Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Minister skarbu tłumaczy się z rozmów w Brukseli

Treść

Jeśli w sprawie restrukturyzacji polskich stoczni Komisja Europejska wyda negatywną opinię, Polska - dla zasady - zaskarży takie orzeczenie do Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości w Strasburgu. Sam wniosek jednak nie zwolni stoczni z obowiązku zwrotu pomocy publicznej otrzymanej po wejściu Polski w struktury Unii Europejskiej. To dla zakładów oznacza upadłość i konieczność szybkiej prywatyzacji. Jednak wczoraj związkowcy rozmawiali z Aleksandrem Gradem o tym, jak rząd zamierza doprowadzić do uzyskania pozytywnej oceny KE programów restrukturyzacyjnych. Chcieli też potwierdzenia stawianych dotąd stoczniowcom gwarancji zatrudnienia i płac. Polska zaskarży do ETS zapewne negatywną decyzję Komisji Europejskiej w sprawie polskich stoczni. - My zaskarżymy ją co do zasady, bo uważamy, że nie ma dziś podstaw do wydawania takich decyzji - mówił wczoraj minister skarbu Aleksander Grad. Przyznał jednak, że złożenie skargi do ETS nie wstrzyma wykonania decyzji w sprawie stoczni. Oznacza to obowiązek zwrotu przez nie pomocy publicznej otrzymywanej od maja 2005 r. i bankructwo zakładów. - Jeżeli będzie negatywna decyzja KE i będzie upadłość, to w tej chwili przygotowujemy taki scenariusz, który pozwoli syndykowi w miarę szybko dokonać prywatyzacji tych stoczni. I to jest cel, żeby stocznie miały w tym czasie źródło finansowania - powiedział Grad. Wcześniej rząd zapewniał stoczniowców, że ich zakłady pracy będą miały zapewnione funkcjonowanie do czasu przeprowadzenia ich prywatyzacji - w tym czasie także stoczniowcy mają być spokojni o swoje miejsca pracy i wynagrodzenia. Wczoraj, podczas spotkania ze związkowcami, inwestorami i zarządami stoczni Grad potwierdził te gwarancje. Podtrzymał też stanowisko, że bez względu na decyzję KE stocznie będą prywatyzowane. - Nie daliśmy panu ministrowi szansy przedstawienia negatywnego scenariusza, uważamy, że należy nadal myśleć pozytywnie. Mówiliśmy o tym, co pan minister zrobi, aby KE pozytywnie oceniała programy dla stoczni. Przecież na razie mamy jedynie zapowiedź negatywnej rekomendacji - powiedział w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Krzysztof Fidura, wiceprzewodniczący NSZZ "Solidarność" Stoczni Szczecin "Nowa". W opinii związkowców możliwości działań ministra Grada się skończyły, jednak jest jeszcze możliwość oddziaływań na najwyższym szczeblu. Możliwe są także korekty w planach ze strony inwestora i zarządu stoczni. Zdaniem związkowców, sprawę stoczni mogłaby jeszcze uratować interwencja Donalda Tuska u Jose Barroso, przewodniczącego Komisji Europejskiej. Premier wrócił wczoraj z urlopu, jednak nie miało to związku z problemami stoczni. Według kancelarii premiera, sprawa stoczni jest otwarta i rząd zajmuje się nimi bez przerwy, nie zaś od "jednej akcji do drugiej". Komisja Europejska wyda niebawem ostateczną ocenę planów restrukturyzacyjnych polskich stoczni, które przygotowało MSP. Jeśli komisarze przychylą się do negatywnej oceny programu wyrażonej przez unijną komisarz ds. konkurencji Neelie Kroes, stocznie czeka bankructwo. Zdaniem unijnych urzędników, największą szansę na przetrwanie ma stocznia w Gdańsku, która już została sprywatyzowana, a negatywna ocena programu dla tego zakładu miałaby wynikać z przyjętych przez MSP rozwiązań łącznych dla zakładów w Gdyni i w Gdańsku. Minister Grad chce, by komisarz Kroes pisemnie uzasadniła swoją opinię. Domaga się niezależnej analizy programów, jednak jak podkreślają unijni urzędnicy, taka analiza znajdzie się wyłącznie w ostatecznej ocenie polskiego projektu. Resort skarbu w planach restrukturyzacyjnych proponuje połączenie zakładów w Gdańsku i Gdyni, w które zainwestuje ISD Polska (właściciel Stoczni Gdańsk). W Szczecinie inwestorem ma być konsorcjum Mostostal Chojnice wespół z norweskim Ulsteinem. Podczas gdy związkowcy ze Szczecina i Gdyni prowadzili rozmowy w MSP, ok. 150 związkowców "Solidarności" Stoczni Gdańsk wyruszyło do Brukseli, gdzie dziś chcą przeprowadzić manifestację. Związkowcy z Gdańska nie byli zaproszeni do MSP, gdyż ich zakład jest już sprywatyzowany. "Solidarność" chce prosić Neelie Kroes o poparcie dla planu restrukturyzacyjnego i jeszcze jedną szansę dla polskich stoczni. Zdaniem związku, likwidację nawet jednego zakładu silnie odczują pracownicy oraz firmy kooperujące ze stoczniami, a także armatorzy, którzy na skutek zmniejszenia konkurencji będą płacili więcej za zamawiane jednostki. Manifestacja ma przebiegać spokojnie. Marcin Austyn "Nasz Dziennik" 2008-10-03

Autor: wa