Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Masakra w Teksasie

Treść

Wojskowy psychiatra, uczący amerykańskich żołnierzy, jak sobie radzić ze stresem, był najprawdopodobniej sprawcą masakry, do jakiej doszło w bazie wojskowej Fort Hood w Teksasie. W wyniku strzelaniny, którą rozpętał 39-letni major Nidal Malik Hasan, zginęło 13 osób, a 30 zostało rannych. Była to największa w historii wewnętrzna wymiana ognia w bazie wojskowej w dziejach armii Stanów Zjednoczonych.

"Major Hasan, korzystając z dwóch pistoletów, w tym jednego półautomatycznego, otworzył ogień do żołnierzy czekających w poczekalni na wizytę u lekarza. Wówczas na jego strzały odpowiedziała policjantka, również przebywająca w tym czasie w wojskowej klinice. Oboje zostali postrzeleni. Oboje przeżyli" - czytamy w relacji dziennika "Washington Post". W budynku znajdowało się wtedy 138 osób. Jak donoszą miejscowi śledczy, sprawca działał sam.
Kiedy strzelanina się zakończyła, wojskowi, którzy ją przeżyli, zachowywali się zupełnie jak na polu bitwy. Drąc na kawałki swoje ubrania, sporządzali z nich opaski uciskowe i bandaże, aby pomóc swoim rannym kolegom. Na terenie koszar rozległo się wycie syren, zazwyczaj ostrzegających o zbliżających się tornadach.
Obecnie trwa dochodzenie w sprawie motywów, jakie kierowały 39-letnim majorem, bada się jego przeszłość i zbiera dane, czy ktoś z jego otoczenia był świadomy istniejącego ryzyka. Obecnie ranny sprawca przebywa w szpitalu. Część z komentatorów sądzi, iż Hasan był zdecydowanie przeciwny militarnemu zaangażowaniu Stanów Zjednoczonych w Afganistanie i Iraku. Jednocześnie spodziewał się, że wkrótce może być wysłany właśnie w jeden z tych regionów. Rodzina sprawcy pochodziła z Jordanii. Jego kuzyn Nader Hasan powiedział telewizji Fox, że Nidal Malik Hasan jest muzułmaninem. Informacje o wysłaniu na front i ewentualne problemy psychiczne, o które także podejrzewa się majora, mogły w dużym stopniu wpłynąć na doprowadzenie do takiej tragedii.
Na początku władze bazy poinformowały o 12 zabitych i 31 rannych. Później zmieniono te dane na 13 ofiar śmiertelnych i 30 osób, które odniosły obrażenia. Nazwiska zabitych i wszelkie informacje o rannych są utajnione. Pod bramami koszar gromadzą się rodziny i bliscy stacjonujących tam żołnierzy. Próby dodzwonienia się do bazy i uzyskania informacji są bezskuteczne.
Prezydent USA Barack Obama obiecał udzielenie odpowiedzi na każde pytanie w tej sprawie; złożył hołd rodzinom zamordowanych. - To jest wystarczająco trudne, gdy tracimy tych dzielnych Amerykanów w walkach za oceanem. To przerażające, że mogą także dostać się pod ostrzał w bazie wojskowej na amerykańskiej ziemi - podkreślił prezydent.
Baza Fort Hood to przystanek przed wysłaniem żołnierzy na bliskowschodni front. Tysiące wojskowych wyruszyło z niej walczyć w Iraku lub Afganistanie. Ponad 500 nie wróciło żywych. Szeroko znanym problemem jest postwojenna trauma, często dotykająca żołnierzy wracających z walk w tych krajach. Z jej powodu tylko w tym roku 10 wojskowych popełniło samobójstwo.
Łukasz Sianożęcki
"Nasz Dziennik" 2009-11-07

Autor: wa