziwe pieniądze, a może nawet w swoim zawodzie? Słowem - wzrost płac przy obecnej mizerii to ratunek dla emigrującej Polski. Gdyby rząd myślał kategoriami solidarnego państwa, eksperci resortu gospodarki, widząc, że płace muszą drgnąć w górę, zacieraliby ręce z zadowolenia. Wszak na rynku unijnym i tak zachowamy jedne z najniższych kosztów pracy. Poważny kapitał nie ucieknie, bo gdzie znajdzie pracowników tak tanich, a jednocześnie tak dobrze wykształconych jak w Polsce?
Tymczasem, o dziwo, w resorcie gospodarki perspektywa wzrostu płac budzi popłoch! Eksperci ubolewają, że tym razem wzrostu kosztów pracy nie da się już zmniejszyć, jak w latach poprzednich, przez dalszą redukcję zatrudnienia i wzrost wydajności (czyli nie da się zrobić tak, że jeden pracuje za dwóch za tę samą płacę). Jeśli więc pracodawcy chcą zwiększać produkcję, nie ma rady - muszą tworzyć nowe miejsca pracy - piszą autorzy raportu. Ale zaraz sprytnie sugerują, że nie będzie kim tych miejsc pracy obsadzić, bo młodzi fachowcy wyjechali. Trzeba sprowadzić imigrantów! - brzmi konkluzja rządowego raportu. Słowem - koło globalizacji ma się kręcić: lekarstwem na emigrację ma być imigracja, a na imigrację - dalsza emigracja itd., itd., itd.
Twierdzenie, jakoby w Polsce brakowało młodych fachowców szukających pracy, można między bajki włożyć. Po co przyjeżdżają tu poławiacze z Zachodu, jeśli nie po to, by wyłuskiwać najlepszych? Jest ich bez liku, tylko za pracę fachowca trzeba zapłacić...
No cóż, taki raport, jaki resort. A jaki resort, taka gospodarka.
Trudno nie spytać: dlaczegóż to resort gospodarki jest rzecznikiem li tylko pracodawców? Dlaczego za pieniądze podatników przygotowuje lobbystyczne raporty? Gdzie solidarna Polska? Gdzie interesy polskich pracowników, polskich rodzin, polskiej młodzieży, wreszcie - polskiego państwa? Dlaczego nieudolny pracodawca, który nie radzi sobie na europejskim rynku, mimo że korzysta w Polsce z najniższych w Unii kosztów pracy, ustami resortu gospodarki dyktuje warunki? A może pracodawca zamiast lobbowania na rzecz imigracji ze Wschodu i redukcji płac powinien lepiej zorganizować swoją firmę, zainwestować w nią, zatrudnić lepszych menedżerów? Wielki biznes w Polsce zazwyczaj rodził się nie z inicjatywy i zdolności, lecz z nomenklaturowych układów i służb. Dlaczego do takiego nieudacznika z czerwonej nomenklatury Polska ma dzisiaj dokładać przez darmowy eksport wykształconej młodzieży? Dlaczego dla jego wygody eksmituje się naród z własnego państwa? A może lepiej niech nieudolny pracodawca wyjedzie? Niech robi interesy w Chinach, a nam da spokój. Jego miejsce na rynku zajmą zdolniejsi.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2007-03-15
Autor: wa