Między boskim a ludzkim
Treść
Chcemy, czy nie – spór między Bogiem a człowiekiem trwa. Mimo wszystko. Od pradawnych czasów – a dokładniej, od grzechu pierworodnego. Człowiek wie lepiej, chce być jak Bóg. Chce Boga przechytrzyć. Można w tym kluczu z powodzeniem czytać Pismo Święte. A także filozofów – zwłaszcza ostatnich dwóch wieków. Jeden z nich ogłosił śmierć Boga. Inni próbują Go wytłumaczyć, wtłaczając w kategorie ludzkiego rozumowania – albo pokazać, iż jest tylko wytworem pewnego etapu rozwoju ludzkiej świadomości.
Jak to jednak ktoś zauważył, człowiek nie może się ostatecznie wyzwolić od pojęcia Boga. Zawsze jakoś musi się do Niego odnosić. Choćby przez negację. Bóg staje się też często miarą wybitności – jakby nie wystarczała miara ludzka! Mówimy więc – aczkolwiek często, z premedytacją, używając małej litery – o boskim Ronaldo, boskiej grze, boskiej iskrze. Może to jeszcze taka bezwładność. Albo chodzi o bogów starożytnych. Ale to też nie ludzie. I ileż tam było zmagań ludzko-boskich – tym intensywniejszych, im więcej bogów wchodziło w grę!
Doskonałość, wspaniałość ludzka jest więc…boska. A może to właśnie zdobycz ducha i mistrzostwa ludzkiego, w której człowiek pomału podporządkowuje sobie obszary boskie? Raczej chyba nie.
Zawsze pozostanie jakiś kompleks czy resentyment – czy w sporcie, czy w sztuce: to, co boskie będzie jedynie momentem, błyskiem po którym wraca zgrzebna codzienność. Bo jest ona tak wszechobecna i przytłaczająca, iż jej przekroczenie może być jedynie chwilowe. Ale ile potem zostaje wspomnień i wrażeń! Ile światła, inspiracji, analiz, radości! Tym mocniejszego – czyli odczuwalnego jako boskie – im bardziej grząskie i zgrzebne nasze człowieczeństwo. Mówi się o boskim przebłysku. Czasem pojawia się pojęcie geniuszu – ale zawsze jako synonimu tego, co boskie: doskonałe, wspaniałe, nadziemskie.
Kto decyduje o zastosowaniu tego kryterium? Kiedy, dlaczego coś jest boskie? Wydaje się, że wszyscy to czują – zgodnie i bez dyskusji. Dlaczego? Może jednak mamy w sercu miarę boskości? Może, jak to ktoś sugerował, nosimy w sercu pamięć naszego boskiego pochodzenia – i dlatego jesteśmy wrażliwi na jego ślady tu na ziemi. Czyli jednak …Bóg? Zatem coś wspanialszego, niż ziemska tylko doczesność i innego niż nasz doczesny los. Z czym więc walczyć? Jest sens? Warto udawać czy uzurpować sobie coś, co jednak nie jest nasze – bo pozostaje najwyżej w kręgu naszych ambicji i aspiracji?
A może lepiej po prostu opowiedzieć się po stronie boskiej – dokładniej, tej pisanej wielką literą – czyli Boskiej?
Będzie to jednak kapitulacja człowieka! Nie wstyd? W czasach dowartościowania człowieczeństwa – także teologicznie. Bo to prawda, że Bóg stał się człowiekiem. Więc ten człowiek jest miarą Boskiej miłości. Jest, jak to sformułował św. Jan Paweł II w swej pierwszej encyklice, Drogą Kościoła. Po co więc przeciwstawiać, walczyć?
Św. Benedykt zadziwiająco rozwiązuje ten dylemat poprzez jednoznaczną polaryzację. Odnosząc się do najgłębszej motywacji etycznej pisze: Widząc w sobie jakieś dobro, przypisywać je Bogu, nie sobie. Zło zaś uznawać zawsze za własne dzieło i sobie je przypisywać (RB 5, 42-42). Wygląda to na zupełne przekreślenie człowieczeństwa i jego moralnej wartości. Tym boleśniejsze, że chodzi o moją osobę – czyli człowieka nam najdroższego i najbliższego. Zawsze naszym owocem jest zło? Trudno się z tym pogodzić! Dopiero Bóg – i to jeszcze jako interweniujący z zewnątrz – „ratuje sytuację”. Nic nie ma o tym jak, gdzie ów Bóg w nas działa! Mieszka w naszym sercu? Wychyla się z zaświatów? I to też jest upokarzające – biedny, zawsze skazany na porażkę, i szamocący się bezskutecznie w swoich działaniach człowiek – i łaskawy Bóg, który go ratuje!
S. Hedwig (Silja) Walter OSB ukazuje wszakże, o jaką perspektywę chodzi. To dobro – nawet owo „jakieś dobro” to nie byle co. Każdy jego okruch jest drogocenny i niezwykły. Taka jest perspektywa Bożego tańca posłuszeństwa – dużo bardziej wirtuozowskiego i porywającego, niż najwspanialsza boskość sportowa czy artystyczna.
To wszakże pochodzi od Boga.
Żaden człowiek
Nie nauczy Gomer Boskiego tańca
Nie, żaden człowiek.
Tylko sam Bóg
Może Gomer
W tańcu gwiazd i aniołów
Nauczyć tańczyć [Wiersz nosi tytuł Żaden człowiek].
Tu się rozgrywa prawdziwa i najzagorzalsza walka: o dobro. Walczący z Bogiem powiedzą: można czynić dobro bez Boga. Wierzący w Boga spytają – czy możliwe jest dobro bez Boga? Czy będzie owocne, piękne jak rozwibrowany taniec, przemieniający serca i życia, porywający nas w kosmos i otulający gwiazdami wśród zastępów aniołów? Pytania jednak można stawiać dalej: czy jest jedno dobro? Czy jest dobro ludzkie i Boskie? Czy są tym samym czy też nie? Co to w ogóle jest dobro?
Może starczy… Zbyt wiele wirowania w głowie. Dobrze, że jest taniec – niech on dopowie reszty. Bo, faktycznie – dobro jest jak taniec: może być nieporadne – ale i wspaniałe, boskie; żałosne – ale i porywające. Kto i jak to ocenia? Kolejne, dobre pytanie. W tańcu liczy się synchronizacja i integracja. Wszystko musi ze sobą współgrać. Dobre ruchy nóg dopełniane są dobrymi ruchami rąk. Linia ciała uwydatnia się pulsacją ruchu. Dobrem dla płaczącego dziecka nie będzie zawsze spełnienie jego pragnienia. Wiemy, że zrobienie komuś dobrze „na ten moment”, ostatecznie może mieć złe konsekwencje na później. Dobro ma rozmaite poziomy – by osiągnąć jego pełnię – konieczna jest taneczna synchronizacja: kontekstu, wrażliwości, możliwości – ale i ciała z duchem, emocji z intelektem i wolą. Pełne zestrojenie dobra – tak by nasyciło i dało ostateczny pokój, ukołysało i poniosło – hen! ku gwiazdom i aniołom, czyli na miarę naszych najskrytszych oczekiwań – umożliwia tylko Bóg. Nawet On sam mówi, że nie wystarczy zaspokojenie podstawowych potrzeb – są one ważne, sam to czynił – ale ostateczna perspektywa idzie jeszcze dalej. Dokąd? To wie tylko On, gdyż ono pochodzi tylko od Niego. Naszym udziałem jest jedynie niezaspokojenie – nieraz uporczywe – albo i coraz większe, chociaż otrzymaliśmy już tyle dobra…
„Selfie z Regułą” to nowy cykl felietonów, których autorem jest Bernard Sawicki OSB, obecnie wykładowca w Papieskim Ateneum św. Anzelma w Rzymie i Koordynator Instytutu Monastycznego.
Źródło: ps-po.pl, 8 sierpnia 2018
Autor: mj
Tagi: Między boskim a ludzkim