Medalik św. Benedykta okiem historyka (XIX i XX wiek)
Treść
Medal oczywiście jest zabytkiem, ale wykazuje zastanawiającą żywotność i w omawianym okresie niespodziewanie przeżył osobliwy renesans. Od połowy XIX w. zaznacza się w Italii jednakże przełomowym momentem…
Klęski zadane benedyktynom w ostatnich dziesięcioleciach XVIII w. i pierwszych XIX w. wróżyły im ostateczną zagładę. Tymczasem ich zakon odrodził się. Fenomenowi towarzyszy literatura, już to synteza, już to pisma specjalne. Medal oczywiście zwrócił uwagę, studiowano go w różnych aspektach, a więc jego genezę jak i późniejsze losy. Bogactwo form uświadamiają zbiory z ilustrowanymi katalogami. Skrupulatnie publikuje się znaleziska w różnych krajach Europy. Mnogość artykułów analitycznych i monografie przygotowały stopniowo materiał i zbliżyły chwilę całościowych ujęć. Obecna praca miałaby dopełnić informację z terenu Polski.
Medal oczywiście jest zabytkiem, ale wykazuje zastanawiającą żywotność i w omawianym okresie niespodziewanie przeżył osobliwy renesans. Od połowy XIX w. zaznacza się w Italii jednakże przełomowym momentem miał być obchodzony na Monte Cassino jubileusz urodzin św. Benedykta w 1880 r. Z tej okazji wybito medal, który miał odegrać dużą rolę.
Medal jubileuszowy łączył elementy tradycyjne z nowymi. Zachował więc na rewersie krzyż św. Benedykta z wszystkimi literami – tylko IHS zastąpiono słowem PAX – pokój!
W awersie – zgodnie ze zwyczajem – figuruje postać św. Benedykta z krzyżem w ręku. (Wprawne oko dopatrzy się tzw. szkoły beurońskiej, ówcześnie propagującej swój artystyczny program). U stóp Świętego dano napis: EX S. M. CASSINO MDCCCCLXXX (ze świętej góry kasyńskiej 1880). Już uprzednio, Pius IX papież udzielił odpustu odwiedzającym opactwo, kryptę czyli grób św. Benedykta, jak i wieżę, w której mieszkał (1877). Odpusty te stawały się odtąd udziałem tych także, którzy pobożnie nosili medal z Monte Cassino.
Jeśli to wszystko, same medale, nadawane im odpusty, jubileusze należą do tradycji w Kościele, prawdziwą nowością musiała być inskrypcja dokoła postaci Świętego w awersie medalu: EIUS IN OBITU NOSTRO PRAESENTIA MUNIAMUR – (niech obecność Świętego nas umocni w obliczu śmierci!)
Dotąd ogłaszano nadzwyczajne skutki, które medal okazywał i sprawiał, obecnie przed oczyma staje – „nasza śmierć”, uprzedzająca przyjście. Stoi to w związku z odpustem udzielonym dla zmarłych.
O śmierci mówi także medal osobliwy – nieco późniejszy z Jerozolimy. Tam istnieje od osiemdziesięciu lat opactwo pod patronatem Matki Bożej, a ściśle pod wezwaniem Jej zaśnięcia. Sprzyjało to myślom o śmierci, jej biblijnym opisom i patronom. Ułożono napisy medalu, bardziej obfitujące w treść, aniżeli którykolwiek inny. W awersie dano Matkę Bożą w scenie zaśnięcia z napisem: DOMINA NOSTRA A BONA MORTE (Pani nasza od dobrej śmierci). Inskrypcja w otoku wypełniła dwa równoległe wiersze:
ULTIMA IN MORTIS HORA
BONAM MORTEM IMPETRA
FILIUM PRO NOBIS ORA
VIRGO MATER DOMINA
(Dziewico Matko i Pani, w ostatniej godzinie wyjednaj nam dobrą śmierć).
Ale nie koniec na tym. Awers w dolnej części przedstawia św. Józefa św. Benedykta i króla Dawida – medal wybity był przecież przez opactwo w Jerozolimie!
Myśl wyjaśnia napis w połowie dolnej otoku: EORUM IN OBITU NOSTRO PRAESENTIA MUNIAMUR (Oby to ich obecność wspomogła nas w chwili śmierci). Zatem idea ta sama, która przyświecała medalowi jubileuszowemu z Monte Cassino. Jest to modlitwa o dobrą śmierć; a św. Benedykt ukazuje się jako jej Patron.
Dziwić może tak późne powiązanie, w rzeczywistości jest ono znacznie starsze. Medal św. Benedykta dawano zmarłym do grobu, gdyż uważano Go nawet za patrona już umarłych. O tym opowiada jeden epizod w jego żywocie. (Pojednanie pośmiertne wyklętych kobiet). Obecnie ciekawi praktyka, którą potwierdzają wykopaliska. Przy zwłokach pewnej kobiety w Pucku nad morzem odnaleziono znamienne przedmioty, mianowicie różaniec i medal św. Benedykta z trudno czytelnymi literami. To samo w Lubiniu – według relacji pani profesor Zofii Kurnatowskiej trafiało się w czasie badań na cmentarzu w latach 1978 i 1979. Analogiczne świadectwo dał ustnie Józef Gaweł, długoletni grabarz tyniecki, niestety nie zachowały się dowody rzeczowe. Praktyki bynajmniej nie wymyślono w Polsce, bo wykopaliska potwierdzały ją także za granicą.
Kult św. Benedykta jako patrona szczęśliwej śmierci zaczyna się od objawień św. Gertrudy (XIV w.). Miała ona zyskać obietnicę dobrej, szczęśliwej śmierci dla wszystkich, którzy by w modlitwach do św. Benedykta przypominali jego śmierć, umierał bowiem stojąco, modląc się w oratorium. Wśród mnichów wytworzyła się swoiste nabożeństwo, z predylekcją malowano tę scenę, mieszczono ją w ołtarzach, które mnisi nawiedzali czasem indywidualnie, czasem i wspólnie. Kierowała się tu procesja ze śpiewem antyfony Stans in oratorio (Stojący w oratorium). W modlitwach powtarzano słowa Gertrudy – te same, które potem trafiły na medal.
Historia wzywania św. Benedykta jako Patrona szczęśliwej śmierci zasługiwałaby na jakąś osobną pracę. W Polsce, wśród uprzednio wspomnianych autorów, o. Zdrowski nazywał św. Benedykta Patronem umierających. O Siostrach Miłosierdzia była już mowa. To one posługiwały się medalem „pocieszając strapionych zwłaszcza w godzinę śmierci”.
Na razie, w 1880 r., medal jubileuszowy był inicjatywą opactwa na Monte Cassino, przywilej odpustowy podkreślał to bardzo wyraźnie. Jednak inskrypcja podobał się wszystkim, i stopniowo przejęły ją też inne środowiska. Naturalnym było, że medal ukazał się nad górnym Dunajem – ongiś zaczęła się tu jego historia. Tym razem opactwo w Beuron użyczyło swych artystów opactwu na Monte Cassino, potem i wydało medal identyczny, tyle że bez podania miejsca i bez daty. W takim kształcie medale i medaliki św. Benedykta rozszerzyły się w wielu krajach i na ogół medale z takim napisem uważano na wzór obowiązujący. Sprzyjały temu druczki towarzyszące, które wydawano w rozmaitych językach i nawet po polsku.
Porównanie licznych egzemplarzy w kolekcji prowadzi do rozróżnień. Okazuje się, że jednocześnie były w terenie medale zwykłe i jubileuszowe, bardziej tradycyjne, gdy ktoś inny wybijał nowy model.
W Subiaco medale przedstawiają wielką rozmaitość, ale wszystkie na rewersie noszą krzyż św. Benedykta z literami. Najczęściej awers ukazuje św. Benedykta kontemplującego krzyż we wnętrzu świętej groty. Najczęściej omawia to napis albo dłuższy: S. BENEDICTUS IN SACRO SPECU SUBLACENSI – (św. Benedykt w świętej grocie w Subiaco) albo krótszy: EX SACRO SPECU – (ze świętej groty). Bywa jednak inne wyobrażenie Świętego, w całości, lub tylko Jego popiersie. Jeśli Monte Cassino wybijało wyłącznie okrągłe medale, w Subiaco wracano do krzyża, zresztą podwajającego krzyż na medalu pośrodku.
Takie przeciwstawianie się wzorom ustalonym utworzyło nurt odrębny tradycji, która nieraz doprowadza do ciekawych i pięknych rozwiązań.
Opactwo En Calcat we Francji od 1959 r. propaguje medal oryginalny. Tradycyjna pozostała lewa strona z krzyżem i literami jakkolwiek inaczej ułożonymi. W awersie przedstawiono św. Benedykta zwróconego w lewo, z aureolą. Poniżej stylizowany napis EN CALCAT DRAGONEM (Oto depcze smoka). Wykorzystano tu francuską nazwę, która po łacinie znaczy „oto depcze”. Dodano „smoka”, nawiązując do dawnych egzorcyzmów.
Objaśnienie, które towarzyszy medalowi z En Calcat, jest pierwszorzędne. Drukowanie takich objaśnień obowiązuje już od trzystu lat i korzystano z nich wielokrotnie. Tym razem ulotka wzniosła się na wyżyny doskonałości, więc omówić ją warto. Jest ładna, krótka, zwięzła, przypomniano daty św. Benedykta (±480–547) i – w czterech zdaniach – jego życie z uwydatnieniem jego cudotwórczej opieki. Przypomniano losy relikwii przeniesionych – jak chcą Francuzi – do Fleury nad Loarą. Pielgrzymki tamtejsze są nader uzasadnionym objawem kultu. Podobnie św. Benedykt będzie uczczony w obrazach, figurkach i medalu. Temat kultu świętych i przedmiotów z nim złączonych, jako to relikwii, koronek, figurek itp. miał omówić Pius XII, przygotował wypowiedź, ale śmierć jego stanęła na przeszkodzie. Medale wybijane na cześć świętych uobecniają ich w pewnym sensie, są nadto tzw. sacramentale, bo Kościół je poświęca. Teksty błogosławieństwa uczą korzystać z tych przedmiotów i rozumieć je należycie.
W tej dziedzinie należy wystrzegać się przesadnych postaw: nie wolno traktować owych przedmiotów, a wśród nich medalu, przesądnie, zabobonnie. Nie wystarczy nosić medalików, aby doświadczyć opieki Świętego – raczej trzeba go poznać i naśladować. Byłoby lepiej nie mieć medalu niż, ufając mu lekkomyślnie poddać się lenistwu, które przecież uwłacza kultowi świętych.
I przeciwnie, przestrzega się przed odrzuceniem owych przedmiotów kultu, którymi Kościół pomaga w opanowaniu pokus i w walce z szatanem, o którym Ewangelia mówi zbyt wyraźnie, aby go negować. Chrystus egzorcyzmował opętanych i Kościół egzorcyzmy powtarza w liturgii chrzcielnej, święci wodę i błogosławi medal św. Benedykta, tym samym uzasadniając go dostatecznie.
Następuje – w dwóch zdaniach – historia medalu, potem opis. O wyobrażeniu św. Benedykta powiedziano, że jest wytworem wyobraźni. Rewers medalu wytłumaczono staranniej, o znanych wierszach powiedziano, że harmonizują z uroczystym oświadczeniem się po stronie Chrystusa Ukrzyżowanego, jak również odrzeczeniem się szatana. Kościół wymaga tego przy chrzcie św. i przy innych okazjach. Ukazanie św. Benedykta z krzyżem – jak powiadają krzyżem św. Benedykta – skłania do przyjęcia krzyża Chrystusowego, czyli podjęcia konsekwencji swego chrześcijaństwa. Św. Benedykt udzieli pomocy. Pewne przywileje np. odpusty związane z medalem oznaczają też aktywizację życia religijnego, spowiedź i komunię św. W końcu nazwano św. Benedykta patronem szczęśliwej śmierci.
Mimochodem ulotka z En Calcat wymieniła też artystę, F. Py, który zaprojektował medal i firmę „Riquet”, która go wykonała. Zbieracz interesuje się każdym szczegółem i dołącza do swej kolekcji nawet informacje lekceważone przez innych, ułatwiają przecież opracowanie przedmiotu.
Czy temat o medalu został wyczerpany? – Bynajmniej. Ostatnio pojawił się wzór osobliwy, w ojczystym miasteczku św. Benedykta, w Nursji. Patronką tamtejszego klasztoru benedyktynów jest „Matka Boża – Madonna della Grazie”. Tradycyjnie z medalem łączy się druczek – ulotka. Cztery stronice, właściwie jedna kartka złożona na pół, ale doświadczenie nauczyło szanować taką literaturę. W Nursji przebywali czescy benedyktyni, z których jeden, o. Cyryl Stavel, osobiście przywiózł medale do Tyńca, przyznając się, że jest ich projektodawcą. To cenna wiadomość. Opakowanie medalu wykonanego w srebrze nosi też adres firmy, która wykonała zlecenie. Zarówno stylizowany rysunek jak i wykwint opracowania całości, kwalifikuje medal pomiędzy najpiękniejsze. Na medalu tym awers przedstawia” głowę św. Benedykta w kapturze z krzyżykiem na czole, z aureolą dokoła – w otoku napis EUROPAE UNIVERSAE REGIONES ORDINE PACE AMORE XSTI SERVA NURSINE PATER (Nursyjski Ojcze Benedykcie, zachowaj ład, pokój i miłość chrystusową w krajach całej Europy).
Sytuacja się wyjaśnia, gdy wspomnieć o papieżu Pawle VI, który dnia 24 października 1964 r. wybrał, ogłosił i postanowił św. Benedykta Głównym Patronem Europy. Do niego zwraca się modlitwa wypisana w otoku.
Rewers umieszczono na końcu. Wypełniają go dwa koncentryczne koła, pośrodku zwykły krzyż św. Benedykta z literami jak zwykle, dokoła znów inne litery, w zgodzie z programem całości mianowicie N.F.S.L.A.S.P.F.P.U.P.B.
Są to – jak dawniej – inicjały łacińskiej modlitwy: Non Ferro Sed Ligno Amoris Signo Populorum Familias Protege Unitas Pater Benedicte – Ojcze Benedykcie, nie żelazem, ale drzewem (krzyża) – znakiem miłości strzeż pojednane narody.
Fakt ogłoszenia św. Benedykta Patronem Europy, stoi w związku z jej niepokojącą sytuacją polityczną. W ucisku rodzą się tęsknoty wręcz utopijne, do pokoju, ładu i miłości między narodami. Wolno też usprawiedliwić użytek języka łacińskiego, jednego z elementów tradycyjnych, obok tylu nowości w nursyjskim medalu. Łacina bowiem ułatwiała kiedyś porozumienie, zaprzepaszczone – zda się – beznadziejnie. To wszystko przynagla do refleksji nad dramatem Europy, degradowanej i degradującej się na własną rękę. Medal św. Benedykta z istoty swojej ciekawi teologa, tym razem jednak obudził także ciekawość Europejczyka.
Medal o. Cyryla naprawdę pretenduje do pierwszeństwa, bo jest zarazem pobożny, mądry i piękny. Wydawałoby się, że coś analogicznego zaproponują też inni, za jego przykładem obudził uwagę benedyktyn niemiecki o. Stolz i niewątpliwie wniósł elementy nowe, przypominając o swoistym użytku medalu św. Benedykta w krajach misyjnych. Uświadamia to przekonanie, że kompletna historia tego ciekawego przejawu czci św. Benedykta w nowożytnych czasach oczekuje gruntowniejszego wypracowania.
Fragment książki O Świętym Benedykcie i medaliku Świętego Benedykta
Paweł Sczaniecki OSB (1917–1998), benedyktyn z opactwa świętych Apostołów Piotra i Pawła w Tyńcu, proboszcz tyniecki, historyk liturgii, badacz dziejów tynieckiego opactwa. Wyniki jego badań w wielu dziedzinach do dzisiaj pozostają niezastąpione.
Żródło: cspb.pl, 18
Autor: mj