Między politykami i rozbójnikami
Treść
Jeśli ktoś naprawdę uległ propagandzie, według której Kościół nie powinien "mieszać się do polityki", po przemówieniu Ojca Świętego w niemieckim Bundestagu nie powinien mieć wątpliwości. Wczoraj Benedykt XVI wyraźnie podkreślił, że fundamentalnym zadaniem polityki jest zaangażowanie na rzecz sprawiedliwości. A jeśli tak, to Kościół ma nie tylko prawo, ale i obowiązek zabierania głosu na tematy polityczne. Papież swój obowiązek wypełnił w Berlinie wzorowo, z pewnością sprawił niemały zawód tym wszystkim, którzy rzekomo w imię chorobliwie pojętej "świeckości państwa" usunęliby głos Kościoła z publicznej debaty.
Kto wie, czy wczoraj w niemieckim parlamencie nie padły najjaśniejsze słowa określające kryterium działalności politycznej. Nawiązując do św. Augustyna, Benedykt XVI jednoznacznie wskazał, że ludzie, dla których w tym kontekście najważniejsze są sukces i korzyści materialne, nie są politykami, lecz rozbójnikami. Albowiem podstawowym zadaniem polityka jest służba prawu i zwalczanie niesprawiedliwości.
Ojciec Święty przypomniał, że polityk, jak każdy inny człowiek, obdarzony został rozumem i posiada zdolność odczytywania orędzia prawdy kryjącego się w opartym na prawie naturalnym przekazie świata. Jeśli jednak jest analfabetą i uważa, że w kwestiach prawa, których stawką jest godność człowieka i człowieczeństwa, wystarczy zasada większości, nie powinien otrzymać mandatu na sprawowanie funkcji politycznych, gdyż stanowi zagrożenie dla wolności swoich współobywateli. Respektowanie prawa naturalnego jest bowiem jedynym jej gwarantem.
Nie dziwmy się więc, że niektórych spośród niemieckich polityków ogarnął przed papieską wizytą w Bundestagu strach objawiający się w takiej czy innej formie protestu. W sferze polityki wydaje się on stanowić cechę charakterystyczną ludzi, którzy zaprzeczają istnieniu prawa naturalnego, a w odróżnieniu od Benedykta XVI nie potrafią dowieść swoich racji na ogólnych podstawach.
Sebastian Karczewski
Nasz Dziennik 2011-09-23
Autor: au