Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Marszałek z zarzutami? Nie szkodzi

Treść

Z ustami zaklejonymi taśmą samoprzylepną przyszli wczoraj na konferencję prasową radni PiS w Podlaskim Sejmiku Wojewódzkim. To protest przeciwko kontrowersyjnej decyzji marszałka województwa, który odebrał im prawo głosu w debacie przed głosowaniem wniosku o jego odwołanie.
Mianem brutalnego łamania zasad demokracji określili samorządowcy odebranie prawa głosu radnym PiS w debacie na temat wniosku ich autorstwa. - Nad tym, co się wydarzyło w sejmiku, nie można przejść do porządku dziennego. Marszałek województwa jawnie pogwałcił zasady demokracji - mówi Dariusz Piontkowski, szef klubu radnych PiS.
Konferencję prasową radni PiS zorganizowali przed budynkiem ambasady Białorusi w Białymstoku. Nie przypadkiem. - Kilkakrotnie działacze PO i ich młodzieżówka organizowali demonstracje przed ambasadami Białorusi przeciwko tłamszeniu demokracji w tym kraju przez prezydenta Łukaszenkę. Jednak rządząc w Polsce, ludzie tej partii, co widać m.in. na najnowszym przykładzie z podlaskiego sejmiku, sami mają duże kłopoty z przestrzeganiem zasad demokracji - zauważył Piontkowski. Mówił też, że do tej pory głosy o przykładach manipulowania przez rządzących demokracją dochodziły z innych części Polski, niestety, teraz ten "wirus" wdarł się aż na jej wschodnie krańce.
W sejmiku z zarzutami
Sytuacja, o której działacze PiS mówili podczas konferencji, miała miejsce podczas poniedziałkowej, nadzwyczajnej sesji Sejmiku Województwa Podlaskiego. Zwołano ją na prośbę Jarosława Dworzańskiego, aby debatować, a później głosować nad wnioskiem o odwołanie go z funkcji marszałka województwa podlaskiego, ponieważ ciążą na nim prokuratorskie zarzuty. Wniosek miesiąc temu złożyli radni PiS. - Marszałek po usłyszeniu prokuratorskich zarzutów zawiesił swoje członkostwo w PO. Skoro więc uznał, że sytuacja, w której się obecnie znajduje, może zaszkodzić jego partii, to czy nie powinien zdawać sobie sprawy, że jeszcze mocniej szkodzi sejmikowi i mieszkańcom województwa? Marszałek honorowo sam nie poddał się ocenie radnych, więc my złożyliśmy wniosek o jego odwołanie - tłumaczy okoliczności powstania wniosku Piontkowski.
Podczas ostatniej sesji sejmiku najwyraźniej strach, tym razem przed oceną opozycji, znów pokierował decyzjami podejmowanymi przez marszałka, ponieważ w debacie przed głosowaniem wniosku o jego odwołanie odebrał on prawo głosu radnym PiS. To prawo przyznał jedynie sobie. Jeszcze przed jego wystąpieniem, w którym skrytykował działania opozycji oraz CBA (wspólnie z olsztyńską prokuraturą prowadzi śledztwo dotyczące m.in. jego osoby), salę sejmiku opuścili radni PiS. - Był to nasz zdecydowany protest przeciwko ograniczeniu zasad demokracji przez marszałka - tłumaczy tę decyzje Piontkowski. - Nie chcieliśmy również uczestniczyć w szopce medialnej, którą zorganizował marszałek - dodaje radny. Na granicy niezbędnego kworum nad wnioskiem o odwołanie marszałka głosowano bez udziału radnych PiS. Wynik głosowania nie mógł być więc inny niż ten satysfakcjonujący marszałka. Chociaż tak naprawdę udział w nim radnych PiS niczego by nie zmienił, gdyż w podlaskim sejmiku koalicja PO - PSL ma 16 głosów, PiS - 11, pozostałe 3 mandaty mają radni SLD, którzy są cichymi koalicjantami rządzących.
Na sesję sejmiku przyszedł m.in. prezydent Białegostoku Tadeusz Truskolaski, który nawet jednym słowem nie skomentował całego procederu. Przeciwnie - po tym jak okazało się, że będzie on dalej pełnił swoją funkcję, będąc obciążony prokuratorskimi zarzutami, jeszcze mu pogratulował. Pod koniec lutego olsztyńska prokuratura postawiła marszałkowi województwa podlaskiego Jarosławowi Dworzańskiemu zarzuty przekroczenia uprawnień, związane z zatrudnianiem na stanowiska urzędnicze, oraz zarzut "przyjęcia obietnicy korzyści osobistej". Prokuratura zarzuca marszałkowi, że ten w okresie od lipca do grudnia 2009 roku jako wysoki funkcjonariusz publiczny, wykorzystując przyznane mu uprawnienia, podjął działania z naruszeniem zasad otwartego i konkurencyjnego naboru na stanowiska urzędnicze i zatrudnił w urzędzie marszałkowskim Cezarego M., Urszulę A., Zbigniewa K., Macieja B. Ponadto miał przyjąć od Ignacego J., wicemarszałka województwa, propozycję poparcia listy projektów z dofinansowaniem UE, w zamian za to, że marszałek zatrudni jego krewnego.
Śledztwo do czerwca
W sumie w śledztwie zarzuty postawiono pięciu osobom, także m.in. członkowi zarządu województwa Jackowi P. i byłemu wicemarszałkowi Ignacemu J., a także dyrektorowi gabinetu marszałka Zbigniewowi Nikitorowiczowi. Żaden z nich nie przyznał się do zarzucanych czynów. Zarzuty dotyczą przekroczenia uprawnień związanych z zatrudnianiem na stanowiska urzędnicze oraz "przyjęcia obietnicy korzyści osobistej". Marszałek Jarosław Dworzański, wicemarszałek Jacek Piorunek oraz Zbigniew Nikitorowicz są wysoko postawionymi członkami podlaskich struktur PO. Kiedy usłyszeli prokuratorskie zarzuty, zawiesili swoje członkostwo w tej partii.
Śledztwo wspólnie z CBA prowadzi olsztyńska prokuratura. - Spodziewam się, że śledztwo to może potrwać do końca czerwca tego roku. Nie mogę jednak zagwarantować, że w tym czasie uda się nam to postępowanie zakończyć - mówi prokurator Piotr Miszczak, prowadzący to śledztwo w olsztyńskiej prokuraturze okręgowej. - Obecnie analizujemy liczne materiały zgromadzone w tej sprawie. Konfrontujemy zeznania podejrzanych. Na razie nie zamierzamy przedstawiać kolejnych zarzutów ani stawiać ich kolejnym osobom - dodaje. Dochodzenie w sprawie, którą prowadzi olsztyńska prokuratura, objęła swoim nadzorem Prokuratura Apelacyjna w Białymstoku. - Sprawę objęliśmy nadzorem służbowym. Wszystkie decyzje dotyczące śledztwa podejmowane są w Olsztynie, jednak my kontrolujemy kierunki tego postępowania. Nasz prokurator prowadzący ten nadzór może na bieżąco zapoznawać się z aktami sprawy, wyrażać stanowisko co do podjętych działań - usłyszeliśmy od Janusza Kordulskiego, rzecznika białostockiej prokuratury apelacyjnej.
Adam Białous
Nasz Dziennik 2011-04-06

Autor: jc