Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Michelle Obama nie chce widzieć Komorowskiego

Treść

Partnerstwo amerykańsko-brytyjskie jest "związkiem nieodzownym zarówno dla nas, jak i dla całego świata" - podkreślali przywódcy obu krajów jeszcze przed rozpoczęciem wizyty Baracka Obamy w Wielkiej Brytanii. Szef Białego Domu na początek swojej oficjalnej wizyty na Wyspach, która potrwa trzy dni, spotkał się w pałacu Buckingham z królową Elżbietą II. Dziś będzie rozmawiał z premierem Davidem Cameronem przede wszystkim o zaangażowaniu obu krajów w operację militarną w Libii. Tymczasem Serbia, Rumunia i Słowacja zapowiadają zbojkotowanie spotkania z prezydentem Obamą w Warszawie za uznanie przez Polskę niepodległości Kosowa. Do Warszawy nie przyleci też żona prezydenta USA, którą prezydent Bronisław Komorowski obraził podczas wizyty w USA w grudniu ubiegłego roku.
Parę prezydencką oficjalnie przywitała królowa Elżbieta II, a ceremonia odbyła się w pałacu Buckingham przy pełnej asyście wojskowej. Królowej towarzyszył nie tylko małżonek - książę Filip, ale i następca tronu książę Karol z małżonką księżną Kamilą.
Wizję partnerstwa Waszyngton - Londyn Obama i Cameron przedstawili we wspólnym artykule opublikowanym na łamach dziennika "Times". "Podstawą stosunków brytyjsko-amerykańskich były w przeszłości sentymenty, ludzkie emocje i więzy kulturowe, a obecnie ich podstawą są wspólne interesy i wartości" - czytamy we wstępie artykułu. "Jeśli Stany Zjednoczone i Wielka Brytania stoją ramię w ramię, wówczas nasi obywatele i ludzie na całym świecie mogą czuć się bardziej bezpieczni i szczęśliwi. Powodem, dla którego to powinno się rozwijać, jest fakt, że służy to naszym wspólnym interesom i dzielonym wartościom. Jest to idealny sojusz, którego wszyscy chcemy i w który wszyscy wierzy" - piszą przywódcy.
Obydwaj na łamach prasy złożyli także obietnicę nieopuszczania ludzi "walczących o demokrację w krajach arabskich". Ich zdaniem, do obowiązku obu krajów należy "stanąć po stronie tych, którzy próbują zanieść światło w ciemność, wspierać szukających wolności w miejsce represji i wspomagać tych, którzy układają fundamenty demokracji". Jak ocenili, posuwanie się do użycia przemocy przez kraje zachodnie, do interweniowania w Libii było ostatecznością, lecz, jak zaznaczyli, oba kraje zrozumiały swoją odpowiedzialność, jaką poniosłyby, gdyby zaniechały działania, dlatego też zdecydowano się na operację militarną. - Kiedy pokój jest wystawiany na próbę, Ameryka zawsze stanie po waszej stronie w pogoni za pokojem - mówił z kolei Obama na zakończenie swojej wizyty w Irlandii, zapowiadając w ten sposób główny cel swojej wizyty w Wielkiej Brytanii. Prezydencki Air Force One opuścił Irlandię kilkanaście godzin wcześniej, niż zakładano, aby uniknąć ewentualnych kłopotów, jakie mogłaby spowodować chmura pyłów wulkanicznych znad Islandii zmierzająca w stronę Wysp Brytyjskich.
Szczyt zbojkotowany
Z Wielkiej Brytanii Obama poleci do Francji na szczyt najbogatszych państw świata i Rosji - G8, a potem uda się do Polski z wizytą roboczą. Nad Wisłą amerykański prezydent ma być gościem na szczycie państw Europy Środkowo-Wschodniej. Choć szczyt formalnie się jeszcze nie rozpoczął, już dochodzi do sporych dyplomatycznych zgrzytów. Do Warszawy nie przybędzie bowiem prezydent Serbii Boris Tadić. Swoją decyzję uzasadnił tym, iż na tym spotkaniu Kosowo ma być traktowane jako równoprawne państwo. W związku z takim uzasadnieniem bardzo prawdopodobne wydaje się, że na szczyt nie przybędą przedstawiciele Rumunii i Słowacji, dwóch państw, które nie uznały niepodległości Kosowa. To, co szczególnie poruszyło serbską głowę państwa, to fakt, iż prezydent Kosowa Atifete Jahjagi uzyskała status równoprawny z innymi szefami państw. Tadić uważa, że nie zapewniono asymetrycznej reprezentacji Kosowa w stosunku do pozostałych uczestników, co jest niezbędne na zgromadzeniach tak wysokiego szczebla. Z tego powodu do Warszawy mają nie przyjechać także przywódcy Słowacji i Rumunii. Polskie MSZ tłumaczy, że nasz kraj - tak jak większość państw UE - uznaje niepodległość Kosowa, wobec czego nie ma powodów, dla których prezydent Jahjaga miałaby nie otrzymać zaproszenia na szczyt w Warszawie.
Tymczasem Warszawa ma jeszcze inny problem: do Polski nie przyleci żona amerykańskiego prezydenta Michelle Obama, choć towarzyszy mężowi w Irlandii i Wielkiej Brytanii, ma być też na początku szczytu G8 w Deauville. Program wizyty prezydenta USA nie zawiera zaś punktów, które zazwyczaj są zagospodarowywane przez małżonków przywódców państw goszczących w Polsce. Oficjalnie Amerykanie mówią, że było planowane to, iż pierwsza dama wróci wcześniej do domu, a to z powodu egzaminu zdawanego przez córki pary prezydenckiej w szkole. Ale prawdziwy powód absencji Michelle Obamy jest inny i ma to być dyplomatyczna reakcja na gafy i nietakty, jakich dopuścił się wobec niej prezydent Bronisław Komorowski podczas swojej wizyty w USA. A zwłaszcza za to, że w jednej z wypowiedzi podważał wierność małżeńską żony amerykańskiego prezydenta. Komorowski chciał zażartować, a zamiast tego wywołał międzynarodowy skandal. Nie ma się więc co dziwić, że teraz pani Obama nie ma ochoty na spotkanie z polskim prezydentem.
Łukasz Sianożęcki
Nasz Dziennik 2011-05-25

Autor: jc