Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Masakra w Palestynie

Treść

Izrael od soboty bezustannie bombarduje Strefę Gazy w Autonomii Palestyńskiej. W wyniku nalotów zginęło już co najmniej 290 osób, a ponad 700 odniosło rany. Sobota - z 227 ofiarami - była najkrwawszym dniem w historii trwającego już 60 lat konfliktu izraelsko-palestyńskiego. Tel Awiw ataki tłumaczy walką z terrorystami z ugrupowania Hamas, twierdząc, że bombarduje jedynie cele powiązane z tą organizacją. Z kolei przedstawiciele Hamasu ripostują, że pociski spadają głównie na "ulice i kawiarnie", i już zapowiedzieli akcje odwetowe. Wszyscy komentatorzy są zgodni: ataki w Strefie Gazy mogą oznaczać definitywne zakończenie rozmów pokojowych. Do natychmiastowego zakończenia konfliktu wezwał wczoraj Ojciec Święty Benedykt XVI.

Izrael rozpoczął bombardowania w sobotę rano, ostrzał trwał do późnych godzin nocnych i w niedzielę. Tel Awiw zapowiedział, że ofensywa "potrwa tak długo, jak będzie to konieczne", uzasadniając, iż jest to odpowiedź na ostrzał rakietowy i moździerzowy prowadzony przez Hamas już od około tygodnia, zaraz po zakończeniu trwającego pół roku zawieszenia broni. Mimo iż w wyniku ostrzału nikt nie odniósł większych obrażeń, władze tłumaczą, że były zmuszone do powstrzymania akcji Hamasu w związku ze zbliżającymi się wyborami parlamentarnymi. Jeden obywatel Izraela zginął od palestyńskiej rakiety, jednak było to już po rozpoczęciu sobotnich nalotów. - Palestyna nie widziała bardziej obrzydliwej masakry - powiedział lider rządzącego Autonomią Hamasu. Jego władze wezwały wszystkich obywateli do powstania przeciwko Izraelowi. - Nie opuścimy naszej ziemi, nie wzniesiemy białych flag, nie uklękniemy przed nikim oprócz Boga - powiedział z kolei przywódca Hamasu w Damaszku Khaled Meshaal. - Wzywam was do rozpoczęcia trzeciej intifady - apelował Meshaal. Dwa pierwsze powstania tego typu miały miejsce w 1987 i 2000 roku, po upadku rokowań pokojowych. Z kolei prezydent Palestyny Mahmud Abbas określił charakter ataku armii izraelskiej mianem kryminalnego i wezwał siły międzynarodowe do interwencji.
- Jest czas na spokój, a także jest czas walki, i teraz właśnie nadszedł czas, by walczyć - powiedział minister obrony Izraela Ehud Barak. Dodał, że w związku z tym wykluczone jest wstrzymanie wymiany ognia pomiędzy armią izraelską a Hamasem. - Prosić nas, byśmy zawiesili broń z Hamasem, to tak jak prosić was, byście ogłosili zawieszenie broni z Al-Kaidą - powiedział Barak w amerykańskiej telewizji Fox News. Z kolei premier Ehud Olmert zaapelował do obywateli o cierpliwość do czasu zakończenia ostrzału. Operację nazwano "Silne przywództwo", zaś jej głównymi celami ma być według założeń infrastruktura terrorystyczna, a także namierzenie i schwytanie przywódców Hamasu.
O tym, że ataki na Strefę Gazy mogą ulec nasileniu, świadczy zarządzona przez izraelski rząd mobilizacja części rezerwistów. Najprawdopodobniej oznacza to, że wojska Tel Awiwu zamierzają przeprowadzić także serię operacji naziemnych.
Izraelskie bomby spadły w ponad 40 różnych miejscach Strefy Gazy, między innymi na posterunek policji, gdzie trwały akurat uroczystości zaprzysiężenia nowych adeptów. Jak donoszą służby izraelskie, zniszczona została także główna siedziba rządzącej Palestyną partii i budynek telewizji. W wyniku sobotnich nalotów śmierć poniosło 227 osób, w niedzielę - kolejnych 60. Służby ratunkowe mówią także o ponad 700 rannych. Hamas potwierdził jedynie, że wśród zabitych członkowie tego ugrupowania stanowią około jednej trzeciej liczby ofiar, reszta to ludność cywilna. Palestyńskie szpitale ostrzegają, że w związku z trwającą blokadą bardzo szybko kończą się im środki medyczne, co może sprawić, iż liczba ofiar znacząco wzrośnie.
Ostateczny bilans ofiar może zwiększyć także fakt, iż ranni Palestyńczycy mają ogromne trudności z przedostaniem się na teren Egiptu, gdzie mogliby otrzymać niezbędną pomoc. Zdaniem egipskiego ministra spraw zagranicznych Ahmeda Abula Gheita, to Hamas nie pozwala poszkodowanym obywatelom swojego kraju uzyskać pomocy ze strony Egiptu. Jak dodał, służby ratunkowe są w pełni gotowe na przyjęcie rannych. Z drugiej strony, pogranicze egipsko-palestyńskie jest nieustannie bombardowane przez lotnictwo Izraela. Między innymi w wyniku nalotów zniszczono około 40 tuneli przemytniczych, które w warunkach blokady stanowią główny szlak zaopatrzeniowy dla Strefy Gazy. Tunelami dostarczana jest żywność i inne artykuły pierwszej potrzeby, ale także broń.
Władze Izraela twierdzą, że ich jedynym celem są terroryści i nawołują o pomoc w walce z nimi. - Prosimy o międzynarodowe wsparcie w walce z tą ekstremistyczną organizacją islamską, która jest wspierana przez Iran - zaapelowała minister spraw zagranicznych Tzipi Livni. Jednocześnie wezwała wszystkich mieszkańców Izraela z terenów leżących w sąsiedztwie Strefy Gazy do pozostania w strefach bezpieczeństwa i, jeśli to możliwe, nieopuszczania domów.
W odpowiedzi na apel Izraela Stany Zjednoczone wezwały stronę palestyńską do zaprzestania przemocy. - USA podtrzymują swoje stanowisko, że to Hamas jest odpowiedzialny za zerwanie zawieszenia broni i odrodzenie się przemocy w Gazie - powiedziała w swoim oficjalnym oświadczeniu sekretarz stanu Condoleezza Rice. Z kolei Unia Europejska i ONZ zaapelowały do obu stron konfliktu o natychmiastowe jego zakończenie. Do przywrócenia pokoju na Bliskim Wschodzie wezwał także Ojciec Święty Benedykt XVI. - Ziemia Święta, która w dniach Bożego Narodzenia znajduje się w centrum myśli i uczuć wiernych z każdego zakątka świata, została ponownie wstrząśnięta przez wybuch niesłychanej przemocy - powiedział podczas spotkania z wiernymi na modlitwie "Anioł Pański". - Błagam o zakończenie tej przemocy, którą należy potępić w każdym jej przejawie, i o przywrócenie rozejmu w Strefie Gazy - wzywał Papież.
Jednoznacznie agresję izraelską potępiła Moskwa. Rosyjski minister spraw zagranicznych Siergiej Ławrow wezwał Tel Awiw do pilnego zaprzestania działań wojskowych w Strefie Gazy, w wyniku których są liczne ofiary wśród Palestyńczyków.
Po stronie Autonomii Palestyńskiej opowiedziały się państwa arabskie. Egipt zapowiedział dołożenie wszelkich starań, by przywrócić pokój. W wielu krajach odbyły się antyizraelskie demonstracje. W Iraku palono flagi tego państwa, manifestanci wzywali arabskich przywódców do bardziej zdecydowanych reakcji. Przywódca Libii Muammar Kadafi oskarżył islamskich liderów o "tchórzostwo" w związku z brakiem zdecydowanego stanowiska wobec izraelskich bombardowań. Dopiero takie wezwania i liczne protesty w świecie islamskim sprawiły, iż wyjątkowo ostro wypowiedział się duchowy przywódca Iranu Ajatollah Ali Khamenei. Wezwał on muzułmanów do "pomocy Palestyńczykom na wszelkie możliwe sposoby".
Libański Hezbollah liczy się z ewentualnością izraelskiego ataku. Jego przywódca, szejk Hasan Nasrallah, ogłosił wczoraj, że wezwał swych bojowników na południu Libanu do czujności. - Stoimy naprzeciw przestępczego wroga i nie znamy rozmiarów knowań - mówił Nasrallah w czasie spotkania religijnego na południu Bejrutu.
Manifestacje przeciwko izraelskim atakom odbyły się także w największych miastach Europy. Od 500 do 1000 osób zebrało się wczoraj przed ambasadą Izraela w Madrycie. Ponad 1000 osób protestowało w stolicy Danii Kopenhadze. Także w Szwecji tamtejsi muzułmanie wyrazili swoje poparcie dla narodu palestyńskiego. Na manifestację zorganizowaną przez sztokholmską Unię Islamską przybyło także około tysiąca osób. Kolejne demonstracje są przewidziane na dziś - protesty zapowiedziała m.in. Finlandia.
Łukasz Sianożęcki, Reuters
"Nasz Dziennik" 2008-12-29

Autor: wa