Międzynarodowy Kongres Papieskiej Akademii Życia
Treść
Do solidarności i miłości wobec nieuleczalnie chorych i umierających oraz ich rodzin wezwana jest nie tylko wspólnota chrześcijańska, ale całe społeczeństwo - zaznaczył Benedykt XVI w przemówieniu do uczestników międzynarodowego kongresu "Przy osobie nieuleczalnie chorej i umierającej". Potwierdzając niezmienne stanowisko Kościoła o niedopuszczalności wszelkich form eutanazji, Papież wezwał do szacunku dla życia człowieka w każdej jego fazie. Także na skraju śmierci, która jest momentem świętym i uroczystym. Jak zaznaczył, wraz ze śmiercią jako aktem nie tylko biologicznym kończy się doświadczenie życia ziemskiego, ale poprzez nią otwiera się dla każdego z nas, ponad czasem, życie pełne i definitywne.
Jak dać odpór eutanazyjnej kontrkulturze, zbierającej swe żniwo w świecie? - pytał przewodniczący Papieskiej Akademii Życia ks. abp Elio Sgreccia, otwierając kongres "Przy osobie nieuleczalnie chorej i umierającej", w którym bierze udział 530 osób z całego świata. Ważnym środkiem do tego celu jest wzmocnienie troski o najciężej chorych.
- Mając w świadomości fakt, że nie tylko "nauka odkupuje człowieka" (Spe salvi, 26), całe społeczeństwo, a szczególnie dziedziny połączone z wiedzą medyczną, są wezwane do czynnego wyrażania solidarnej miłości, obrony i szacunku wobec życia ludzkiego w każdym momencie jego ziemskiego rozwoju - powiedział Ojciec Święty podczas audiencji dla uczestników obrad. Jak zaznaczył, terminalnie chory ma obowiązek przyjąć, a lekarz udzielić cierpiącemu adekwatnej pomocy, zgodnej z kryterium proporcjonalności zabiegów terapeutycznych. Zastosowanie nadzwyczajnych, ryzykownych sposobów terapii jest moralnie dopuszczalne, ale fakultatywne - wskazał Papież.
- Żaden wierzący nie powinien umierać w samotności i opuszczeniu - apelował Benedykt XVI, wskazując na przykład Matki Teresy z Kalkuty, która zbierała chorych, opuszczonych, aby w chwili śmierci "mogli poczuć, w objęciach sióstr i braci, ciepło Boga". Jednak Kościół i społeczeństwo muszą troszczyć się nie tylko o samego chorego, ale również w sposób bardzo konkretny - o czuwającą przy nim rodzinę, która też znajduje się w bardzo trudnej sytuacji, w tym nierzadko materialnej, doświadczona niezwykle ciężkim i długotrwałym cierpieniem bliskiej osoby.
Jako źródło wzmagających się "pokus eutanazji" Papież wskazał na utylitarystyczne traktowanie człowieka w społeczeństwie nastawionym na konkretne osiągnięcia. Zjawisko to jest szczególnie zauważalne w wielkich miastach, gdzie coraz więcej jest osób chorych, opuszczonych, bliskich śmierci. - Jeszcze raz wyrażam stanowcze i niezmienne potępienie dla wszelkiej postaci bezpośredniej eutanazji, zgodnie z wielowiekowym nauczaniem Kościoła - powiedział.
Zadaniem Kościoła jest świadczenie aktywnej miłości w sytuacjach krytycznych, wobec ciężko chorych, potrzebujących opieki paliatywnej. Jak zauważył Benedykt XVI, Kościół zapewnia chorym opiekę duchową, angażuje się też - często w cennej współpracy z instytucjami cywilnymi - w struktury służby zdrowia, których pracownicy powinni stale podnosić swe kwalifikacje.
Śmierć to nie porażka
Podczas kongresu uczeni poszukują odpowiedzi na szczegółowe pytania inspirowane perspektywą czuwania przy łóżku chorego. Na naszych oczach zmienia się dotychczasowe założenie, że medycyna paliatywna i intensywna opieka medyczna mają ze sobą niewiele wspólnego - wskazał w swoim wystąpieniu prof. G. Herranz z Uniwersytetu w Navarra (Hiszpania). Wszak obie te dyscypliny zajmują się pacjentami narażonymi na utratę życia. Podczas gdy opieka paliatywna stara się łagodzić ból w dostosowanych do potrzeb pacjenta pomieszczeniach, gdzie może on być wspierany przez rodzinę i przyjaciół, intensywna opieka bazuje na agresywnych interwencjach farmaceutycznych i technicznych, starając się przy tym nie zatracić wymiaru ludzkiego i wymiaru współczucia w kontakcie z chorym. Co więcej, pacjenci z oddziałów intensywnej opieki przechodzą pod opiekę specjalistów medycyny paliatywnej, gdy mimo wysiłków nie ma wyraźnej poprawy, a pacjenci paliatywni mogą trafić na oddział intensywnej opieki, gdy zachodzi taka potrzeba (np. dla zmniejszenia dolegliwości objawów). W przekonaniu prof. Herranza, intensywna opieka medyczna powinna być raczej nazywana "medycyną stanów nagłych", skoro jej główny cel to zajęcie się potencjalnie odwracalnym procesem klinicznym, nie zaś procedury inwazyjne jako takie. Jeśli mimo wysiłków pacjent opada z sił i jest bliski śmierci bądź umiera, to nie jest porażka, śmierć jest bowiem faktem naturalnym, końcem choroby. Jak podkreślił profesor, przyjmowanie pacjentów na oddział intensywnej opieki powinno się zawsze opierać na realistycznej ocenie możliwości przezwyciężenia kryzysu i poprawy stanu zdrowia, planowane interwencje medyczne mają zaś służyć osiągnięciu konkretnego celu. Według Herranza, opieka paliatywna jest najlepszą opcją dostępną dla pacjentów nieuleczalnie chorych w fazie terminalnej, bo stanowi ona podejście holistyczne, cechujące się pełnym szacunkiem dla życia, interdyscyplinarne, pozwalające zauważyć, zaangażować i wspomóc rodzinę chorego, dającą pacjentowi wsparcie.
Największy pożytek odnosi nieuleczalnie chory pacjent wówczas, gdy występuje współpraca intensywnej opieki medycznej i medycyny paliatywnej, dzięki której daremne procedury terapeutyczne są lepiej identyfikowane, unika się nieodpowiedzialnego przyjęcia na oddział intensywnej opieki medycznej (co jest dla pacjenta dodatkowo wyniszczające i wiąże się często z ogromnymi kosztami).
Zdaniem prof. Herranza, obecnie bardzo potrzebne są zgodne z etyką poszukiwania nowych sposobów terapii w opiece paliatywnej w odniesieniu do cierpiących pacjentów. Należałoby też w większym stopniu korzystać z telemedycyny (kontakt lekarza z chorym i jego rodziną za pomocą wideofonu), aby udzielać porad, na bieżąco monitorować czynności życiowe pacjenta, podczas gdy jest on we własnym domu. Uczony wskazał też na niezastąpioną duchową pomoc kapłanów.
Jolanta Tomczak, Watykan
"Nasz Dziennik" 2008-02-26
Autor: wa