Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Maskarada na szczytach władzy

Treść

Postać bezwzględnego i surowego autokraty, byłego oficera KGB, intryguje, a często niezdrowo fascynuje opinię publiczną, nie tylko w Rosji. Zapewne naprawdę układ pod kontrolą dawnej sowieckiej bezpieki nie ma w sobie niczego urzekającego. Putin nie pokaże światu nowego wcielenia sentymentalnej rosyjskiej duszy, raczej przypomni swoim rodakom czasy Leonida Breżniewa.
Przez cztery lata Putina zastępował usłużny Dmitrij Miedwiediew. Historia Rosji zna przykłady maskarad na szczytach władzy. Zanim Piotr Wielki został jedynowładcą i imperatorem w latach 1682-1696, panował wspólnie ze swoim starszym bratem Iwanem, który z powodu upośledzenia umysłowego nie nadawał się na cara. Do dziś w muzeum na Kremlu przechowywany jest podwójny tron dla obu braci. To nie wszystko, zanim Piotr z bratem uzyskali pełne wpływy, rządy sprawowała do 1689 roku ich starsza siostra Zofia Alieksiejewna. W tym czasie z tyłu podwójnego tronu był otwór. Podczas oficjalnych audiencji dla obcych posłów Iwan i Piotr zasiadali na tronie, a Zofia podpowiadała im przez otwór, co mają mówić.
W ten sposób i w 2008, i w 2012 roku można było zgodnie z konstytucją przeprowadzić odpowiednie roszady pomiędzy Kremlem i Białym Domem. Jednak Władimir Putin zaczyna się kojarzyć historykom i politologom nie z tryumfami XVII wieku, ale z wcale nieodległą ponurą epoką Breżniewa. Łatwo policzyć, że ten rządził ZSRS 18 lat, a Putin wyraźnie zmierza do 24, jeżeli wygra jeszcze jedne wybory. Od obrazu tego swojego poprzednika Władimir Władimirowicz stara się dystansować, jak tylko może. Woli się prezentować jako silny, wysportowany i superinteligentny, w przeciwieństwie do zniedołężniałego fizycznie i psychicznie Leonida Ilicza.
Analogie między Putinem i Breżniewem są jednak coraz bardziej ewidentne. W rosyjskiej prasie ukazało się w ostatnich miesiącach kilkadziesiąt artykułów na ten temat. Obszerny materiał o tym opublikowała też rzymska "La Repubblica". Rosyjski politolog Stanisław Biełkowski uważa, że to wcale nie najgorzej. - Odnoszę się pozytywnie do tego porównania. Oznacza ono, że społeczeństwo przybliża się do rozumienia, kim naprawdę jest Putin, w stosunku do tego, gdy porównywano go do Stalina. Chodzi o to, że Putin nie jest jak Stalin dyktatorem, jednoosobowym władcą, tylko moderatorem elit - tłumaczył w radiu Swoboda. Jednak taki model rządów jak w latach 70. XX wieku oznacza dla kraju zastój. Zasklepiony, zmurszały układ polityczny staje się niewydolny, zaczyna działać wbrew własnym celom. Przywódca w takim położeniu nie jest w stanie niczego zmienić - jest już tylko zakładnikiem układu.
Czy tak się już dzieje na szczytach władzy w Rosji? Pewnych informacji na ten temat dostarcza WikiLeaks. Publikuje tajne dokumenty amerykańskiego ośrodka analityczno-wywiadowczego Stratfor. Odsłaniają one walkę obozów w otoczeniu Putina. Jeden związany jest z wicepremierem Igorem Sieczinem i biznesmenem Siergiejem Bogdanczikowem, a drugi z byłym wiceszefem prezydenckiej administracji, obecnie wicepremierem Władisławem Surkowem i prokuratorem generalnym Jurijem Czajką. Obie grupy interesów bardzo się zwalczają i starają eliminować stronników rywali z wpływowych stanowisk. Ta wojna buldogów zaczęła powodować tak poważne problemy w zarządzaniu państwem, że Putin musiał wprowadzić specjalne reguły ograniczające zwalnianie urzędników na najwyższych stanowiskach. Na razie - miał donosić Sratforowi Czajka - strony wyładowują się w walce o obsadzanie niższych szczebli.
Jesteśmy również świadkami pierwszego z pożegnalnych gestów Miedwiediewa. Nakazał ponowne rozpatrzenie sprawy Jukosu i Michaiła Chodorkowskiego. Wiadomo, że "uwziął się" na niego sam Putin, ale może jest szansa, że z okazji święta przejęcia władzy okaże swą łaskawość.
Politykom opozycji to oczywiście nie wystarczy, chociaż mało kto ich słucha. Na przykład Władimir Miłowa z Parnasu pytany, czy Putin zostanie na kolejne 12 lat, odpowiada, że druga kadencja wcale nie jest taka pewna. - Putin zamierza jeszcze 6 albo 12 lat przesiedzieć we władzy, a sytuacja w kraju staje się taka, że może mu to się z trudem udać. Rośnie elektorat protestu, wskaźniki popularności partii władzy spadają. Oczywiście wyborami steruje ona pod siebie, ale szybko traci wpływy. Putin jest niekompetentny w sprawach gospodarczych, doprowadzi kraj do kryzysu, pogrzebie go. Z Breżniewem łączy go to, że imiona obu już zapisały się w historii. Putin jednak już wykonał swoją misję i zestarzał się. Państwu potrzebne jest nowe kierownictwo - powiedział "Kommiersantowi".

Piotr Falkowski

Nasz Dziennik Wtorek, 6 marca 2012, Nr 55 (4290)

Autor: au