Mediator też nie pomógł
Treść
Dotychczasowe negocjacje płacowe między związkami zawodowymi a zarządem Kompanii Węglowej nie przyniosły porozumienia. Nawet siedmiogodzinna, ostatnia runda rozmów z udziałem Michała Kuszyka, mediatora wskazanego przez Ministerstwo Pracy i Polityki Społecznej, nie doprowadziła do zbliżenia stanowisk. Negocjacje płacowe zostaną wznowione 10 marca. Górnicze związki grożą strajkiem w razie braku porozumienia.
Od ubiegłego tygodnia w kopalniach KW obowiązuje pogotowie strajkowe. Jeżeli najbliższe rozmowy z udziałem komitetu strajkowego, utworzonego przez wszystkie 12 central związkowych, zakończą się fiaskiem, 12 marca odbędzie się dwugodzinny strajk ostrzegawczy w kopalniach. Następny krok to referendum w sprawie strajku generalnego i ogłoszenie takiego protestu. - Strajk to jest najgorsza możliwość. Jeśli politycy i zarządy spółek mówią, że dobrze zarządzają, a okazuje się, że źle zarządzają, to dlaczego związki mają mieć skrupuły w żądaniach, skoro widzą, że przy innym sposobie zarządzania mogłaby sytuacja zupełnie inaczej wyglądać? - pyta Kazimierz Grajcarek, przewodniczący Sekretariatu Górnictwa i Energetyki NSZZ "Solidarność".
Jak na pogróżki związkowców reaguje zarząd Kompanii Węglowej? - Myśmy podjęli dżentelmeńską umowę, że nie będziemy komentować rozmów do momentu ich zakończenia, dlatego nie wypowiadam się na temat podwyżek i pogłosek o strajku. Do 10 marca, kiedy zostaną wznowione rozmowy z udziałem mediatora, ja nic nie będę komentował - mówi Zbigniew Madej, rzecznik prasowy Kompanii Węglowej. I dementuje po raz kolejny medialne doniesienia, jakoby podwyżki otrzymali członkowie zarządu KW. - To nie były podwyżki dla zarządu, po prostu wynikały one z tzw. ustawy kominowej, która mówi, że pensja członków zarządu spółek Skarbu Państwa to sześciokrotność średniej płacy w gospodarce z czwartego kwartału roku poprzedniego. To jest z automatu, tu nikt nie dawał zarządowi jakichkolwiek podwyżek - wyjaśnia Madej. Rzecznik dementuje też informacje związkowców, aby KW miała 4 mld zł oszczędności, które częściowo można wydać na podwyżki.
Zdaniem Kazimierza Grajcarka, zarządy spółek nie chcą dyskutować o podwyżkach, bo są sparaliżowane wypowiedzią ministra skarbu Aleksandra Grada, który powiedział, że jeśli pracodawcy z firm Skarbu Państwa usiądą i będą negocjować podwyżki, to jest to równoznaczne z ich dymisją. - Tym samym minister naruszył prawa pracownicze i prawa pracodawców. To jest po prostu skandal oraz kpina z prawa i gdyby premier był roztropny, to na drugi dzień powinien takiego ministra odwołać z funkcji - mówi Grajcarek. - Nigdy minister nie zabraniał czegoś takiego, to jest, mówiąc delikatnie, po prostu wierutna nieprawda - oburza się Maciej Wewiór, rzecznik prasowy Ministerstwa Skarbu Państwa. - Ja sobie nie przypominam takiej wypowiedzi, natomiast przypominam sobie wypowiedź taką, że minister oczekuje zamrożenia płac nie tylko pracowników, ale i członków zarządów, szczególnie w czasie kryzysu. Bo nie może być tak, że jedni dostają nieproporcjonalne podwyżki, podczas gdy spółka sobie nie radzi. I to się tyczy zarówno pracowników, jak i członków zarządu. Minister nie może nakazać, zakazać, wchodzić w relacje pracodawca - pracownik w spółce. Tak samo jak minister nie może niczego zakazać czy nakazać zarządowi. Minister może jedynie wyrazić oczekiwanie, że będą zamrożone płace i zarządów, i pracowników na czas kryzysu - precyzuje Wewiór.
Maria S. Jasita
"Nasz Dziennik" 2009-03-06
Autor: wa