Marsz dla Życia
Treść
Rozmowa z Pierre'em Vouters'em, członkiem zarządu stowarzyszenia Laissez les Vivre (Pozwólcie im Żyć)
Państwa stowarzyszenie jest jednym z głównych organizatorów jutrzejszego Marszu dla Życia. Jak zrodziła się idea tego typu manifestacji?
- Nasze marsze organizowane są od 2004 roku. Przełomowy był jednak rok 2005, w którym przypadła smutna 30. rocznica zalegalizowania we Francji przerywania ciąży. Wówczas francuskie stowarzyszenia pro-life doszły do wniosku, że należy się zorganizować i wspólnie, bardziej skutecznie, protestować przeciw szerzącej się kulturze śmierci. Utworzono wówczas grupę skupiającą 10 największych francuskich stowarzyszeń prorodzinnych. Chodzi nam przede wszystkim o złamanie tabu dotyczącego przerywania ciąży i otwarcie debaty o konsekwencjach fizycznych, socjalnych, psychologicznych, demograficznych, politycznych, kulturalnych, moralnych i duchowych przerwania ciąży. Domagamy się likwidacji ustawy dopuszczającej zabijanie poczętych dzieci, zastąpienia jej systemem pomocy macierzyństwu i przyjęciu życia. Nasze stowarzyszenie ma też swoje oddziały branżowe. Istnieją grupy lokalne, regionalne i struktury studenckie, personelu medycznego, a także grupa parlamentarna.
Paryski Marsz dla Życia zaczyna stawać się międzynarodową manifestacją przeciw szerzącej się w Unii Europejskiej maltuzjańskiej, ateistycznej wizji człowieka, rodziny, społeczeństwa, masońskim porządkom społecznym.
- Tak, od kilku lat w naszych marszach coraz liczniej uczestniczą delegacje zagraniczne. W tym roku przybędą obrońcy życia z 6 krajów europejskich. Najwięcej będzie Belgów protestujących nie tylko przeciw aborcji, ale też przeciwko zalegalizowanej u nich eutanazji.
Przed jakimi niebezpieczeństwami stoi obecnie francuska rodzina?
- Stowarzyszenia prorodzinne obawiają się dalszej degradacji kondycji francuskiej rodziny i uchwalenia ustaw godzących w godność człowieka, wychodzących naprzeciw kulturze śmierci. Można podać już dwa konkretne przykłady potwierdzające te obawy. W grudniu ub.r. Zgromadzenie Narodowe przyjęło ustawę zezwalającą ośrodkom Protekcji Macierzyństwa i Dziecka (PMI) na dystrybucję środków umożliwiających aborcję chemiczną. Placówki, które z nazwy mają bronić matki i dziecka, teraz będą mogły zabijać dzieci. Proszę zwrócić uwagę na to, jak deformuje się, zdawałoby się jednoznaczne pojęcia, nadając im zupełnie inny sens lub nazywając w "ukryty" sposób zbrodnicze akty. Pierwsze zdanie w ustawie Veil mówi, że Francja broni człowieka od jego poczęcia, ale w drugim stwierdza się, że jednak w pewnych przypadkach można go zabić. Na co dzień nie używa się nawet określenia "przerywanie ciąży", tylko "niewinnego" skrótu IVG. Ostatnio na klonowanie mówi się "transformacja jądrowa". Również miesiąc temu przyjęto uchwałę rzekomo w obronie środowiska, której prawdziwym celem jest troska o finansowy interes francuskich konstruktorów samochodowych specjalizujących się w produkcji małych i średnich pojazdów. Mówił o tym jednoznacznie sprawozdawca ustawy Eric Woerth, stwierdzając, że "jest czymś bardzo ważnym dla rządu odpowiedzieć jedynie z czystych racji ekonomicznych na oczekiwania rynku samochodowego". Pod płaszczykiem wzniosłej idei ochrony środowiska walczy się o interesy Renault i koncernu PSA. Nie byłoby może w tym nic złego, gdyby nie fakt, że przyjęta ustawa jest skierowana przeciw rodzinom wielodzietnym. Wprowadza ona bowiem zniżkę na małe samochody i podwyżkę cen na duże pojazdy, niezbędne dla rodzin wielodzietnych, które w tej sytuacji będą finansować zakupy małych samochodów dla rodzin posiadających jedno lub dwoje dzieci. Ponadto od 1 stycznia, zgodnie z europejską dyrektywą, dziecko poniżej 10. roku życia nie będzie liczone, tak jak to było dotychczas we Francji, jako połowa pasażera, tylko jako osoba dorosła, co oznacza, że rodziny wielodzietne posiadające małe dzieci będą zmuszone używać dwóch samochodów do przemieszczania się z całą rodziną, co oczywiście dodatkowo zanieczyści środowisko, ale przecież, jak widać, nie o to chodziło legislatorowi.
Zgodnie z zapowiedzią Nicolasa Sarkozy'ego w roku 2008 nastąpi też modyfikacja ustawy o bioetyce i rozszerzenie praw dla par homoseksualnych. Czego obawiają się w tych zmianach francuskie stowarzyszenia pro-life?
- W naszej opinii, zapowiadane zmiany będą szły w duchu obowiązującej w Unii Europejskiej antyrodzinnej filozofii śmierci. To nie jest bez znaczenia, że na czele komisji bioetyki przygotowującej propozycje zmian stanęła Simone Veil, autorka ustawy z 1975 r. o przerywaniu ciąży. Wszystko wskazuje na to, że nowe prawo bioetyczne dopuści klonowanie terapeutyczne, które obecnie jest we Francji dość ograniczone, ale dozwolone zgodnie z unijnym minitraktatem z Lizbony. W praktyce nie ma różnicy - co stara się wmówić ludziom - między klonowaniem terapeutycznym i reprodukcyjnym, bo w klonowaniu terapeutycznym chodzi o wyhodowanie człowieka, który byłby magazynem części zamiennych dla swojego bliźniaka, a klonowanie reprodukcyjne jest identyczną procedurą wyprodukowania drugiej, takiej samej osoby. Propozycję Nicolasa Sarkozy'ego stworzenia tzw. kontraktu Unii Cywilnej, dającego takie same prawa parom homoseksualnym i małżeństwom, jest czymś bardzo niebezpiecznym dla przyszłości struktur rodzinnych. Francuskie, katolickie stowarzyszenia prorodzinne sprzeciwiają się zdecydowanie utworzeniu tego typu kontraktu, mimo że nie będzie on nosić nazwy małżeństwa. Będziemy robić wszystko, by w interesie dziecka utrzymać model rodziny składającej się z matki i ojca. Zamiary prezydenta republiki są tym bardziej zadziwiające, że trzy czwarte PACS (cywilnych paktów solidarności) zawieranych jest przez osoby heteroseksualne. Widać z tego, jak silne jest we Francji lobby homoseksualne. W planach rządu jest też stworzenie statutu tzw. trzeciej osoby, która liczy się w życiu dziecka. Według raportu opracowanego przez Dominique Versini chodzi jakoby o interes dziecka, które "wzrasta w rodzinie bez matki lub ojca, w nowej rodzinie stworzonej przez rozwiedzionych rodziców lub jest wychowywane przez parę homoseksualistów". Dominique Versini stwierdza, że pozycja tych osób wychowujących dzieci nie jest dostatecznie doceniona przez obecne ustawodawstwo francuskie. Dokonując jakoby rewaloryzacji ich pozycji, marginalizuje się rolę prawdziwych, biologicznych rodziców w życiu i wychowaniu dziecka. Efektem tego typu ustawy będzie w rzeczywistości uznanie statusu rodziny homoseksualnej.
Marsz dla Życia będzie też protestem przeciwko eutanazji. Na ile jej zalegalizowanie jest czymś realnym we Francji?
- Myślę, że jesteśmy bardzo niedaleko od jej zalegalizowania. Już prawo Leonetti z 2005 r. zezwala na tzw. eutanazję pasywną. Stąd niedaleka droga do eutanazji aktywnej, tym bardziej że na czele komisji ds. reform powołanej przez Nicolasa Sarkozy'ego stoi socjalista Jacques Attali, były doradca prezydenta Fan ois Mitterranda, który już w 1980 r. twierdził, iż "eutanazja będzie zasadniczym celem rządowym". Nie jest kwestią przypadku, że w naszej niedzielnej manifestacji najliczniejszą zagraniczną delegację będą stanowili Belgowie. Praktykowana tam eutanazja sprawia, że francuskie szpitale znajdujące się przy granicy z Belgią są przepełnione osobami w podeszłym wieku belgijskiego pochodzenia i Belgami po wypadkach. Ich rodziny wolą je leczyć we Francji, obawiając się zabicia swoich najbliższych w belgijskich placówkach zdrowia. Bieżący rok będzie więc bardzo ważny dla francuskiej rodziny i obrony katolickich zasad życia społecznego. W niedzielnym Marszu dla Życia chcemy pokazać, że będziemy o nie walczyć. Normalnej rodzinie francuskiej grozi wiele niebezpieczeństw. Nasz niedzielny marsz będzie również okazją do dania znaku rządowi, że musi się liczyć z francuskimi katolikami, którzy bronią żywotnych interesów rodziny i Francji.
Dziękuję za rozmowę.
Franciszek L. Ćwik
"Nasz Dziennik" 2008-01-19
Autor: wa