Miała "zabezpieczyć", ale może jej nie być
Treść
Z posłem Edwardem Siarką (PiS), członkiem sejmowej Komisji ds. Unii Europejskiej, rozmawia Jacek Dytkowski Panie Pośle, co się dzieje z ustawą kompetencyjną? - Nic. Żadnych "ruchów", jak gdyby wszyscy o temacie zapomnieli albo udają, że zapomnieli. Ale projekt ustawy kompetencyjnej w wersji PiS wpłynął do laski marszałkowskiej? - Po prostu wpłynął i na razie nie ma żadnych rozmów na ten temat. Myślę, że po wyniku referendum w sprawie ratyfikacji przez Irlandię traktatu lizbońskiego będziemy mogli coś więcej powiedzieć i też pewnie zacznie się jakaś nowa dyskusja. Dlaczego rząd i PiS proponują osobne projekty tej ustawy? Czy tzw. kompromis w Juracie tego nie regulował? - Tego nie wiemy. Zakładam w ten sposób, że tutaj strona rządowa będzie chciała to porozumienie cały czas interpretować po swojemu. Więc w którymś momencie te dwa projekty będą się musiały "zejść". W praktyce parlamentarnej jest bowiem tak, że jeżeli mamy dwa projekty, to one trafiają do komisji i wtedy ta zadecyduje, nad którym dokumentem będą przebiegały prace, który stanowi jak gdyby ten fundament legislacyjny. W omawianym przypadku może właśnie coś takiego zajść. Może się okazać, że rząd chce przeforsować - jeżeli takie działania są prowadzone - swój projekt i na tej bazie po prostu już pracować. Stawia to nas oczywiście w dużo gorszej sytuacji. Jakie znaczenie ma projekt autorstwa PiS? - Przede wszystkim zabezpiecza on te wszystkie najważniejsze sprawy, które dotyczą, mówiąc w skrócie, wszystkich tych kwestii związanych z naszym bezpieczeństwem. Dotyczą one m.in. potencjalnego odstępstwa od pewnych zapisów traktatu, chociażby tego słynnego sposobu liczenia głosów, czyli tzw. Joaniny, oraz prób odejścia od protokołu brytyjskiego. Projekt PiS zakłada właśnie wymóg szerszego porozumienia w tej sprawie. Oznacza to zasadniczo, że przystąpienie w tych kwestiach do jakichś działań ze strony rządowej wymaga także zgody parlamentu oraz prezydenta. Co będzie, jeśli PO nie poprze projektu PiS? Czy wtedy prezydent nie powinien ratyfikować traktatu lizbońskiego? - Trudno w tej chwili na to pytanie odpowiedzieć. Natomiast sadzę, że nastąpi próba takiego wyłagodzenia tych stanowisk, żeby strona rządowa mogła powiedzieć, że wszystko idzie po jej woli. Tak to przynajmniej odbieram. W tej chwili powiedziałbym, że jest to taka trudna rola pana prezydenta w tej akurat sprawie. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-06-13
Autor: wa