Milczeć, aby usłyszeć / Konferencja 3
Treść
Nawet jeżeli coś głupiego „chlapniemy” i ktoś nas skrytykuje, zaczynamy bronić swojej wypowiedzi. W ten sposób myśl może stać się naszą niewolą, a nawet może nas niszczyć. Nie dajmy się zwariować naszym myślom!
Myśli, jakie nas nurtują najczęściej, nie są produktem naszej woli, ale same się pojawiają. Ksiądz Tischner starał się tę prawdę wypowiedzieć w formule: „ktoś mi myśli”. Pojawiające się myśli – dopóki ich nie przyjmujemy, nie są nasze. Stają się nasze dopiero wtedy, kiedy je przyjmujemy za swoje. Bardzo często jednak robimy błąd, uważając, że myśli są nasze już w momencie, gdy się pojawiają. Jednak niejako podpisujemy się pod nimi dopiero wtedy, kiedy je wypowiadamy, co czasem prowadzi do uzależnienia się od tych myśli. Głupio się nam później z nich wycofać. Gdy je ktoś kwestionuje, zaczynamy ich bronić, solidaryzując się z nimi całkowicie. Nawet jeżeli coś głupiego „chlapniemy” i ktoś nas skrytykuje, zaczynamy bronić swojej wypowiedzi. W ten sposób myśl może stać się naszą niewolą, a nawet może nas niszczyć. Nie dajmy się zwariować naszym myślom!
Myśli zatem najczęściej nie są po prostu naszym świadomym produktem, chociaż i takie istnieją. Zasadniczo prawdą jest, że myśli nas nachodzą. Nie wiemy, skąd pochodzą, gdzie jest ich źródło, dlaczego się pojawiają w naszych głowach. Dziedzina myśli jest podstawowym frontem walki mnicha. Niektóre przychodzące nam do głowy myśli są często pokusami i jako takie nie są jeszcze grzechem. Ojcowie Pustyni uważali nawet, że odgrywają one pozytywną rolę w życiu duchowym, bo pozwalają się ćwiczyć w doskonałości. Świętość wzrasta w nas przez walkę z pokusami. Mimo usilnych starań nie panujemy jednak nad swoimi myślami. Panować nad nimi potrafi jedynie święty po latach wytrwałej walki. Myśli pojawiają się w najmniej spodziewanym momencie. Szczególnie mocne jest doświadczenie rozproszeń, czyli nachodzących nas myśli, kiedy staramy się skupić na modlitwie.
Frontem walki jest serce człowieka. Mnisi bardzo dobrze zdawali sobie sprawę z tego, że podstawowa walka duchowa rozgrywa się w dziedzinie myśli. One są źródłem naszych działań, dobrych lub złych. Zatem trzeba już na poziomie myśli rozeznawać to, co jest dobre i co jest złe. Potrzeba czujności. W tradycji monastycznej nazywa się to „strażą serca”. Trzeba być dobrym „bramkarzem”, aby nie dać sobie strzelić tego, co nie jest nasze. Takie rozeznanie pozwala uniknąć niepotrzebnego zła, w które możemy wpaść / Fragment książki Milczeć, aby usłyszeć
Włodzimierz Zatorski OSB – urodził się w Czechowicach-Dziedzicach. Do klasztoru wstąpił w roku 1980 po ukończeniu fizyki na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pierwsze śluby złożył w 1981 r., święcenia kapłańskie przyjął w 1987 r. Założyciel i do roku 2007 dyrektor wydawnictwa Tyniec. W latach 2005–2009 przeor klasztoru, od roku 2002 prefekt oblatów świeckich przy opactwie. Autor książek o tematyce duchowej, między innymi: “Przebaczenie”, “Otworzyć serce”, “Dar sumienia”, “Milczeć, aby usłyszeć”, “Droga człowieka”, “Osiem duchów zła”, “Po owocach poznacie”. Od kwietnia 2009 do kwietnia 2010 przebywał w pustelni na Mazurach oraz w klasztorze benedyktyńskim Dormitio w Jerozolimie. Od 2010 do 2013 był mistrzem nowicjatu w Tyńcu. W latach 2013-2015 podprzeor. Pełnił funkcję asystenta Fundacji Opcja Benedykta. Zmarł 28 grudnia 2020 r.
Żródło: cspb.pl,
Autor: mj