Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Matka Sydonia - Zofia Kondracka, sercanka (1900-1979)

Treść

W październiku 1947 r. na naradzie w Ministerstwie Bezpieczeństwa Publicznego dyrektor V Departamentu Julia Brystygierowa powiedziała m.in. w swoim referacie: "Należy zerwać z zakorzenionym poglądem, że 'klasztoru nie da się rozpracować'. Nie należy kapitulować przed trudnościami. Kierunek dojścia: prokuratorzy klasztoru, żebracy, dostawcy klasztorni itp.". Wytyczną Brystygierowej natychmiast wprowadzono w życie, w przyszłości planując likwidację życia zakonnego w Polsce Ludowej. Mimo szykan i restrykcji komunistom nie udała się likwidacja życia zakonnego.
Siostry ze Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego (sercanki) dzieliły los innych zgromadzeń żeńskich i męskich. Ograbione ze swego majątku, zwłaszcza we Lwowie i w innych miejscowościach na Kresach Wschodnich, więzione i szykanowane w PRL, zapisały piękną kartę służby człowiekowi. Czwarta z rzędu przełożona generalna (1938-1949) matka Sydonia - Zofia Kondracka, przeprowadziła siostry przez lata okupacji niemieckiej. W PRL doświadczyła wrogiej polityki komunistów wobec Kościoła katolickiego.
W drodze do zakonu
Zofia Kondracka urodziła się 4 lutego 1900 r. w Jasionowie (powiat Brody) w religijnej rodzinie leśniczego Augustyna i Pauliny z domu Misiewicz. Była najmłodsza z pięciorga dzieci. W 1916 r. w czasie pobytu w szpitalu poznała siostry sercanki posługujące chorym. Wtedy obudziła się w niej myśl powołania zakonnego i to właśnie w tym zgromadzeniu. Cztery lata później po przyjeździe do Krakowa poprosiła o przyjęcie do Zgromadzenia Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego.
Zgromadzenie sercanek założone zostało w 1894 r. przez św. Józefa Sebastiana Pelczara, późniejszego ordynariusza przemyskiego. Głównym zadaniem zgromadzenia miała być opieka nad ubogimi dziewczętami, zwłaszcza robotnicami i służącymi, oraz różnego rodzaju praca z dziećmi.
Zofia Kondracka po trzech miesiącach pobytu w Krakowie została posłana na próbę do pracy w szpitalu Czerwonego Krzyża w Zakopanem, a następnie do klasztoru w Korczynie. 10 lipca 1921 r. rozpoczęła roczny nowicjat. Po roku złożyła pierwsze śluby. Pracowała jako pielęgniarka i nauczycielka w Piotrkowie Trybunalskim, w Przemyślu, prowadziła ochronkę w Bieczu. Po zaleczeniu choroby płucnej przeszła do pracy szpitalnej w Węgrowie Podlaskim. Zlecono jej też obowiązki przełożonej domu. W Węgrowie pracowała dwanaście lat. W 1936 r. została powołana na sekretarkę w zarządzie generalnym zgromadzenia. 24 kwietnia 1938 r. kapituła generalna sióstr sercanek powierzyła siostrze Sydonii urząd przełożonej generalnej zgromadzenia. Pracując w zakonie w różnych środowiskach i przy różnych obowiązkach, głównie pielęgniarki, nauczycielki i wychowawczyni, matka Sydonia doskonale została przygotowana do urzędu przełożonej generalnej, i to na czas najtrudniejszych doświadczeń okupacji niemieckiej, a później sowieckiej.
W latach okupacji niemieckiej
Najazd niemiecki na Polskę we wrześniu 1939 r. zastał matkę Sydonię w domu macierzystym w Krakowie. Siostry sercanki z przełożoną generalną wspomagały polskich żołnierzy, opiekowały się rannymi. Po zajęciu miasta przez Niemców do klasztoru zgłaszało się coraz więcej ludzi szukających pomocy. Siostry nikomu nie odmawiały: dla potrzebujących otwarto kuchnię, pod dach przyjmowano osoby wysiedlone z Poznańskiego, a także ludzi zagrożonych aresztowaniem. W domu zakonnym znalazło też miejsce kilkunastu księży.
Te liczne i nadzwyczajne obowiązki, które spadły na dom macierzysty sercanek w Krakowie, nie zahamowały normalnego życia wspólnoty zakonnej. Mimo wielu przeszkód matka Sydonia nie zerwała więzi z placówkami sióstr podległych jej jurysdykcji, wiele z nich wizytowała. Najtrudniejszy był kontakt z siostrami, które znalazły się w Kraju Warty. Przełożona miała też stałą łączność z sercankami we Lwowie.
W 1943 r. esesmani i gestapowcy weszli do klasztoru w Krakowie. Od przełożonej matki Sydonii zażądali, by siostry opuściły pomieszczenia zakonne. Siostry akurat trwały w kaplicy na modlitwie triduum ku czci Serca Jezusowego i jej nie przerwały. Przełożonej udało się przekonać hitlerowców, by sercanki mogły nadal mieszkać w niewielkim domu przy kościele. Jednak 5 lipca 1943 r. większość sióstr z Krakowa z polecenia okupanta musiała rozjechać się do okolicznych placówek zakonnych.
Tzw. wyzwolenie sowieckie
W kwietniu 1944 r. pod koniec okupacji niemieckiej Zgromadzenie Służebnic Najświętszego Serca Jezusowego przeżywało jubileusz 50-lecia swojego istnienia. Dziękczynne nabożeństwo sprawował ks. kard. Adam Stefan Sapieha. Ostatnie dni i noce okupacji siostry spędziły w piwnicach - schronach. Słychać było zbliżający się front. Na szczęście działania wojenne nie wyrządziły większych szkód w zabudowaniach Krakowa. W kościele zakonnym jedynie wypadły witraże z okien, pociski podziurawiły ściany budynków zakonnych.
18 stycznia 1945 r. Kraków był wolny od Niemców. Siostry przystąpiły do gruntownych remontów swoich zabudowań zakonnych pozostawionych przez okupanta w stanie kompletnej dewastacji. Tymczasem do klasztoru napływali uchodźcy ze Lwowa oraz więźniowie z obozów koncentracyjnych, zwłaszcza z KL Auschwitz. Przy skrzyżowaniu ul. Garncarskiej i placu Sikorskiego matka generalna otworzyła przytulisko dla przybyszów. W maju do Krakowa przyjechały wszystkie siostry sercanki ze Lwowa. Pozbawiono je pracy w szpitalu zakaźnym, musiały zostawić swój dobytek. W prowadzonym przez nie przedszkolu Sowieci urządzili pralnię. Inne pomieszczenia zakonne przeznaczyli na różne cele. Krakowskie sercanki wraz siostrami przyjęły kilku lwowskich księży.
Uwięzienie
Kroniki zakonne odnotowały, że 3 sierpnia 1949 r. matka Sydonia została aresztowana i na rok osadzona w więzieniu. Trudno doszukać się jakichkolwiek racjonalnych podstaw represjonowania zakonnicy, która tak wiele dobra świadczyła ludziom, zwłaszcza w latach okupacji niemieckiej. Być może zadecydował fakt, że była przełożoną generalną i to wystarczyło, by zamknąć ją za kratami więzienia. Julia Brystygierowa, odpowiedzialna w MBP za walkę z Kościołem, nakazując podjęcie działań operacyjnych wobec zgromadzeń zakonnych, insynuowała, że osoby sprawujące najważniejsze funkcje są w konspiracji "kanałem obcego wywiadu". W tamtych latach nie oskarżano więc księży ani zakonnic z racji działalności czysto religijnej, lecz preparowano fikcyjne oskarżenia o zdradę narodową, nielegalną działalność polityczną. Tak było w przypadku matki Sydonii. Ponadto matka rzekomo nie respektowała rozporządzenia wydanego przez prezydenta o granicach RP. Należy przypuszczać, że w tym przypadku przyczyną aresztowania mogło też być przyjęcie w Krakowie sióstr i w ogóle Polaków ze Lwowa.
Opisując aresztowanie matki Sydonii, nie można pominąć związku jej sprawy z przygotowywaną przez komunistów akcją wymierzoną w ordynariusza kieleckiego ks. bp. Czesława Kaczmarka. W latach okupacji sercanki pełniły posługę w pałacu biskupim w Kielcach. O ich generalnej przełożonej w niebywale ordynarnych słowach wypowiadał się kapłan apostata Leonard Świderski w pisanych przez siebie wypocinach. Tworzył te kalumnie na polecenie mocodawców z UB. Niewątpliwie jego oskarżenia były powodem aresztowania przełożonej generalnej sercanek. Po roku więzienia 8 sierpnia 1950 r. nieugięta przeciwnościami matka Sydonia wróciła do klasztoru krakowskiego.
W kolejnych latach życia pełniła zakonne obowiązki w Piotrkowie Kujawskim, w Przemyślu, w kieleckim seminarium duchownym, w Krynicy i jako przełożona prowincjonalna w Częstochowie. Cierpiąc na różne choroby, przez pięć lat była przykuta do łóżka i wózka inwalidzkiego. Zmarła w Częstochowie 26 września 1979 r. i spoczęła w grobie sercanek na miejscowym cmentarzu św. Rocha.
ks. Daniel Wojciechowski
"Nasz Dziennik" 2009-07-25

Autor: wa