Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Milicja "poluje" i morzy głodem

Treść

Mimo kilkustopniowego mrozu kilkuset demonstrantów nadal przebywało wczoraj na placu Październikowym w Mińsku, na którym opozycjoniści utworzyli miasteczko namiotowe. Milicja przeprowadziła liczne aresztowania członków i sympatyków sztabów wyborczych polityków opozycji. Według niepotwierdzonych informacji zatrzymano nawet polskiego posła Jarosława Jagiełłę z PiS za udział w "niesankcjonowanym wiecu".

Łącznie ubiegłej nocy zatrzymano 108 osób. Milicja zatrzymuje nawet osoby próbujące dostarczyć do miasteczka namiotowego gorące jedzenie i napoje, które są rekwirowane. Aresztowano także Aleksandra Dobrowolskiego, zastępcę szefa sztabu Aleksandra Milinkiewicza. Kilka godzin przed aresztowaniem zdążył on udzielić wywiadu "Naszemu Dziennikowi".
W nocy z poniedziałku na wtorek w pobliżu placu Październikowego w Mińsku milicja zatrzymała przewodniczącego Zjednoczonej Partii Obywatelskiej Anatolija Lebiedźkę i jego zastępcę Aleksandra Dobrowolskiego, pełniącego również funkcję zastępcy szefa sztabu wyborczego Aleksandra Milinkiewicza. Zatrzymano także Aleksieja Janukiewicza, przewodniczącego Białoruskiego Frontu Ludowego. Aleksander Dobrowolski kilka godzin przed aresztowaniem zdążył udzielić wywiadu "Naszemu Dziennikowi".
Wśród aresztowanych znalazła się również Walentina Polewickowa, szefowa mińskiego regionalnego sztabu Zjednoczonej Partii Obywatelskiej. Milicja zatrzymała również trzech Gruzinów, w tym dwóch duchownych, i pobiła czeskiego dziennikarza gazety "Mlada Fronta Dnes" Jana Rybarza, któremu także zabrano laptopa.
Na placu Październikowym kapłani Białoruskiej Autokefalicznej Cerkwi Prawosławnej (BACP) odprawili nabożeństwo. Modlili się za uczestników akcji, rząd białoruski, "kochające Boga wojsko" i milicję. BACP nie jest uznawana ani przez Rosyjską Cerkiew Prawosławną, ani przez władze w Mińsku.
Wczoraj koło godziny 0.30 milicja rozpoczęła blokadę placu, aby odciąć demonstrantów od dostaw żywności. W odpowiedzi mińszczanie utworzyli "żywy korytarz", który prowadził od miasteczka namiotowego aż do prospektu Niezależności, przez który przenoszone były pakunki z jedzeniem i piciem. Gdy milicjanci zaczęli rekwirować paczki z jedzeniem, z którymi chowano się w klatkach schodowych daleko od placu, manifestanci zorganizowali "mobilną grupę" młodych kurierów z plecakami. "Jednak zorganizowano na nich prawdziwe polowanie, które trwa do chwili obecnej" - napisał "Biełorusskij Partizan". Milicja zatrzymuje nie tylko młodych ludzi, ale wszystkich, którzy jadą na plac z torbami, plecakami lub ciepłym ubraniem. W nocy na placu temperatura spadła do minus 5-7 stopni Celsjusza.
Obserwatorzy są zgodni, że na placu Październikowym toczy się dramatyczna walka o przyszłość Białorusi. Opozycyjni działacze zwracają się z prośbą o pomoc do władz i dziennikarzy z krajów demokratycznych. - Będziemy wdzięczni za moralne poparcie, aby w waszym kraju odbywały się akcje protestacyjne. Bardzo prosimy, aby przyjechało jak najwięcej dziennikarzy. Tych, którzy do nas już przyjechali, proszę: nie wyjeżdżajcie z Białorusi! Szczególnie proszę ekipy telewizyjne. Jesteśmy przekonani, że fakt, iż nie zostaliśmy zaatakowani przez milicję, ma głównie związek z liczną obecnością zagranicznych dziennikarzy i dyplomatów. W nocy na placu były obecne kamery zagranicznych telewizji. Był to bardzo ważny czynnik, który odwiódł władze od zamiaru użycia siły wobec demonstrantów - zaapelował w rozmowie z "Naszym Dziennikiem" Siergiej Woźniak, rzecznik prasowy sztabu wyborczego kandydata na prezydenta Aleksandra Milinkiewicza. Obecny na placu Październikowym poseł PiS Jarosław Jagiełło ocenił, że trzeba się spieszyć z pomocą, bo sami działacze białoruskiej opozycji nie wiedzą, ile ludzie wytrzymają. Ofiarą panującego napięcia padł już Siergiej Kaliakin, szef sztabu wyborczego Milinkiewicza, który obecnie znajduje się w ciężkim stanie. Ma poważne problemy z sercem.
Waldemar Moszkowski

"Nasz Dziennik" 2006-03-22

Autor: ab