Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Mentalność wojewódzkich sekretarzy

Treść

Z prof. Piotrem Jaroszyńskim, filozofem, wykładowcą Wyższej Szkoły Kultury Społecznej i Medialnej w Toruniu oraz Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego Jana Pawła II, rozmawia Jacek Dytkowski Narodowy Fundusz Ochrony Środowiska i Gospodarki Wodnej zwleka z wypłatą należnej, przewidzianej w umowie dotacji na studia podyplomowe prowadzone w Wyższej Szkole Kultury Społecznej i Medialnej w zakresie kompensacji przyrodniczej. Dlaczego tak się dzieje? Przecież państwo wspiera na innych uczelniach podobne pożyteczne kierunki. - Powód jest prosty, politycy Platformy Obywatelskiej, którzy zdobyli w Polsce władzę, kierują się zasadą, że partia i jej ideologia stoją ponad państwem, ponad prawem, ponad społeczeństwem i ponad edukacją. Bo skoro posiadają władzę, to oni decydują o państwie, prawie i kierunku rozwoju nauki. A ponieważ Wyższa Szkoła Kultury Społecznej i Medialnej z Torunia jest w ich oczach "niepoprawna politycznie", to nie czują się zobowiązani do wypełniania podpisanych umów. To odziedziczone po komunizmie rozumienie polityki i prawa jest kolejnym dowodem na to, że w środowisku tym, powołującym się czasem na ideały "Solidarności" i walkę z totalitaryzmem, nie brak działaczy, którzy mentalnie pozostali na poziomie wojewódzkich sekretarzy PZPR: nie dam, bo nie "chcem". WSKSiM przedkładała wszelkie dokumenty i wypełniała prośby pracowników Funduszu o uzupełnienie lub wyjaśnienie kwestii związanych z przedsięwzięciem, które miało być dotowane. Tymczasem nie dość że uzgodnione w umowie środki nie napłynęły, to jeszcze NFOŚiGW nie udzielił żadnych wyjaśnień w tej sprawie. Czy takie działanie nie obniża zaufania prywatnych inwestorów do instytucji państwowych? Chyba nie tak miało być w "przyjaznym państwie". - Cała ta retoryka o "przyjaznym państwie" pełniła tylko funkcję przedwyborczą, miała ułatwić dojście do władzy. Teraz władza realizuje już swoje cele, będące często zaprzeczeniem głoszonych haseł. Prawo pozwala na to, żeby co innego mówić przed wyborami, a co innego robić po wyborach, korzystają z tego cyniczni politycy, wiedząc, że nic im nie grozi, społeczeństwo ma krótką pamięć, a usłużni dziennikarze "odwrócą kota ogonem" i będą wmawiać, że państwo jest przyjazne. Jednak w przypadku aż tak ostentacyjnego lekceważenia WSKSiM, gdy instytucje państwowe nie tylko nie wywiązują się z zobowiązań płatniczych, ale w ogóle przestały reagować, można przypuszczać, że mamy tu do czynienia z działaniem jakiejś "siły wyższej", a więc ponadministerialnej. Prawdopodobnie jest to dyrektywa premiera, który ma cichą satysfakcję, że może się mścić, bo ma władzę. Taki to poziom "przyjaznego państwa" i jego "wysokich" urzędników. Przypomnijmy, że ten Fundusz wsławił się również zerwaniem umowy z Fundacją "Lux Veritatis" na badania geotermalne. Wcześniej natomiast Ministerstwo Rozwoju Regionalnego skreśliło WSKSiM z listy indykatywnych projektów kluczowych, która umożliwiała otrzymanie dotacji z funduszy Unii Europejskiej. Wszystkie te działania zostały podjęte po objęciu władzy przez Platformę Obywatelską. - Wiele się już mówiło na temat spłaty długów przedwyborczych przez Platformę Obywatelską, która otrzymała poparcie różnych środowisk w zamian za to, że zatrzyma rozwój inicjatyw, jakie kojarzą się z Radiem Maryja. Przez Polskę przebiega dziś wiele linii demarkacyjnych, które oddzielają strony zwalczających się interesów, niestety, w większości obcych interesów. Te obce interesy łączą się, tworząc sojusze ponad podziałami, gdy pojawia się jakaś polska siła, świadoma, czym jest oraz tego, jak Polacy są we własnym kraju marginalizowani, zwłaszcza katolicy. I tak stało się w przypadku przyspieszonych wyborów, przyspieszonych m.in. dlatego, że zbyt wiele naszych inicjatyw ruszyłoby szybko z miejsca. Platforma po dojściu do władzy posłużyła się natychmiast instytucjami państwowymi po to, żeby proces ten zatrzymać, wszystko jedno, zgodnie z prawem, ponad prawem czy obok prawa. W ich mniemaniu prawem jest to, co służy władzy, reszta to są tylko martwe przepisy, których się nie egzekwuje albo które się zmienia na kolejnym posiedzeniu Sejmu. Tylko zapominają o jednym: jeżeli naprawdę wysługują się obcym, a nas lekceważą, to jeszcze bardziej będą zlekceważeni przez swoich mocodawców, którzy ich doraźnie potrzebują, ale nie mają powodów, aby ich szanować; więcej, przyjdzie moment, że będą nimi gardzić i zamienią ich w kozły ofiarne, by zrobić miejsce dla nowej ekipy. Warto, aby politycy Platformy, łącznie z premierem, wreszcie oprzytomnieli. Dziękuję za rozmowę. "Nasz Dziennik" 2008-08-28

Autor: wa