Medytacja sługi w pierwszą sobotę miesiąca
Treść
Pozwól, by Matka Najświętsza dała ci dziś głębiej pojąć wielką tajemnicę Ogrójca. Gdy w pierwszą sobotę dołączysz do codziennego Różańca wstęgę piętnastominutowego zamyślenia nad tajemnicami twego zbawienia, dotknie cię niezwykła łaska. Maryja obiecała, że pozwoli ci dziś uczestniczyć w swoim własnym rozmyślaniu. Otwórz się więc na Jej natchnienia i pozwól, by prowadziła cię Ona drogami Boskich zamysłów. Niech słowa tej medytacji staną się twoimi własnymi słowami, a zdołasz usłyszeć głos Maryi mówiący osobiście do ciebie. Matko Najświętsza, czym jest Ogrójec Twego Syna? I powiedz, jak ma wyglądać mój Ogrójec - ten mój własny, przez który uczestniczę w Ogrójcu Jezusa. Powiedz mi, że on również musi stać się częścią mego życia. Potrzebuję takiego zapewnienia, bo niełatwo wejść w tajemnice bolesne, jeśli mają one zaboleć także mnie. Jezus sam weń wszedł - widocznie bez Ogrójca nie byłoby ciągu dalszej historii mojego zbawienia. Widzisz, Matko, jedenasta tajemnica różańcowa to wielki zbiór pytań. Tyle we mnie znaków zapytania. Pytam: Czy Ty także miałaś Ogrójec? Jak on wyglądał? Nie było Cię tamtej nocy w Ogrodzie Oliwnym, a przecież "byłaś w Ogrójcu Jezusa". Jak to możliwe? Jak ja mam tam być obecny? MODLĘ SIĘ. DZIĘKUJĘ... WIELBIĘ... PRZEPRASZAM... BŁAGAM... Przypominasz mi dzisiaj o najważniejszej tajemnicy - o mojej obecności w tajemnicach różańca. To wszystko działo się dla mnie. To dla mnie i dla mojego zbawienia Chrystus wszedł do Oliwnego Ogrodu na modlitwę. A ilekroć odmawiam Różaniec i pochylam się nad tajemnicami różańcowymi, Ty, Matko Boża Różańcowa, zapraszasz mnie, bym stał się uczestnikiem tamtych wydarzeń. Zapraszasz, bym wszedł na różańcową scenę, bym stał się świadkiem, więcej: chcesz, bym był uczestnikiem tamtych zdarzeń, bym zaangażował się w dzieło Twego Syna. Tak jest z każdą tajemnicę, również z pierwszą bolesną. Mam tam być... Być blisko. MODLĘ SIĘ. DZIĘKUJĘ... WIELBIĘ... PRZEPRASZAM... BŁAGAM... Nie ma znaczenia, że czas upłynął, że miejsce inne. Potrzeba zbawienia jest taka sama dziś jak wtedy, w czasach, kiedy Syn Boży i Syn Maryi gdy wędrował ku ludzkim duszom: nauczał po synagogach, na placach miast, na brzegu morza, gdy czynił cuda i dawał znaki. Jego nauka i Jego łaska są dziś tak samo obecne jak przed dwoma tysiącami lat. I tak jak wtedy, tak i dzisiaj Jezus potrzebuje apostołów, woła o świadków, prosi o obecność Matki. Może nie mam powołania do bycia apostołem, może nie zostałem wezwany do składania świadectwa... Ale jedno jest pewne: mam trwać przy Jezusie jak Ty - jak Matka. Mam współdziałać. Mam być czynny, zaangażowany całym sobą - jak Ty. To znaczy zaangażowany w oczach Boga. Bo Ty w swym życiu nigdy nie wyszłaś przed szereg zwykłych ludzi. Nawet w Kanie Twoja interwencja miała miejsce na uboczu, poza tłumem weselników. Tak i ja mam być czynny - bardzo czynny - ale nie w oczach ludzi, lecz przed Bogiem. Tam właśnie jest klucz do misterium Ogrójca, gdzie Twój Syn był sam. Sam z Ojcem. MODLĘ SIĘ. DZIĘKUJĘ... WIELBIĘ... PRZEPRASZAM... BŁAGAM... To, co najważniejsze w dziejach świata, dzieje się poza światem. Ludzkie dzieje - losy moich najbliższych i tych, z którymi nie mam nic wspólnego, losy ukochanych i nieprzyjaciół - ich życie zmienia przede wszystkim modlitwa. Ona jest potężniejsza niż najpotężniejsze działanie. Bo daje miejsce Bogu i pozwala Mu toczyć świat tam, gdzie On chce. A On chce naszego dobra. Prawdziwa modlitwa to nie litania próśb i życzeń, jakbym na chrzcie dostał od Kościoła bon towarowy i przez całe życie mógł wybredzać w Bożym sklepie, co teraz bym chciał dostać, a co może zapragnę jutro. Modlitwa to nie tyle otwarcie się Boga na moje prośby, lecz otwarcie się mego serca na prośby Boga. A te potrafią być trudne. Bo trudno dziś uratować świat. Wystarczy spojrzeć w głąb Ogrójca, gdzie modlił się Jezus. Bóg zażądał od Niego rzeczy najtrudniejszej: oddania życia na ołtarzu bezgranicznego cierpienia. Ale Jego "tak", którym zakończyła się rozmowa Syna z Ojcem, zmieniło na zawsze świat. Drzwi Nieba zostały otwarte Jego krzyżem. MODLĘ SIĘ. DZIĘKUJĘ... WIELBIĘ... PRZEPRASZAM... BŁAGAM... Ja też mam służyć sprawie zbawienia. Mam się nauczyć modlić, jak Jezus w Ogrójcu. Mam zrozumieć, że to Bóg prosi, nie ja. Mam nauczyć się słuchać głosu Boga i pełnić Jego wolę. Mówić "fiat" - niech mi się stanie, jak Zbawiciel w Ogrójcu i jak Ty, Maryjo, w Nazarecie. Przecież wiem, że tamta chwila Zwiastowania była dla Ciebie trudna, że towarzyszył jej lęk i obawa o to, co przyniosą następne momenty życia. A jednak mówimy, iż to tajemnica radosna. Bo większość naszych obaw z perspektywy Nieba to radość. Ale są i takie, które zawsze zostaną bolesne. Będą miały głęboki sens, niezwykłe znaczenie, ale pozostaną cierpieniem. Cierpieniem koniecznym, by świat wędrował Boskim śladem, by wola Boża była spełniana na ziemi tak jak w Niebie. Ogrójec to odejście w cień, wycofanie się z publicznej działalności, odejście od mikrofonów, ukrycie przed blaskiem reflektorów. Teraz widzi mnie tylko Bóg. Teraz jestem prawdziwy. I z Tobą, Maryjo, mówię Bogu "fiat" na Jego wolę. MODLĘ SIĘ. DZIĘKUJĘ... WIELBIĘ... PRZEPRASZAM... BŁAGAM... Skończyła się Twoja maryjna medytacja. Jeszcze przez chwilę pozostań w kręgu modlitwy... By zadać sobie pytanie: co podczas tego spotkania było dla mnie najważniejsze? Matka Najświętsza skierowała do ciebie swoje słowo, podkreśliła niebieskim gestem jakiś temat - twój temat. Czy go dostrzegłeś? Jeśli tak, podziękuj Maryi. Ona rozmawiała z tobą. Spotkałeś Ją dziś na drodze swego życia. Wincenty Łaszewski "Nasz Dziennik" 2008-08-02
Autor: wa