Maryja Słuchająca
Treść
Ogromne bogactwo treści niesie w sobie Liturgia Słowa ostatnich dni. Dla tych, którzy chcieli się czegoś nauczyć, jest niezwykłą lekcją życia. Najpierw chyliliśmy czoła przed Bogiem, który stając się człowiekiem, zmienił nasz sposób postrzegania siebie, swojej cielesności i duchowości, śmiertelności i wieczności. Potem był św. Szczepan i jego męczeństwo. Uczyliśmy się od niego, że są takie prawdy, które są warte więcej niż życie, że przebaczenie ma większą moc niż wielotysięczna armia. A Święta Rodzina poprowadziła nas ku człowiekowi, który wtedy staje się wielki, gdy potrafi się dzielić sobą i kiedy swoją rodzinę uczyni szkołą bycia dla innych. Wspominana w pierwszy dzień Nowego Roku Maryja - Święta Boża Rodzicielka - jak Ją pięknie nazwał Kościół pierwszych wieków - uczy nas dziś modlitwy i medytacji.
Kiedy patrzyła na to, co się dzieje w stajence betlejemskiej, miała w pamięci przepowiednie prorockie i orędzie zwiastowania anielskiego. "Zachowywała wszystkie te sprawy i rozważała je w swoim sercu" (Łk 2, 18). Wiele razy jeszcze pojawią się podobne słowa na określenie Jej postawy. Maryja Słuchająca - tego określenia nie znajdziemy w Jej oficjalnych tytułach, ale ono oddaje bardzo głęboko istotę powołania i życia Matki Jezusowej. Niewiele mówiła - przynajmniej nie odnotowują tego ewangeliści - potrafiła jednak towarzyszyć swojemu Synowi, być tam, gdzie być powinna. A później, kiedy już odszedł do Nieba, stała się fundamentem rodzącego się młodego Kościoła.
Potrzebny jest taki dzień i takie przesłanie. Ciągle się spieszymy. Mało czasu dla Boga, dla siebie, dla innych. Coraz mniej modlitwy i ciszy. Życie niesie coraz więcej stresu, rodziny stają się miejscem rozładowywania emocji nagromadzonych w ciągu dnia. Płycizna zastępuje głębię. Nie lepiej sytuacja wygląda na świecie, w jego strukturach politycznych i społecznych. Nie ma ani jednego dnia bez wojny, zamachów terrorystycznych, zła i przemocy. Wyposażone we wszelką broń i drogi wojskowy sprzęt armie niewiele mogą zdziałać, choć propaganda przypisuje im niemal stuprocentową skuteczność. Mocarze tego świata zapominają o jednym: nie sposób budować pokoju na świecie, jeżeli człowiek najpierw nie uporządkuje swojego sumienia, swojego najbliższego otoczenia, nie rozwiąże problemów biedy, niesprawiedliwości społecznej, współczesnego niewolnictwa. Pokój jest w ludzkich rękach - Bóg nam go nie "załatwi", bo przecież darował nam wolność. Szanuje tę wolność, nawet jeśli człowiek źle z niej korzysta. Tyle razy mówił o tym Jan Paweł II. Napominał przez orędzia, apelował, kiedy pokój wisiał na włosku.
Chrystus nie akceptuje postawy "świętego spokoju", często błędnie branego za pokój, obojętności wobec zła, niszczącej całe narody. Problem polega jednak na tym, że w szeroko komentowanej trosce o ten pokój dokonuje się pewne istotne rozminięcie w myśleniu: armie wkraczają, kiedy zwykle jest już za późno. Wiele razy w swoich orędziach Jan Paweł II wskazywał na źródła konfliktów, mówił o ratowaniu pokoju, kiedy nie było za późno i można było zapobiec tragedii. Benedykt XVI kontynuuje tę myśl.
Analogiczna sytuacja ma miejsce wtedy, kiedy zaczyna się dziać coś złego w rodzinie, w małżeństwie. Początkiem tragedii jest zawsze brak wzajemnego słuchania. Milczenie i obojętność to początek końca.
Potrzeba nam wszystkim zatrzymania się. Bóg śle swoje błogosławieństwo. Aby je wprowadzić w czyn, zamienić na codzienność, trzeba się zasłuchać. Bóg mówi do swojego ludu. Ewangelia daje komplet odpowiedzi na najbardziej nurtujące ludzkość pytania.
ks. Paweł Siedlanowski
"Nasz Dziennik" 2008-12-31
Autor: wa