Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Miller znieważa powstańców

Treść

Leszek Miller, były premier i niegdysiejszy działacz komunistyczny, nazwał przywódców Powstania Warszawskiego "oszołomami i maniakalnymi fantastami". Zdaniem historyków z IPN, takie postępowanie polityków o rodowodzie komunistycznym i ich obraźliwy stosunek do żołnierzy polskiego podziemia obrazuje w pewien sposób porządek rzeczy, który się ukształtował w obozie postkomunistycznym po 1989 roku. "Ani jeden z generałów, tak beztrosko wysyłających bezbronną młodzież przeciw czołgom i samolotom, nie poniósł odpowiedzialności. Żaden nie poległ w walce i żaden nie strzelił sobie w łeb, patrząc na konające miasto" - napisał Miller na swoim blogu internetowym. W obraźliwy sposób wyraża się on o bohaterach polskiego podziemia, m.in. pułkowniku Antonim Chruścielu "Monterze" oraz generale Leopoldzie Okulickim "Niedźwiadku". Według dr. Mieczysława Ryby, historyka KUL i członka kolegium IPN, w retoryce Leszka Millera najprawdopodobniej bohaterami są ci, którzy na sposób agenturalny, a więc zdradziecki, wysługiwali się obcemu mocarstwu. - Zatem ci, którzy byli "pragmatykami" i mordowali bohaterów Polskiego Państwa Podziemnego, Narodowych Sił Zbrojnych i wszystkich tych, którzy poświęcali swoje życie przez całą okupację, według Millera są pewnie bohaterami. Natomiast ci, którzy zdobyli się na jakąś odwagę walki, są oszołomami - zauważa Ryba. Historyk wskazuje na niską kondycję moralną takich osób jak były premier, mających komunistyczny rodowód. - Zawsze jest tak, że pewne przełamanie moralne, jakie towarzyszy osobom z obozu postkomunistycznego - a pamiętajmy, że jest to jednak złamana nie tylko psychika, ale pewna konstrukcja moralna, występuje przede wszystkim ze względów na to, że nie oceniono do tej pory w sposób jednoznaczny na niwie prawnej, jak i historycznej całego zbrodniczego systemu. Dlatego dzisiaj po prostu relatywizuje się tę przeszłość nie tylko, jak widzimy, w sensie komunistycznym - dodaje Ryba. W jego opinii, przyjęcie takiej logiki ma swoje konsekwencje wypaczające obraz widzenia przeszłości oraz rzeczywistości. - Jak relatywizować, to do końca. Jeśli komuniści mieli rację, to ci, którzy walczyli o niepodległość, mogli tej racji nie mieć. I to jest właśnie dokładnie to, co obrazuje pewien porządek rzeczy, który się ukształtował w obozie postkomunistycznym po 1989 r. - zauważa członek kolegium IPN. Jacek Dytkowski "Nasz Dziennik" 2008-10-04

Autor: wa