Minister wskaże port
Treść
Według przyjętej przez Sejm ustawy o organizacji rynku rybnego, handel rybami będzie odbywał się przez przedsiębiorstwa zaakceptowane przez ministerstwo rolnictwa. W przypadku niektórych gatunków ryb (dorsz, łosoś) nastąpi monopolizacja rynku. Będą one skupowane jedynie w centrach pierwszej sprzedaży. Zdaniem organizacji przetwórców i rybaków, rozwiązanie to, polegające na ograniczeniu swobody działalności gospodarczej, jest niekonstytucyjne i jest powrotem do czasów PRL, kiedy "indywidualni rybacy" mieli obowiązek sprzedaży ryb państwowej Centrali Rybnej. Skup ryb według zapisów nowej ustawy będzie się odbywał przez przedsiębiorstwa spełniające określone warunki. Mają być one ewidencjonowane w ministerstwie. Doprecyzowano również przepisy dotyczące tzw. karty sprzedaży wystawianej w przypadku wprowadzenia po raz pierwszy do obrotu produktów rybnych z połowów morskich. Największe kontrowersje wśród przetwórców ryb i rybaków budzi art. 23 ustawy. "W przypadku gatunków ryb, których zasoby wymagają wzmożonej ochrony lub wzmożonego nadzoru, pierwsza sprzedaż odbywa się wyłącznie w centrum pierwszej sprzedaży lub w innym miejscu pierwszej sprzedaży określonym przez ministra właściwego do spraw rybołówstwa" - głosi ustawa. Zapewnieniom ministerstwa o tym, że rozwiązanie nie będzie prowadzić do monopolizacji rynku, nie wierzą rybacy i przetwórcy ryb. - Coś takiego, co wprowadza ta ustawa, już przeżyłem w latach 70. i 80., kiedy tzw. rybacy indywidualni mieli obowiązek i byli przymuszani do zdawania złowionych przez siebie ryb do firm państwowych - ocenia Andrzej Tyszkiewicz ze Związku Rybaków Polskich. - Dzisiaj obserwujemy podobną tendencję - powrót do tych rozwiązań - dodaje. Zdaniem rządu, wprowadzenie ustawy ma uzdrowić polskie rybołówstwo, jak również - według argumentacji urzędników - zachować zasoby ryb. - Dla mnie jako dla praktyka taka argumentacja jest zupełnie niezrozumiała - twierdzi Tyszkiewicz. - Istnieją systemy kontroli, które z roku na rok są coraz lepsze i szczelniejsze i nie ma wskazań, aby nie mieć zaufania do systemów kontroli, które są obecnie. Za chwilę powstanie kolejny system kontroli, który wykaże to, co wykazują te, obowiązujące już teraz - mówi. Według niego, rozwiązanie spowoduje duże problemy logistyczne, wywoła zamieszanie na rynku i przez podniesienie kosztów działalności wpłynie na podniesienie cen ryb dla konsumentów. Jerzy Safeder z Polskiego Stowarzyszenia Przetwórców Ryb uważa, że będzie to ograniczenie swobody gospodarczej, które negatywnie przełoży się na rynek. - Przecież Platforma tak obiecywała zniesienie przepisów ograniczających prowadzenie działalności gospodarczej, a sama je wprowadza - zauważa Safeder. Również Biuro Legislacyjne Senatu podczas wczorajszego posiedzenia senackiej komisji rolnictwa, na której dyskutowano nad ustawą, zgłaszało wątpliwości, czy nie dojdzie do ograniczenia swobody gospodarczej. Biuro Legislacyjne twierdzi, że jeśli "uznana organizacja producentów", o której mówi ustawa, będzie podmiotem posiadającym osobowość prawną, to do ograniczenia może dojść. Obowiązek sprzedaży ryb szczególnych gatunków nie będzie obowiązywać statków rybackich bezpokładowych (łodzi) o wyładunku poniżej 300 kilogramów. Wątpliwości Biura Legislacyjnego Senatu budzi również określenie "pierwszej sprzedaży", które daje możliwość obchodzenia zapisu ustawy przez obrót w postaci wymiany lub darowizny. Wczoraj senacka komisja rolnictwa przyjęła ustawę bez poprawek. W najbliższym czasie nad ustawą będzie głosował Senat. Jednak biorąc pod uwagę wcześniejsze głosowanie w Sejmie i to, że w zasadzie przeciw głosował jedynie klub PiS, przyjęcie jej wydaje się być przesądzone. Grzegorz Lipka "Nasz Dziennik" 2008-12-11
Autor: wa