Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Medalowo i optymistycznie

Treść

Dziewięć medali, w tym dwa złote Marcina Lewandowskiego i Piotra Małachowskiego, zdobyli polscy lekkoatleci podczas zakończonych w niedzielę w Barcelonie 20. mistrzostw Europy. To wynik więcej niż dobry, zwłaszcza że nasza reprezentacja wybrała się do stolicy Katalonii bez swoich kilku gwiazd, bohaterów ubiegłorocznych mistrzostw świata w Berlinie.
Zabrakło m.in. dwóch znakomitych tyczkarek - Anny Rogowskiej i Moniki Pyrek. Obie przed rokiem sprawiły wielką sensację, przełamując hegemonię "carycy", czyli Jeleny Isinbajewej. W Barcelonie mogły ten wynik powtórzyć i znów stanąć na dwóch najwyższych stopniach podium. Mogły, gdyby nie problemy ze zdrowiem, które spowodowały, że do Barcelony w ogóle nie pojechały. Tymczasem konkurs toczył się na wysokościach absolutnie w zasięgu możliwości Polek, złoto zgarnęła Swietłana Fieofanowa, która jako jedyna pokonała 4,75 metra. W Hiszpanii zabrakło także brązowej medalistki z Berlina, siedmioboistki Kamili Chudzik. Anna Jesień, wybitna specjalistka od biegu na 400 m przez płotki, z powodu problemów zdrowotnych nie zdecydowała się na start w swojej koronnej konkurencji. Anita Włodarczyk i Sylwester Bednarek, kolejni bohaterowie mistrzostw świata, do Katalonii polecieli, ale długo nie byli tego pewni. Nękały ich bowiem problemy zdrowotne. Wszystko to nakazywało pewną ostrożność w prognozach. Na szczęście Polacy nie zawiedli, także - a może przede wszystkim - dlatego że potrafili wznieść się na wyżyny i sprawić niespodzianki ci, którzy nie znajdowali się na liście kandydatów do sukcesów.
Mowa przede wszystkim o dyskobolce Joannie Wiśniewskiej. 38-letnia weteranka naszej kadry międzynarodową karierę rozpoczęła... 20 lat temu, ale do tej pory nie osiągnęła jakichś spektakularnych sukcesów. Pracowała jednak uparcie, nie traciła wiary i w Barcelonie sięgnęła po brąz. - Teraz dopiero się zacznie - powiedziała z uśmiechem po szczęśliwych zawodach, dodając, że przynajmniej do igrzysk w Londynie motywacji jej nie zabraknie. Jej sukces był zaskoczeniem, podobnie jak brąz sztafety pań 4 x 100 metrów. Marika Popowicz, Daria Korczyńska, Marta Jeschke, Weronika Wedler indywidualnie się nie liczyły, ustępowały rywalkom, a w grupie biegały kapitalnie. - To do nas jeszcze nie dociera - mówiły zgodnie kilkanaście godzin po finale, w którym nie tylko zdobyły medal, ale i czasem 42,68 s poprawiły 25-letni (!) rekord Polski. - Czternaście lat czekałem na podobny sukces - opowiadał po zmaganiach tyczkarzy Przemysław Czerwiński. Lat niełatwych, naznaczonych przez kontuzje. Na treningu przed mistrzostwami świata w Osace złamał rękę, a rok później doznał urazu stawu skokowego prawej nogi i musiał poddać się operacji. Te zdarzenia go jednak nie złamały, choć tak naprawdę nie był wcale pewien, czy do Barcelony w ogóle pojedzie. Jego kandydatura stanęła pod znakiem zapytania, gdy w lipcowych mistrzostwach Polski nie zaliczył ani jednej wysokości. Trener Wiaczesław Kaliniczenko przekonywał jednak wszystkich, że podczas ME będzie lepiej, i było. W kategoriach niespodzianki można odbierać również srebrny krążek Grzegorza Sudoła w chodzie na 50 kilometrów. Czwarty zawodnik zmagań z Berlina po cichu na medal co prawda liczył, my też, ale na pewno nie znajdował się w gronie murowanych kandydatów. Tymczasem pomaszerował fantastycznie, osiągając życiowy sukces.
Bohaterami barcelońskich mistrzostw okazali się na pewno nasi złoci medaliści, Marcin Lewandowski (800 m) i Piotr Małachowski (rzut dyskiem). Obaj już przed zawodami znajdowali się w rewelacyjnej formie, sami to przyznawali, deklarując, że powalczą o najwyższe cele. Nie było w tym pychy, próżności, tylko wysoka świadomość własnej wartości. Lewandowski w finale popisał się fantastycznym zmysłem taktycznym, Małachowski pobił rekord mistrzostw Europy, odbierając rywalom ochotę do walki. Jakby tego było mało, 800 m okazało się najbardziej polską z wszystkich konkurencji, bo po brąz sięgnął także Adam Kszczot. I on, i Lewandowski dopiero wkraczają w świat wielkiej lekkoatletyki, mają 21 i 23 lata, prawdziwa kariera dopiero przed nimi.
Hart ducha pokazała także Anita Włodarczyk, nasza mistrzyni i rekordzistka świata w rzucie młotem. Już zawieszaliśmy na jej szyi złoty medal, czekając na kolejną historyczną próbę, zapominając po drodze, że do Barcelony przyjechała z problemami zdrowotnymi. Po długiej przerwie w startach. Walczyła dzielnie, złota nie zdobyła, ale wygrała brąz. Jedynym niepocieszonym naszym medalistą pozostał Tomasz Majewski. Znakomity kulomiot zajął drugie miejsce, pierwsze przegrywając o... centymetr. Na dodatek uzyskał odległość znacznie odbiegającą od jego własnych oczekiwań. - Przegrałem z samym sobą - żalił się, ale z drugiej strony na kolejnej wielkiej imprezie stanął na podium. To warto podkreślić.
Dziewięć krążków, kilka rekordów Polski i życiowych, krótko mówiąc, nie ma na co narzekać. To były dobre mistrzostwa. Pewnie, mogło być lepiej, medalowych nadziei nie zrealizowali wspomniany Bednarek w skoku wzwyż, Artur Noga w biegu na 110 m przez płotki, ale też nie oczekujmy, że wszyscy kandydaci do podium na nim staną. W Barcelonie klasę udowodniły nasze gwiazdy, Małachowski, Włodarczyk i Majewski (mimo wszystko!), dołączył do nich Lewandowski, życiowe sukcesy odnieśli starsi zawodnicy, jak Wiśniewska czy Sudoł. Wszystko to spowoduje powiększenie tzw. Klubu Polska Londyn 2012, którego członkowie mogą liczyć na dodatkowe fundusze na indywidualny tok przygotowań. Na razie tworzyło go ośmiu lekkoatletów, naszych największych nadziei na sukces w najbliższych igrzyskach olimpijskich. Po Barcelonie ta grupa rozrośnie się do kilkunastu osób.
W ME wystąpiła rekordowa, licząca 71 zawodników i zawodniczek, reprezentacja Polski. W takich sytuacjach zawsze wyrażamy życzenia, by ilość przeszła w jakość. Przeszła. Dziewięć medali, dodajmy, to najlepsze osiągnięcie od mistrzostw z Rzymu (1974), gdzie nasi na podium stanęli dziesięć razy, w tym czterokrotnie na najwyższym jego stopniu. Dziewięć krążków dało nam też ósme miejsce w klasyfikacji medalowej za Rosją (24, w tym 10 złotych), Francją, Wielką Brytanią, Niemcami, Turcją, Hiszpanią i Ukrainą.
Kolejne mistrzostwa kontynentu odbędą się za dwa lata w Helsinkach, w niezbyt fortunnym terminie, tuż przed olimpiadą.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-08-03

Autor: jc