Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Media a wybory

Treść

Rozmowa z księdzem biskupem Adamem Lepą, wybitnym znawcą mediów

Wiadomo, że w czasie kampanii wyborczej rośnie temperatura wypowiedzi i zachowań. Najbardziej przyczyniają się do tego media - publiczne i komercyjne. Sztaby poszczególnych kandydatów czynią wszystko, aby na tym wygrać, również za pośrednictwem mediów. Jakie jest zdanie Księdza Biskupa na ten temat?
- Prowadzone są z pewnością dokładne analizy funkcjonowania mediów w warunkach kampanii wyborczych. Dbają o to poszczególne ugrupowania polityczne. Może kiedyś poznamy ich wyniki. Teraz jednak należy podkreślić, że swój prawdziwy obraz media ujawniają właśnie w związku z obsługą kampanii, a nie wtedy, gdy np. pokazują kolejną euforię społeczeństwa. One przecież nie tylko relacjonują fakty, ale przede wszystkim je kreują. Nie gardzą też technikami, którymi nie powstydziłaby się propaganda z minionej epoki, łącznie z atakowaniem upatrzonego uprzednio "wroga ludu". Prowadzą więc do zaostrzenia sporów i konfliktów, jakie wzniecane są w ferworze batalii przedwyborczej. Wiadomo zaś, że tego typu jątrzenie może być zagrożeniem dla Narodu i państwa.

W tym właśnie nurcie zachowań mediów należy też rozpatrywać materiał wyemitowany przez TVN 2 października br. Był on zwiastunem ostrej walki przedwyborczej, a wymierzono go przeciwko Radiu Maryja i jego Dyrektorowi.
- Do tego, co już napisano na ten temat, dodam, że wspomniany program jest podręcznikowym wręcz przykładem na to, w jaki sposób zacietrzewienie, polityczne lub ideologiczne, prowadzi w mediach do efektu bumerangowego, a więc odwrotnego do zakładanych celów. Program ten podważył wiarygodność zaangażowanych w niego osób, a przede wszystkim zniweczył wiarygodność telewizji, która go wyemitowała. Budził też odczucia, których zapewne nie przewidywał - niesmak i moralny sprzeciw.
Poziom żałosnej amatorszczyzny tego programu jest jedynym światełkiem w tunelu, bo wskazuje, że wysokiej klasy profesjonaliści nie przyjmują już roli dziennikarzy najemników. Wygrywa poczucie godności osobistej człowieka mediów.
Słynny Marshall McLuhan twierdził, że telewizja godzi z rzeczywistością. Dlatego, jeżeli jest w rękach nieuczciwych polityków, może wyrządzić społeczeństwu wielką krzywdę. Mówił też, że spośród wszystkich mediów, głównie prasa skłania do myślenia. Dobrze więc, że są w Polsce pisma, które zgodnie z wezwaniem Papieża Jana Pawła II "obiektywnie i rzetelnie przekazują informację, unikają manipulacji prawdą i przyjmują postawę nieprzekupną wobec prawdy" (Przemówienie do biskupów polskich w lutym 1989 r.). Pracującym w tych mediach dziennikarzom należą się wdzięczność i wysokie uznanie.

Wpływ mediów na wyniki wyborów jest dziś oczywisty. Odnosi się to szczególnie do mediów publicznych, które wykazują wyjątkową siłę oddziaływania. Jak w tej sytuacji należy wytłumaczyć bardzo niską frekwencję w wyborach - parlamentarnych i prezydenckich? Do udziału w nich zachęcały nieustannie prasa, radio i telewizja.
- Rzetelność w relacjonowaniu kampanii wyborczych obowiązuje wszystkie media. Jednakże media publiczne powinny postępować modelowo, mając zawsze na uwadze interes Narodu, a nie tylko jednego z ugrupowań politycznych. Zobowiązuje je do tego misja, którą mają pełnić wobec najważniejszych spraw Rzeczypospolitej.
Istotnie, niepokojąco niska jest frekwencja w ostatnich wyborach. Ubolewają nad tym również media. Tymczasem nie da się frekwencją dowolnie sterować, tak jak np. sondażami. Niewielki też wpływ mają na nią najbardziej nawet natarczywe apele. Tym zjawiskiem nie rządzą automatyzmy, które uruchamia się za pomocą agitacji. W moim przekonaniu, postępujący spadek frekwencji wyborczej należy wiązać przede wszystkim z osłabieniem postaw patriotycznych, takich jak miłość do Ojczyzny, duma z dokonań Polaków, troska o przyszłość państwa, zachwyt nad rodzimą kulturą czy dbałość o poczucie tożsamości narodowej. To wszystko ulega dziś spłyceniu, żeby nie powiedzieć - degradacji. O tych sprawach mówi się coraz mniej w rodzinie i w szkole.
Również polskie media nie są zainteresowane patriotyzmem w sposób dostateczny. Przytłaczająca większość wysokonakładowej prasy w Polsce znajduje się w rękach zagranicznego kapitału. Wydawane w milionowych nakładach "kolorowe pisemka" dla młodzieży całkowicie lekceważą wartości patriotyczne. Wartością nadrzędną jest dla nich rynek. Ponadto są w Polsce pisma, które w imię poprawności politycznej z zasady unikają takich słów jak "naród", "miłość do Ojczyzny", "patriotyzm". Sytuację ratują częściowo media katolickie i prawicowe.
Jeżeli ktoś kocha swoją Ojczyznę, nie powstrzymają go od pójścia do urny wyborczej ani największe afery gospodarcze i polityczne, ani też karygodna indolencja rządzących.
Potrzebna jest, jak nigdy dotąd, ogólnonarodowa debata na ten temat - również z udziałem tych mediów, które wciąż przed nim uciekają.

Dziękuję za rozmowę.
Małgorzata Rutkowska

"Nasz Dziennik" 15-16 października 2005

Autor: mj