Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Metan wypłynął wbrew teorii?

Treść

- Obawiamy się, że w kopalni zdarzyło się coś, co przekracza naszą wiedzę na temat zagrożenia związanego z metanem. Przy ścianie wydobywczej kopalni "Wujek - Śląsk", gdzie w piątek zapalenie i wybuch metanu zabiły 17 i raniły ponad 30 górników, od początku roku czujniki metanometrii 727 razy odłączały prąd do pracujących tam maszyn z powodu przekroczonego stężenia metanu - mówili wczoraj przedstawiciele Katowickiego Holdingu Węglowego i zarządu kopalni. Zapewnili, że wyjaśnienie przyczyn tragedii jest dla nich priorytetem.

- Żadna z poszkodowanych rodzin nie pozostanie sama sobie. Katowicki Holding Węglowy przygotował dla każdej rodziny indywidualne wsparcie doraźne i długofalowe, które będzie udzielane niezwłocznie, kiedy określimy jego ramy oprawne. Zapewniam, że całkowite wyjaśnienie wszystkich przyczyn jest absolutnym priorytetem dla holdingu i kierownictwa kopalni - przekonywał Stanisław Gajos, prezes KHW. Dodał, że pomoc finansowa ze strony KHW będzie czterokrotnie większa niż pomoc rządowa. Gajos podał, że przy ścianie wydobywczej kopalni "Wujek - Śląsk" od początku roku czujniki metanu 727 razy odłączały prąd od pracujących tam maszyn z powodu przekroczonego stężenia metanu. Jego zdaniem, świadczy to o tym, że system bezpieczeństwa związanego z metanem działa skutecznie. Deklarował przy tym, że w ostatnim czasie przed katastrofą liczba "wybić" prądu raczej nie odbiegała od średniej. W ocenie prezesa KHW, jak na czwartą, najwyższą kategorię zagrożenia metanowego, jaka obowiązuje w tej kopalni, taka liczba przekroczenia stężeń metanu to średni poziom. Gajos powiedział, że w całym KHW takich "wybić" było od początku roku ponad 10,3 tysięcy. - Odnosząc się do ostatniej tragedii, w naszej ocenie w kopalni być może mieliśmy do czynienia ze zjawiskiem, które przerosło naszą wiedzę w zakresie zagrożenia związanego z metanem - powiedział prezes. Jego zdaniem, wszystko wskazuje na to, że przed katastrofą mógł nastąpić nagły, niespodziewany wypływ metanu.
Przedstawiciele KHW zdementowali też informacje, że w katastrofie zginęli górnicy zupełnie bez doświadczenia. Najkrócej zatrudniony górnik miał 11-miesięczny staż, dwaj inni pracowali odpowiednio ponad rok i dwa lata. Pozostałe osoby pracowały 11-24 lata, miały duże doświadczenie. Najkrócej zatrudniony pracował od miesiąca - górnik ten został lekko ranny.
Waldemar Mróz, wiceprezes zarządu ds. pracy KHW, poinformował, że kopalnia objęła wszystkie ofiary i ich rodziny odpowiednią opieką medyczną i psychologiczną. Jednocześnie przyznał, że od kilku miesięcy KHW pracuje nad koncepcją megakopalni, czyli m.in. działania na rzecz radykalnej poprawy bezpieczeństwa warunków pracy, szczególnie w kontekście zagrożenia metanowego i pożarowego. Wydatki, jakie poniesiono na zapewnienie bezpieczeństwa, miały w tym roku wynieść średnio 18,5 tys. zł na każdego pracownika. Władze holdingu nie skonkretyzowały jednak, na co te pieniądze zostały przekazane. - Bardzo łatwo jest szafować danymi, kiedy nie mówi się, na co się te środki przeznacza. Nigdy nam takich danych nie przekazano - mówi Kazimierz Grajcarek, przewodniczący Sekcji Krajowej Górnictwa NSZZ "Solidarność".
W szpitalach znajduje się 35 poparzonych osób. Jak informuje rzecznik szpitala św. Barbary Mirosław Rusecki, stan obu górników zmarłych wczoraj w nocy, hospitalizowanych w Klinicznym Oddziale Anestezjologii i Intensywnej Terapii, był cały czas bardzo poważny. We wtorek jeden z nich pozostawał w stanie krytycznym, stan drugiego uległ natomiast pogorszeniu - wystąpiła u niego niewydolność układu krążenia i układu oddechowego. 40-letni górnik był wentylowany mechanicznie respiratorem. Inni pacjenci z Sosnowca, którzy byli leczeni na oddziale pulmonologii oraz oddziale chorób wewnętrznych, zostali we wtorek wypisani ze szpitala. To pierwsi górnicy, którzy wyszli do domów po katastrofie. Stan pozostałych poszkodowanych, którzy wczoraj rano pozostawali w innych śląskich szpitalach, lekarze określali jako stabilny. Najwięcej poszkodowanych - 23 - przebywa w Centrum Leczenia Oparzeń. Pozostali w szpitalach w Sosnowcu (dwóch), Katowicach Ochojcu (jeden), Rudzie Śląskiej (siedmiu) oraz Siemianowicach (trzech) i Chorzowie (jeden). W poniedziałek do CLO przewieziono na specjalistyczne leczenie pięciu górników z Sosnowca i Katowic. Kolejny trafił tam we wtorek z Chorzowa.
Anna Ambroziak
"Nasz Dziennik" 2009-09-24

Autor: wa