Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Media muszą być rycerzem prawdy

Treść

Dobrze spełniać to, co ode mnie zależy, a dobrze znosić to, co ode mnie nie zależy - oto jest cała doskonałość i źródło prawdziwego szczęścia na świecie.
św. Maksymilian,
Niepokalanów, wtorek, 30 VII 1940 r.
Podobnie jak za czasów św. Maksymiliana, potrzebne jest świadectwo. Potrzebny jest otwarty pokaz własnej wiary, "by inni widzieli wyraźnie, że jesteśmy "żołnierzami" Chrystusa, o których mówił święty Paweł, i "rycerzami" Niepokalanej, o których mówił św. Maksymilian.

Człowiek został powołany przez Boga do nieustannego doskonalenia się, które doprowadza w konsekwencji do ubóstwienia. Celem człowieka jest zatem upodobnienie się do Stwórcy, poprzez nieustanne doskonalenie się. Bóg stał się człowiekiem, by człowiek stał się Bogiem. Mówiąc językiem św. Pawła, Bóg dokonuje "kenozy", rezygnując z przywilejów z racji "Deus Christus" na rzecz "Homo Christus", by stać się dla człowieka widocznym modelem - wzorcem. Tym sposobem Bóg upodobnił się do człowieka, by człowiek mógł upodobnić się do Boga. Według św. Maksymiliana, w relacji Bóg - człowiek pojawia się Niepokalana, będąca pośrednikiem, po pierwsze - z racji faktu bycia najdoskonalszym człowiekiem, po drugie - z racji faktu boskiego macierzyństwa. Tym sposobem człowiek uposażony przez Boga "pierwiastkami swego Stwórcy" i pośrednictwem Niepokalanej zyskuje zdolność kierowania swoim rozwojem, przy czym wzrost ten uzależniony jest nie tylko od jego zdolności rozeznania, dobrej woli, wkładu pracy osobistej, ale przede wszystkim od jego miłości ku Bogu (zob. Dyczewski L., Studia o Ojcu Maksymilianie Kolbe. Dzieło zbiorowe pod redakcją o. Joachima Romana Bara, Warszawa 1971 ATK, s. 201). Człowiek jednakże nie zawsze rozumie ten cel, stąd pojawia się potrzeba uświęcania ludzkich dusz. Innymi słowy, potrzeba nadania im cech uwznioślenia, uszlachetnienia, świętości. A dokonać tego można poprzez media.

Piąta potęga świata
Święty Maksymilian mawiał, że skoro inteligencja jest darem Boga, to wszelkie środki dzięki niej wynalezione winny służyć właśnie uświęcaniu ludzkich dusz. Owszem, dostrzegał i doceniał "tradycyjne formy apostolatu jak: rekolekcje, misje ludowe, konferencje, słuchanie spowiedzi" (zob. Giuseppe Simbula, Rycerstwo Niepokalanej, Wydawnictwo Ojców Franciszkanów, Niepokalanów 1994, s. 65), jednakże jego zdaniem, nie należało poprzestawać na tych formach, ale korzystać z nowoczesnych środków przekazu społecznego.
Miał na myśli kino, radio i prasę, zwłaszcza tej ostatniej poświęcił swoją uwagę. Motywem szczególnej koncentracji ojca Maksymiliana na prasie była świadomość wykorzystywania jej przez siły nieprzyjazne Kościołowi, siły wrogie wartościom duchowym. "Toną dusze - przestrzegał - w powodzi literatury i sztuki obliczonej na osłabienie poczucia moralności. Zaraza brudu moralnego szerokim korytem ścieka ze wszech stron. Osłabiają charaktery, rozrywają się rodzinne ogniska i mnoży się smutek w głębi serc skalanych. Dusze takie, nie mając sił do wyzwolenia się spod upadlającego je jarzma, omijają Kościół, albo nawet powstają przeciwko niemu" (Pisma Ojca Maksymiliana Kolbego tom VII, 1194).
"Nienawiść do Kościoła, Chrystusa, czy też Papieża, to nie tylko wybryk wykolejonych jednostek, ale systematyczna działalność, by: zniszczyć wszelką religię, zwłaszcza katolicką, psuć obyczaje, szerzyć obojętność religijną i osłabiać moralność" (ibidem, cyt. za: Mirosław Adaszkiewicz; Wszechpośrednictwo Maryi w nauczaniu Św. Maksymiliana Marii Kolbego, Wyd. Niepokalanów, 2007, s. 179).
Mając świadomość powyższych zagrożeń, o. Maksymilian przypominał powiedzenie Napoleona, że prasa jest piątą potęgą świata. Zrozumieli to masoni - mówił w 1921 r. - "którzy z żelazną konsekwencją dążą do zrealizowania dewizy ustalonej jeszcze w 1717 r.: 'zniszczyć wszelką religię, a zwłaszcza chrześcijańską'" (cyt. za: Giuseppe Simbula, s. 62). W 1919 roku przypomniał o. Maksymilian słowa francuskiego masona Cremieuxa do swoich współbraci: "Miejcie sobie wszystko za nic, za nic pieniądze, za nic poważanie, prasa przede wszystkim. (...) Gdy 'zapanujemy nad prasą, a wnet będziemy rządzić i kierować losami całej Europy'" (zob. Pisma Ojca Maksymiliana, tom VI, s. 80).
Jeśli nie pójdą za tym określone działania, takie jak bezwzględny bojkot złej prasy i popieranie dobrej, to "duch ludu zostanie w zupełności zatruty" (Giuseppe Simbula, s. 62).
Konkretnym przeciwdziałaniem ze strony o. Maksymiliana było ukazanie się w styczniu 1922 r. pierwszego numeru "Rycerza Niepokalanej", który prezentował na swoich łamach problemy społeczne, religijne, polityczne, a także filozoficzno-teologiczne.
Ówczesny Prymas Polski kard. Kakowski podsumował działalność wydawniczą Niepokalanowa następującymi słowami: "Nauczać i wychowywać lud w nauce katolickiej, kształtować obyczaje według przykazań kościelnych, bronić Kościoła przed atakami masonów, pogan i radykałów, którzy ze swoim tzw. laicyzmem, chcieliby wyeliminować Kościół i zastąpić go swoimi zasadami na bazie antykościoła" (ibidem, s. 64).
Słowa księdza kardynała układały się w dewizę, której hołdował i którą urzeczywistniał o. Maksymilian. "W kilku większych miastach Europy cały szereg przepłaconych pismaków - uskarżał się ludowy pisarz Wetzel - wylewa codziennie ćmą żółć na wszystko co katolickie. Setki gazet i dzienników powtarza to samo i w ten sposób jad ten wciska się z dnia na dzień w setki tysięcy rodzin, zatruwając miliony dusz. Tak pracuje olbrzymia maszyna codziennej prasy, stojąca na usługach niewiary i złych obyczajów" (cyt. s. 82, tom VI).

Bojkot złej prasy
W tej sytuacji o. Kolbe, świadom powyższych niebezpieczeństw, na V zjeździe katolików w Austrii zwracał uwagę w dość ostrych słowach na bierność katolików, którzy płacą za własne poniżenie i za wyszydzanie. "Czyż można być więcej ślepym - apelował - wobec tak groźnego niebezpieczeństwa! A ta ślepota nasza staje się wprost zbrodnią, skoro się nie tylko przeciw temu niebezpieczeństwu nie bronimy, ale trzymając i czytając złe pisma, za obrazę i wyszydzanie wiary płacimy".
Powoływał się przy tym na nauczanie Papieży w tym względzie. I tak Pius IX mówił wręcz o świętym obowiązku katolika popierania dobrej prasy. Podobnie Leon XIII apelował (21 lutego 1879 r.) do katolików, by nie ustawali w pracy dla dobrej prasy, by pamiętali, że dobra prasa jest nieustanną misją. Z kolei Pius X (1905) zalecał, aby katolicy wszystkimi siłami starali się trzymać pism prawdziwie katolickich, ponieważ w dzisiejszych czasach jest to najważniejsza sprawa. Słowa te przytaczał Maksymilian trzy lata przed wydaniem pierwszego numeru "Rycerza Niepokalanej". Na marginesie dodam, że późniejsi Papieże nie ustawali w przestrogach wypowiadanych przez ich poprzedników.
I tak Pius XII w encyklice "Miranda prorsus" poświęconej mass mediom zwraca uwagę na potrzebę starannego doboru programów radiowych. "Nie należy im - pisze Papież - pozwalać na hałaśliwe wciskanie się do domów, ale tak jak przyjaciela zaprasza się świadomie i z rozmysłem, tak i im powinno udzielać się gościny".
W soborowym dekrecie "Inter mirifica" (4 grudnia 1963) czytamy słowa, które przypominają przestrogi wypowiadane przed blisko 30 laty przez
o. Maksymiliana. W dekrecie czytamy: "Byłoby rzeczą wprost niegodną synów Kościoła, by bezczynnie patrzyli, jak przepowiadanie słowa zbawienia jest krępowane i ograniczane (...). Dlatego też święty Sobór zwraca uwagę, że obowiązkiem ich jest utrzymywanie i wspomaganie katolickiej prasy, czasopism, inicjatyw filmowych, stacji nadawczych, oraz programów radiowych i telewizyjnych, których głównym celem ma być rozpowszechnianie i obrona prawdy oraz troska o chrześcijańskie wychowanie społeczeństwa".
Święty Maksymilian miał tego świadomość, kiedy przytoczył w jednej z konferencji przykład człowieka, który zmienił się pod wpływem złej prasy. Chodziło o wydarzenie z udziałem o. Abla, jezuity, zwanego apostołem Wiednia, który wezwany do umierającego usłyszał w zwierzeniu, że ten był synem pobożnych rodziców i jeszcze w czasach studenckich był dobrym katolikiem. Jednakże wszystko się zmieniło, kiedy zaczął czytać pisma przeznaczone dla tzw. inteligencji, pisma wyśmiewające wiarę. Początkowo reagował gniewem i oburzeniem, jednak po pewnym czasie stawał się obojętny, by w końcu zaprzestać praktyk religijnych i stać się niewierzącym.
Przykład ten jest doskonałą egzemplifikacją tzw. efektu częstej ekspozycji (zob. David Aronson i in., Psychologia społeczna), polegającego na "polubieniu" bodźców często pojawiających się, powtarzanych, nawet tych, które na początku wywoływały sprzeciw i opór. Efekt ten jest o tyle niebezpieczny, że złe ekspozycje medialne, prasowe i elektroniczne skutkiem częstego powtarzania stopniowo powodują, iż "żywy" początkowo odzew na zło zostaje sprowadzony do agonalnej reakcji, będącej efektem utraconej wrażliwości. Psychologowie mówią wręcz o desensytyzacji, czyli znieczuleniu, odwrażliwieniu. Innymi słowy, strategia powtarzanej ekspozycji prowadzi do zmiany postaw, a nawet akceptacji przeciwstawnych wartości. W tym tkwi niebezpieczeństwo.
Niech zatem nie dziwi wezwanie o. Maksymiliana o bezwzględny bojkot złej prasy. Niech nie dziwi także ostra wypowiedź ówczesnego mogunckiego bp. Kettlera, który powiedział, że ten, kto jest obojętny względem złej prasy, ten nie ma prawa zwać się wiernym synem Kościoła. Stąd też o. Maksymilian wzywał do wzmożonej i czujnej aktywności katolików, w różnych dziedzinach życia społecznego.
W liście do Jana Pawlaka (Grodno, 22.03.1924 r.; zob. Pisma Ojca Maksymiliana Kolbego tom I, Niepokalanów 1970) pisał, aby wierni Niepokalanej Rycerze wsuwali się do wielu miejsc, "gdzie z otwartą przyłbicą wstęp byłby całkiem zamknięty" (ibidem, s. 286). Winni oni znajdować się na tak ważnych stanowiskach jak:
"1. wychowanie młodzieży (profesorzy zakładów naukowych, nauczyciele, towarzystwa sportowe);
2. kierowanie umysłami (czasopisma, dzienniki, ich redagowanie i kolportaż, wypożyczalnie ludowe, lotne biblioteki itd., odczyty, obrazy świetlne - kina itd.);
3. sztuki piękne (rzeźbiarstwo, malarstwo, muzyka, teatr); i wreszcie
4. nasi MI niech staną się na każdym polu pierwszymi pionierami i wodzami w nauce (przyroda, historia, literatura, medycyna, prawo, nauki ścisłe itd.) (...).
Słowem Milicja niech przesiąknie wszystko i w duchu zdrowym uleczy, wzmocni i rozwinie dla większej chwały Bożej przez Niepokalaną i dla dobra ludzkości" (ibidem, s. 286). Innymi słowy, niech działanie Rycerzy Niepokalanej: przesiąknie, uleczy, wzmocni i rozwinie ludzkiego ducha, niech go udoskonali i uświęci. Naocznym wspomożeniem tychże działań były: "Rycerz Niepokalanej", "Rycerzyk", "Mały Dziennik", "Miles Immaculatae", "Informator MI", "Echo Niepokalanowa", "Z zagrody Niepokalanej". Pisma te były realizacją zamierzeń młodego studenta Międzynarodowego Kolegium Braci Mniejszych Konwentualnych, który marzył, aby zapobiec deprawacji akurat za pomocą tych środków, które były wykorzystywane celem jej propagacji.
To udawało się o. Maksymilianowi, ale też przysparzało mu wielu przeciwników, którzy oskarżali go o nieuczciwą konkurencję i niesprawiedliwość. A przecież o. Maksymilian nie liczył na zysk jak inni, ale na dotarcie do najuboższych środowisk, którym dostarczał obiektywną informację i - co było solą w oku - skuteczną katechezę chrześcijańską i maryjną, która uczyniła z Niepokalanowa centrum promieniowania apostolskiego.
Budziło to zrozumiały niepokój u oponentów, których nie brak i dziś. Naczelny redaktor jednej z wydawanych w Polsce gazet ("Gazeta Wyborcza", 1995) przypisuje świętemu ksenofobię i antysemityzm, a także "patronowanie pismom prymitywnym, krzewiącym religijną nietolerancję i etniczną nienawiść". W jednej z wypowiedzi określił o. Kolbego jako "endecki zrost żarliwej religijności z agresywną ksenofobią" (cyt. za Jerzy Robert Nowak, Agresja ateistyczna, "Nasz Dziennik", 18 sierpnia 2007).

Obudźmy się z letargu
Święty Maksymilian, mówiąc o roli nowoczesnych środków apostolatu, nie zapominał o ludziach dysponujących mediami, a także o czytelnikach i słuchaczach, do których przekaz prasowy i radiowy był adresowany. Stąd zastępy jego rycerzy, Rycerzy Niepokalanej, rycerzy wojowników, pod wodzą swej Hetmanki, Tej, która zdeptała głowę węża.
Rycerze przystrojeni "honorem, wiernością, hartem ducha, odwagą" (cyt. ABC Rycerstwa Niepokalanej, opr. o. Stanisław Piętka), rycerze władający orężem pokoju, prawdy i dobra, którzy z otwartą przyłbicą podjęli wojowanie, podążając drogą świętości. O takich rycerzach myślał Papież Paweł VI, kiedy mówił, że każdy chrześcijanin winien być rycerzem. I ten, który jest nadawcą, i ten, który jest odbiorcą. Bo "jeśli odbiorcy pozostaną niemi - przestrzegał Papież w instrukcji pastoralnej "Communio et progressio" - wówczas słowa będą płynąć tylko w jednym kierunku, bez żadnej wzajemności, a pracownikom środków przekazu z trudem przyjdzie inicjować prawdziwy dialog".
Do słów Pawła VI nawiązał Jan Paweł II, kiedy podczas audiencji udzielonej Włoskiemu Stowarzyszeniu Słuchaczy Radia i Telewizji (17 kwietnia 1982) zwrócił się do uczestników: "Rzeczą najważniejszą jest zatem wewnętrzna formacja odbiorców, uczynienie ich w pełni odpowiedzialnymi, tak aby mogli stanąć wobec środków łączności społecznej nie w postawie biernej i 'odbiorczej', ale czynnej i zdolnej do reakcji po to, aby człowiek panował nad środkiem technicznym i decydował o nim, a nie odwrotnie".
Ojciec Maksymilian zwykł ganić katolików za ich bierność wobec zła, za płacenie przy tym za własne poniżenie. Także obecnie bierność nie znika z zachowań ludzi wierzących.
Kiedy Europejska Komisja Praw Człowieka wydaje werdykt, zgodnie z którym członkowie wspólnot religijnych muszą tolerować i akceptować negowanie ich przekonań religijnych, a nawet propagowanie zasad wrogich ich wierze - chrześcijanie, a może bardziej tzw. sympatycy chrześcijaństwa, których nie brak pośród nas milczą. Kiedy jeden z naczelnych redaktorów codziennego pisma apeluje do obywateli, by ci bronili wolności słowa (czytaj: swawoli) nawet w sytuacji, gdyby służyła do celów niezgodnych z wyznawanymi przez nich zasadami - chrześcijanie milczą. Na marginesie przypomnę cytat z Tacyta ("Dialog o mówcach"): "Licentiam stulti libertatem vocitant" - "Swawolę głupcy nazywają wolnością".
Kiedy na wielu scenach polskich teatrów upodobano sobie szydzenie z wiary i Kościoła - chrześcijanie milczą. Kiedy na fakt bluźnierstw z Ojca Świętego w sztuce wystawionej na deskach jednego z polskich teatrów odważny katolik zaprotestował, uznany został przez całe stado "teatralnych znawców" za prostaka, który widzi problem z wysokości drabiny, podczas gdy oni postrzegają tenże problem z wysokości wielometrowego wysięgnika. A co robią chrześcijanie? Milczą.
"W naszych czasach - apeluje ks. abp Stanisław Wielgus - chrześcijanie milczą. Najgorszym zagrożeniem dla chrześcijaństwa nie jest wojujący ateizm, ale obojętność religijna ludzi, którzy uważają się za chrześcijan, ale żyją jak bezbożni poganie. Odpowiedzialność ponoszą nie tyle ci, którzy świat sekularyzują, ateizują, materializują, ekonomizują, ile bierni i tchórzliwi chrześcijanie, którzy nie bronią Chrystusowej wiary i moralności. Nie pozwólmy się zepchnąć na margines życia publicznego (zob. "Nasz Dziennik", 7-8 sierpnia 2004).
"Potrzebna jest nam - dodaje ks. prof. Jerzy Bajda - moralna mobilizacja w sytuacji bombardowania świadomości Polek i Polaków przez środki masowej dezinformacji. Nie wolno nam się poddawać, musimy zająć zdecydowane stanowisko" (zob. "Nasz Dziennik", 18 stycznia 2007).
Kiedyś ks. bp Zbigniew Kiernikowski w jednej z dyskusji zwrócił uwagę słuchaczy na potrzebę rewizji przekonania, że my jesteśmy społeczeństwem chrześcijańskim, stąd też jego zdaniem: "wszelka działalność pastoralna powinna pomóc 'sympatykom' stać się chrześcijanami, przeprowadzić ich od zwyczajów religijnych do wiary, która odzwierciedla się w życiu" (KAI, Biuletyn Prasowy, nr 78 (796) 1 X 2002).
W tych cytatach polskich duchownych odzywa się duch św. Maksymiliana i jego niezłomna postawa wobec złych mediów, rozrastających się na podobieństwo chwastu, wobec którego chrześcijanie pozostają obojętni.
W tych okolicznościach, podobnie jak za czasów św. Maksymiliana, potrzebne jest świadectwo. Potrzebny jest otwarty pokaz własnej wiary, "by inni widzieli wyraźnie, że jesteśmy "żołnierzami" Chrystusa, o których mówił święty Paweł, i "rycerzami" Niepokalanej, o których mówił św. Maksymilian (zob. o. Stanisław Piętka, "Etos rycerski", Białystok 2004).
Zatem przepaszmy nasze biodra prawdą, obleczmy pancerz sprawiedliwości, nałóżmy na głowy hełm zbawienia, weźmy do rąk tarczę wiary i miecz Ducha i... obuwszy nogi w gotowość głoszenia dobrej nowiny o pokoju, udajmy się w drogę, by "zgasić wszystkie rozżarzone pociski Złego" (Ef 6, 10-20).
W pancerzu tym "wsuwajmy się", wciskajmy się - jak chciał św. Maksymilian - do redakcji dzienników, czasopism, rozgłośni radiowych, stacji telewizyjnych, autorów, reżyserów, scenarzystów, aktorów, dyrektorów teatrów, dyrektorów galerii, Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, Krajowej Rady Radiofonii i Telewizji, Rady Etyki Mediów, Rady ds. Mediów przy Polskim Episkopacie - niech wiedzą, że jesteśmy wojujący rycerze, a nie uśpieni w pobożnym letargu chrześcijanie.
Zapamiętajmy przy tym, że "jedyną rzeczą potrzebną złu do zwycięstwa jest bierność dobrych ludzi" (Edmund Burke).

Dr Jan Szafraniec
"Nasz Dziennik" 2007-10-27

Informacja z serwisu www.jp2w.pl

Autor: wa