Miedwiediew wytacza ustawę
Treść
Prezydent Rosji Dmitrij Miedwiediew przedstawił projekt nowelizacji ustawy regulującej użycie rosyjskich wojsk w celu legalizacji zbrojnej interwencji "w obronie interesów Rosji i jej obywateli". Ale w obecnej sytuacji gospodarczej Rosji trudno będzie pokryć koszty kolejnej agresji. Tymczasem Stany Zjednoczone zapowiedziały szkolenie i wyposażenie żołnierzy gruzińskich przygotowywanych do misji w Afganistanie, którą mieliby pełnić od jesieni tego roku i w przyszłym roku. Waszyngton w ten symboliczny sposób potwierdził zaangażowanie w sprawy gruzińskie.
Jeżeli zaproponowane przez Miedwiediewa poprawki zostaną we wrześniu przyjęte przez parlament, głowa państwa uzyska prawo do: wysyłania wojsk poza terytorium Rosji w celu odparcia ataków na rozlokowane tam rosyjskie oddziały, odparcia agresji przeciwko państwu trzeciemu, obrony rosyjskich obywateli przebywających za granicą oraz walki z piratami. Rosyjski przywódca nie ukrywa, że nowelizacja ma związek z problemami, które wystąpiły podczas zeszłorocznej wojny z Gruzją (chodziło o to, jak prawnie uzasadnić wysłanie wojsk). - Mamy oczywiście nadzieję, że takie incydenty nie będą się powtarzały, ale to nie zmienia faktu, że potrzebujemy dokładniejszej podstawy prawnej na takie wypadki - oświadczył Miedwiediew podczas spotkania z liderami największych rosyjskich partii w Soczi.
Zdaniem Andrzeja Maciejewskiego, eksperta ds. polityki z Instytutu Sobieskiego, nowelizacja to chwyt pijarowski, który ma na celu poprawę wizerunku prezydenta jako polityka dbającego o rosyjską mocarstwowość. - Miedwiediew chce pokazać, że niezależnie od kryzysu Rosja jest tym mocarstwem i działa nie tylko w regionie, lecz także globalnie - stwierdził ekspert. Dodał, iż zaproponowane zmiany stanowią także formę ucieczki od wewnętrznych problemów gospodarczych Rosji. - Jesteśmy świadkami pewnej formy rywalizacji między premierem a prezydentem. Pamiętajmy, że Putin jest obecny w mediach jako ten, który nurkuje, biega po tajgach, obniża ceny w supermarketach itp. Jest to rozgrywka wewnętrzna, która nie ma pokrycia w rzeczywistości, ponieważ Rosja nie jest dzisiaj w stanie ponieść kosztów jakichkolwiek działań militarnych, nawet na terenie Gruzji - ocenił.
Dotychczas zgodę na zagraniczne operacje wojskowe musiała wydać Rada Federacji, czyli wyższa izba rosyjskiego parlamentu. Nie wiadomo jednak, czy w znowelizowanej wersji ustawy procedura ta zostanie utrzymana. Trudno także jednoznacznie stwierdzić, czy Rosja zdecyduje się na dokonanie agresji na Gruzję. Pewne jest natomiast, że Stany Zjednoczone nadal uważają ten region za obszar swoich zainteresowań. Ustępujący zastępca sekretarza stanu Matthew Bryza podczas poniedziałkowego spotkania z dziennikarzami w Tbilisi powiedział, że USA będą szkoliły gruzińskich żołnierzy i zapewnią im wyposażenie pod kątem przyszłej misji w Afganistanie. Podkreślał przy tym, że Stany Zjednoczone i Rosja mają wspólny cel - walkę z terroryzmem. - Każdy, kto myśli w sposób racjonalny, będzie zadowolony, że Stany Zjednoczone pomagają Gruzji w rozwinięciu profesjonalnej armii - stwierdził. - Lepiej szkolić żołnierzy gruzińskich, niż wysyłać swoich - skomentował Andrzej Maciejewski. - To, że Amerykanie będą przygotowywać żołnierzy gruzińskich, którzy będą brali ewentualnie udział w walkach na terenie Afganistanu, nie jest niczym zaskakującym, ponieważ wiele państw, które nie są w stanie podołać trybom szkoleniowym i kosztom tego typu, korzysta z takiej pomocy - tłumaczył, dodając, iż Amerykanie budują obraz państwa, które stara się budować więzi sojusznicze, a jednocześnie w krytycznej sytuacji nie zostawiać Gruzji osamotnionej.
Anna Wiejak
"Nasz Dziennik" 2009-08-12
Autor: wa