Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Minister o Owsiaku: Ja tego stylu nie uznaję

Treść

Wygląda na to, że Jerzy Owsiak, zapowiadając we wtorek w Sejmie rozpoczęcie w kwietniu akcji nauki udzielania pierwszej pomocy pod egidą Wielkiej Orkiestry Świątecznej Pomocy, nieco się pospieszył. Okazuje się, że Fundacja nie złożyła do Ministerstwa Edukacji i Nauki stosownego w takich sytuacjach wniosku o zgodę. A byłaby ona niezbędna, gdyby WOŚP chciała przeprowadzić instruktaż na terenie wszystkich szkół. Taką informację przekazał wczoraj na specjalnie zwołanej konferencji prasowej wiceminister edukacji Jarosław Zieliński. Zarówno on, jak i wiceminister zdrowia Jarosław Pinkas zaznaczyli, że nie poznali do tej pory merytorycznych założeń programu.
Wczoraj po południu okazało się, że szumnie zapowiadany przez Owsiaka program topnieje w oczach. Owszem, może być realizowany, ale to dyrektor szkoły ma występować z taką propozycją do Fundacji, a nie odwrotnie. Pozostaje mieć nadzieję, że większość dyrektorów podzieli zdanie wiceministra Jarosława Zielińskiego, który w rozmowie z nami nieufnie odniósł się do idei (czy raczej antyidei) promowanych przez szefa WOŚP. - Moim zdaniem, jest to dosyć niebezpieczna sytuacja, polegająca na tym, że młodzi ludzie ulegają stylowi, który jest prezentowany podczas tych wystąpień w telewizji czy na tych dużych wiecach związanych z Wielką Orkiestrą Świątecznej Pomocy. Ja tego stylu nie rozumiem, nie czuję, nie uznaję - stwierdził wiceminister. - Ja bym nie chciał, żeby moje dziecko temu stylowi ulegało, chciałbym w innym duchu je wychowywać - skwitował w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Zieliński. - Mamy tu do czynienia ze skomplikowanymi zjawiskami ze sfery społecznej, kulturowej i wychowawczej, trzeba to wszystko opisywać, analizować i odróżniać to, co dobre, od tego, co nie jest dobre, i nie ulegać na zasadzie owczego pędu temu, co może się wielu ludziom podobać, ale na szczęście nie musi podobać się wszystkim - dodał wiceminister Zieliński.
- Informacje, że z góry odrzucamy i skreślamy działania Fundacji Jurka Owsiaka w zakresie kształcenia młodzieży w udzielaniu pierwszej pomocy, są nieprawdziwe - powiedział Zieliński. Dodał, że wszyscy stanowią dla MEiN i MZ równoważnych partnerów. - Liczy się meritum, nie nazwisko czy sympatie pozamerytoryczne - podkreślał, odnosząc się do zarzutów, które pojawiły się na łamach czwartkowej "Gazety Wyborczej", o niechęci MEiN do akcji "Ratujmy i uczmy ratować" organizowanej przez WOŚP. Wiceminister edukacji zaznaczył, że jeśli Fundacja WOŚP chce, aby jej akcja weszła do szkół, musi najpierw złożyć swój projekt do zatwierdzenia przez MEiN. Zieliński podkreślił, że jest wolność, dlatego każdy może zgłosić tego typu propozycję, która na pewno będzie rozpatrzona przez ministerstwo, oczywiście w przypadku, jeśli miałby to być ogólnopolski program edukacyjny. W innym przypadku decyzję wydaje dyrektor szkoły, który jest odpowiedzialny za to, jakie treści i przez kogo są prezentowane na terenie szkoły.
- Zgodnie z obowiązującymi przepisami w Polsce i z tym, co powiedział pan wiceminister na konferencji, nie musimy tego programu zgłaszać do ministerstwa oświaty. Wystarczy, że kontaktujemy się z dyrektorami szkół za pomocą formularza, który wysyłamy do dyrekcji zainteresowanych szkół. To oni się do nas odzywają z pytaniem, czy mogą wziąć udział w programie - wyjaśniał wczoraj na konferencji prasowej w Warszawie Jerzy Owsiak.
- Jurek Owsiak nie wjeżdża do szkół, bo by musiał być razy 14 tysięcy. Jurek Owsiak wraz z instruktorami, którzy przeszli gruntowne szkolenie, będzie spotykał się z nauczycielami w różnych miejscach - wyjaśniał. Dodał, że to może być hala sportowa, boisko, sala w szkole, restauracja. Kurs trwa 6 godzin. Nauczyciel otrzymuje podręcznik, fantoma - mininianię. - Niech on się z niczym nie kojarzy - może być męski lub żeński - mówił Owsiak. Szef WOŚP odniósł się również do wtorkowego artykułu w "Naszym Dzienniku" pt. "Róbta, co chceta w szkołach?". - Proszę państwa, nie jesteśmy w stanie pokazywać naszego programu telewizyjnego w szkołach, chociaż byśmy bardzo chcieli - ubolewał. Rozsierdziły go też krytyczne wypowiedzi posłów. - Jestem także zbulwersowany wypowiedzią pani posłanki Marii Teresy Nowak (PiS), która nawet nie wysłuchała mojej propozycji, a i tak była przeciwna. Pani Mario, jest to pani obowiązek jako pani poseł. Jest to bardzo bulwersujące, przykre i za moich czasów - bo chyba mam tyle samo lat co pani (52) - takie przykre rzeczy stosowała zupełnie inna władza - stwierdził Owsiak.
Magdalena M. Stawarska, Aneta Jezierska

Maria Teresa Nowak (PiS), wiceprzewodnicząca sejmowej Komisji Edukacji, Nauki i Młodzieży:

Patrząc na jego działania wychowawcze, nie jestem w stanie obdarzyć pana Jerzego Owsiaka zaufaniem. Moim celem nie jest krytykowanie jego programu, którego założeń nie poznałam. Tym bardziej że w ciągu trzech minut, jakie były do dyspozycji, nie można przecież zapoznać się z całym programem. W tym momencie nie było na to ani czasu, ani miejsca. A o tym, czy dany program jest dobry i czy wejdzie do szkół, decyduje dyrektor szkoły razem z rodzicami. Ja natomiast, znając podejście pana Owsiaka do wychowania, nie mam na tyle zaufania do niego, aby z góry założyć, że ten program jest na pewno dobry. Dlatego też neguję jego działania w zakresie działalności wychowawczej wśród młodzieży i lansowanie tzw. antypedagogiki, którą można krótko i sztandarowo określić mianem: "Róbta, co chceta". Jestem temu przeciwna i zupełnie nie odpowiadają mi stosowane przez pana Owsiaka cele, metody i sposoby wychowawcze. Mam swoje zasady, opieram się na etyce katolickiej, dlatego też patrząc na to, co robi pan Owsiak, całkowicie straciłam do niego zaufanie. Natomiast jeśli poprzez swoje działania zmieni kierunek i będzie się zbliżał w stronę moich zasad, to może kiedyś spotkamy się na jednej płaszczyźnie wychowawczej. Jednak jak na razie nasze drogi zupełnie się rozchodzą.
not. MST

Teresa Król, redaktor naczelny miesięcznika "Wychowawca":
Udzielania pierwszej pomocy należy uczyć dzieci systemowo i nie na zasadzie finansowania akcji przez "dobrego wujka", któremu pożyteczna skądinąd inicjatywa przyniesie dodatkowe splendory. Dobrodziejstwo tej akcji uwiarygodni autorytet jej organizatora i pewnie można się spodziewać, że za kilka lat zbuntowany nastolatek będzie zaskoczony, gdy rodzic wniesie zastrzeżenia do jego wyjazdu na Przystanek Woodstock. Oczywiście wiadomo, że Ministerstwu Zdrowia zależy na promocji takich programów. Należy jednak pamiętać, że MEiN oprócz promocji zależy jeszcze na wychowaniu. Dlatego też MEiN musi patrzeć perspektywistycznie, a w tym momencie powiązanie rzeczowe, merytoryczne tej akcji, które jest dobre, w połączeniu z zastrzeżeniami wychowawczymi powinno mieć decydujący wpływ na decyzję, jaką podejmie. Ponieważ MEiN musi zależeć na wychowaniu, więc automatycznie należy brać pod uwagę wszystkie aspekty tej akcji.
not. MST

'Nasz Dziennik" 2006-03-24

Autor: ab