Minister nie zapobiegł zamachom - odchodzi
Treść
Po zamachach terrorystycznych, jakie miały miejsce w ostatnich dniach w Bombaju, są już pierwsze dymisje w indyjskim rządzie. Na ręce premiera Indii Manmohana Singha dymisję złożyli minister spraw wewnętrznych Shivraj Patil oraz doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Mayankote Kelath Narayanan. Bilans ofiar zeszłotygodniowych zamachów to 174 zabitych i blisko 300 rannych.
Patil i Narayanan swoje odejście z rządu tłumaczą tym, że nie byli w stanie powiedzieć społeczeństwu, dlaczego dopuszczono do rozpętania tak ogromnej fali przemocy, w której życie straciły 174 osoby. Minister Patil w liście do premiera przyznał, że czuje się moralnie odpowiedzialny za ataki. Stanowisko szefa MSW obejmie dotychczasowy minister finansów Palaniappan Chidambaram. Z kolei nie wiadomo, czy premier przyjmie dymisję drugiego ze swoich ludzi - Narayanana. Komentatorzy oceniają, że to dopiero początek rezygnacji składanych przez przedstawicieli rządu i należy spodziewać się kolejnych.
Operacja uwalniania miasta z rąk terrorystów zakończyła się dopiero w sobotę wieczorem. Wówczas to zabito ostatniego napastnika, który chronił się w hotelu Taj Mahal. Przedstawiciele władzy szacują, że horror w mieście wywołało nie więcej niż 10 ludzi. Ich atak był jednak skoordynowany i uderzył w bardzo zaludnione miejsca, jak hotele czy dworzec metra. Wśród ofiar znajdują się głównie Hindusi, lecz zidentyfikowano także ciała 22 obcokrajowców, m.in. z Niemiec, Japonii, Izraela, Singapuru, Tajlandii czy Francji. Potwierdzają się informacje polskiego MSZ, że w zamachach nie zginął żaden nasz rodak.
Służby specjalne Indii oceniły, że część terrorystów przybyła do Bombaju w nocy przed samym atakiem. Pozostali mieli działać w mieście już od kilku miesięcy, zbierając potrzebne informacje. Jako że wiele śladów wskazuje na to, iż napastnicy mogli być powiązani z Pakistanem, sytuacja między oboma państwami pozostaje bardzo napięta. Szef pakistańskiej dyplomacji wyraził nadzieję, że fakty te nie zepsują stosunków między sąsiadami. Podkreślił, iż zdaje sobie sprawę, ile wycierpieli Hindusi w związku z zamachami. Dodał, że służby specjalne jego kraju udadzą się do Bombaju, aby pomóc w śledztwie, jednak nie będzie to ich szef, jak początkowo informowały media. Komentatorzy oceniają, że w rozwikłaniu zagadki, kto stoi za zamachami, kluczowe będzie najbliższe 48 godzin.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2008-12-01
Autor: wa