Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Marek wrobiona w doping?

Treść

Najgorszy scenariusz się sprawdził: Kornelia Marek swoich dobrych występów na Igrzyskach Olimpijskich w Vancouver nie zawdzięczała wyłącznie swojej ciężkiej pracy, lecz środkom dopingowym. Zawodniczka przyznała, że przed startami dostawała zastrzyki, ale - jak twierdzi - nie miała świadomości, iż zawierają one niedozwolone substancje. Niestety. Nawet jeśli Marek zostałaby "wrobiona" w doping, to nie zmienia faktu jego stosowania. Polski Związek Narciarski szybko podjął decyzję - biegaczka została już skreślona z kadry narodowej i grupy szkolenia olimpijskiego, straciła też stypendium. W poniedziałek o jej dalszych losach zadecyduje związkowa Komisja Dyscyplinarna i Etyki.
Wiadomość o stosowaniu przez Kornelię Marek niedozwolonych środków dopingujących z rodziny EPO (erytropoetyna) jeszcze we wtorek wieczorem przekazał Polskiemu Komitetowi Olimpijskiemu Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Wyniki badań próbki B potwierdziły wyniki pierwszych badań - Marek na igrzyskach biegała na dopingu. Reakcja Polskiego Związku Narciarskiego była błyskawiczna. Prezes Apoloniusz Tajner, wiceprezesi: Józef Pawlikowski-Bulcyk, Andrzej Wąsowicz i Leszek Krzeszowiak, oraz sekretarz generalny Grzegorz Mikuła uznali, że jedynym możliwym wyjściem jest skreślenie biegaczki z kadry narodowej i grupy szkolenia olimpijskiego. Zawodniczka straciła także stypendium.
Test antydopingowy został przeprowadzony po biegu sztafetowym 4 x 5 km, w którym Polki zajęły szóste miejsce. Badania wykazały obecność w organizmie Marek substancji z rodziny EPO. 12 marca, na żądanie zawodniczki, w olimpijskim laboratorium w Richmond przeprowadzona została analiza próbki B, która potwierdziła pierwszy wynik. PZN zażądał wyjaśnień, a oświadczenia w sprawie przedstawili już Kornelia Marek, lekarz reprezentacji Stanisław Szymanik i fizjoterapeuta Witalij Trypolski. - Zawodniczka zaznaczyła, że świadoma jest powagi sytuacji, ale nie jest w stanie określić, w jaki sposób zakazana substancja znalazła się w jej organizmie. Wierzyła, że środki, jakie przyjmuje, są dozwolone. Oświadczenie Marek prześlemy też do MKOl i FIS - poinformował Mikuła. To nie koniec sprawy. Na 22 marca zwołane zostało nadzwyczajne posiedzenie zarządu związku, a wyjaśnieniem sprawy Marek zajmie się Komisja Dyscyplinarna i Etyki.
W wersję Kornelii Marek wierzy Wiesław Cempa, trener kadry. - Kornelię znam od czterech lat. Nie sądzę, by mogła świadomie zdecydować się na taki krok, chociaż dziś na zimne trzeba dmuchać i takiej ewentualności nie można wykluczyć. Mam nadzieję, że sprawa zostanie dogłębnie wyjaśniona - podkreślił w rozmowie z PAP. Jak przyznał, w trakcie jego 15-letniej pracy trenerskiej po raz pierwszy się zdarzyło, by jego zawodnik sięgał po niedozwolone substancje. - Obejmując kadrę mix, mówiłem całej grupie, że nie jestem policjantem czy katem. Podkreślałem, że nasz wspólny wysiłek musi być oparty na głębokim zaufaniu. Bez niego marny będzie efekt naszej pracy. I nie miałem wcześniej żadnych zastrzeżeń - dodał. Cempa przyznał, że do końca miał nadzieję, iż przy badaniu próbki A zaszła pomyłka. Laboratorium nie popełniło jednak błędu. Według jego pierwszych ustaleń środek dopingowy niekoniecznie musiał być podany Marek w Vancouver, mogło to nastąpić przez igrzyskami. Cempa jednak nie chciał przesądzać o prawdziwości tej wersji.
Wstydliwy epizod
Po igrzyskach w Vancouver kibice byli dobrej myśli - były medale "pewniaków", były medale "niespodzianki"... Nikt jednak się nie spodziewał, że którykolwiek z naszych zawodników sięgnie po doping. Wiadomo było, że igrzyska pod względem zwalczania nieuczciwych zawodników będą rekordowe. W sumie laboratorium przebadało dwa tysiące próbek, żaden ze sportowców nie został przyłapany na dopingu, choć w kilku przypadkach po wykryciu podwyższonego poziomu hemoglobiny zastosowano profilaktycznie zawieszenie w startach na pięć dni. Budżet programu antydopingowego związanego z igrzyskami wyniósł 10,5 mln euro. Niestety. Polka jako pierwsza i na razie jedyna usłyszała zarzut stosowania niedozwolonych środków. W historii zimowych igrzysk olimpijskich jest ona drugim polskim (w 1988 r. podwyższony poziom testosteronu stwierdzono u Jarosława Morawieckiego) i 14. w historii sportowcem, którego przyłapano na dopingu.
Przypadek Kornelii Marek spowodował, że dyskusja o problemie dopingu wśród sportowców powróciła, a wraz z nią pomysły na walkę z tym zjawiskiem. Czy wystarczająco dotkliwą karą dla zawodnika - oprócz ryzyka utraty zdrowia związanego ze stosowaniem dopingu - jest dyskwalifikacja? Co zrobić z osobami, które podają zawodnikom niedozwolone środki? Czy groźba kary do dwóch lat więzienia wystarczy?
Sprawa Marek ma także zespołowy wymiar. O szóstą lokatę w sztafecie walczyły jeszcze trzy biegaczki - Justyna Kowalczyk, Paulina Maciuszek i Sylwia Jaśkowiec - o ile o przyszłość Kowalczyk nie musimy się martwić, to pozostaje pytanie, jak weryfikacja wyników sztafety wpłynie na karierę Maciuszek i Jaśkowiec. Czy będą mogły liczyć na stypendium pozwalające im spokojnie myśleć o kolejnych igrzyskach?
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-03-18

Autor: jc