Medytować to... trwać w bojaźni Bożej
Treść
Autentyczna medytacja chrześcijańska nie może istnieć bez postawy bojaźni Bożej. Jest ona podstawą każdej prawdziwej religijności człowieka, a więc również osoby medytującej. W obecności Najwyższego jest coś, czego nie możemy uchwycić, coś, czego nie możemy zbadać, coś, czego nie jesteśmy w stanie dotknąć, coś, co się nam wymyka, coś, co każe spojrzeć inaczej. W obliczu spotkania Pana stajemy się jakby inni, nie tacy sami, jak dotychczas, jakby nie my, ale ktoś inny. To spotkanie jest dla nas pewną niewiadomą, jest pewna niespodzianką, jest pewną nowością, choć wydawało się, że już jakoś znamy Pana… Nasze wyobrażenia o Bogu muszą ulec zmianie, gdy dokonuje się spotkanie z Nim,; nasze spojrzenie musi być inne. Tutaj ludzki rozum już inaczej postrzega rzeczywistość, inaczej, ponieważ w obliczu Najwyższego człowiek jakby zapada się w swojej małości, w swojej ograniczoności. Jest to uczucie o podwójnym charakterze: tremendum i fascinosum. Przeżycie świętości wywołuje w nas pewne przerażenie, ale i zachwyt, zdumienie Bożą wielkością.
Uczucie bojaźni przed Panam widać już w Starym Testamencie. Jest ono równoważone przez autentyczne poznanie Boga, który objawia swoją wielkość poprzez różne znaki. Można tutaj przywołać Izraelitów, którzy odczuli lęk w chwili objawienia się Pana na Synaju. Dobrze to wyraża także doświadczenie Jakuba, gdy podczas snu spotkał się z Panem. Po przebudzeniu powiedział: „Prawdziwie Pan jest na tym miejscu, a ja nie wiedziałem. I zdjęty trwogą rzekł: «O, jakże miejsce to przejmuje grozą! Prawdziwie jest to dom Boga i brama nieba!»” (Rdz 28,16-17). Patriarcha Jakub doznał pewnego przerażenia, pewnego niezrozumienia tego, z czym się zetknął. Widział potęgę Tego, z Kim się spotkał. W tym doświadczeniu była jakaś groza, jakieś poczucie wielkości majestatu, przed którym się znalazł. Ta wielkość sprawia, że człowiek zastanawia się kim jest w obliczu tego misterium. To wskazuje na całkowitą wyższość Boga od człowieka, ta Jego wielkość jest nie do ogarnienia. Jednak również jest to coś dobrego, nawet wspaniałego, a zarazem bliskiego – Prawdziwie jest to dom Boga! To doświadczenie było przyczyną uczynienia, przez Jakuba, ślubu Bogu: „Jeżeli Pan Bóg będzie ze mną, strzegąc mnie w drodze, w którą wyruszyłem, jeżeli da mi chleb do jedzenia i ubranie do okrycia się i jeżeli wrócę szczęśliwie do domu ojca mojego, Pan będzie moim Bogiem. Ten zaś kamień, który postawiłem jako stelę, będzie domem Boga. Z wszystkiego, co mi dasz, będę Ci składał w ofierze dziesięcinę” (Rdz 28,20-22).
Spotkanie Boga przemienia człowieka, sprawia, że zaczyna on patrzyć z innej perspektywy na otaczającą rzeczywistość.
Wzbudza się w nim wielki szacunek i niejako samowolnie przyjmowana jest postawa adoracji. Ta wielkość wywołuje nie tylko pewne przerażenie, ale również zachwyt, podziw i fascynację potęgą Boga. To spotkanie pociąga za sobą, każe pójść dalej, każe pójść w głąb, badając w pełni przeżyte doświadczenie. Z drugiej strony jest to w istocie normalna postawa człowieka wierzącego, który staje wobec objawiającego mu się Boga. Taka była reakcja Gedeona /Sdz 6,22-23/ czy proroka Izajasza /Iz 6, 5-7/. Ta postawa pojawiła się również w świadkach cudów dokonanych przez Apostołów /Dz 2,43: „Bojaźń ogarniała każdego, gdyż Apostołowie czynili wiele znaków i cudów”/. Te wszystkie spotkania z Panem mają nas doprowadzić do coraz głębszej wiary, do coraz lepszego przeżywania relacji z Bogiem, do coraz autentyczniejszego życia.
Podejmując praktykę medytacji również nie należy zapominać o postawie bojaźni Bożej. Jest ona wyrazem naszego wielkiego ukłonu wobec Stwórcy, naszej małości, zależności, a w pewnym stopniu również bezradności. Wszystko, co czynimy w medytacji nie ma na celu zjednania sobie Boga, pozyskania Go naszym wysiłkiem długiego siedzenia czy licznymi pokłonami. To nie jest droga do spotkania Pana. Medytacja powinna być wyrazem naszej pokornej czci wobec Stwórcy. Wszelki owoc medytacji jest działaniem Boga w nas. To dzieło Ducha Świętego, który udziela nam swojej łaski, aby nas przemienić. Przyjmując łaskę, stajemy się inni i przywracamy w sobie coraz bardziej obraz i podobieństwo Boże, na który zostaliśmy stworzeni, a który utraciliśmy w wyniku grzechu.
Taka postawa ukazuje również to, że Chrystus, którego przyzywamy w modlitwie jest rzeczywiście Panem, jest Panem nieba i ziemi, jest Panem panów, i Królem królów /Ap 19,16/. Jest to nasze credo, które wypowiadamy. Jest to zarazem wyraz naszej ufności względem Stwórcy. Widać to dobrze w sytuacji już przywołanej – reakcji Gedeona. Pan uspokaja jego, mówiąc: „Pokój z tobą! Nie bój się niczego! Nie umrzesz” (Sdz 6,23). W podobny sposób Jezus będzie uspokajał uczniów, gdy ukaże się im, chodząc po wodzie (Mk 6,50). Bóg nie chce lęku człowieka, jego niepokoju wywołanego spotkaniem z Nim. On przychodzi, aby ocalać, podnosić, wspierać. Czyni to chociażby przy powoływaniu proroków: Jeremiasza (Jr 1,8) czy Ezechiela (Ez 2,6). To samo wyrażenie pojawia się również przy okazji obietnic danych Ludowi Wybranemu: „Nie lękaj się, bo Ja jestem z tobą; nie trwóż się, bom Ja twoim Bogiem. Umacniam cię, jeszcze i wspomagam, podtrzymuję cię moją prawicą sprawiedliwą. (…) Albowiem Ja, Pan, twój Bóg, ująłem cię za prawicę mówiąc ci: «Nie lękaj się, przychodzę ci z pomocą». Nie bój się, robaczku Jakubie, nieboraku Izraelu! Ja cię wspomagam wyrocznia Pana – odkupicielem twoim – Święty Izraela” /Iz 41,10.13n/ oraz: „Ale teraz tak mówi Pan, Stworzyciel twój, Jakubie, i Twórca twój, o Izraelu: «Nie lękaj się, bo cię wykupiłem, wezwałem cię po imieniu; tyś moim!” /Iz 43,1/. W ten sposób Bóg chce umacniać wiarę człowieka, usuwając lęki, mogące przeszkodzić w spotkaniu z Panem. Wiara ma się stać źródłem naszej pewności w stosunku do Boga, a nie strachu.
medytacja chrześcijańska krok po kroku – zobacz co warto przeczytać… kliknij tutaj
Brunon Koniecko OSB
Źródło: ps-po.pl, 16 listopada 2015
Autor: mj