Marek Jurek nie wraca do Prawa i Sprawieliwości
Treść
Na wieczornym posiedzeniu klubu parlamentarnego Prawa i Sprawiedliwości prezes PiS Jarosław Kaczyński na następcę Marka Jurka na fotelu marszałka Sejmu wskazał wicepremiera Ludwika Dorna. Wczorajsze spotkanie Jurek - Kaczyński zakończyło się fiaskiem. Marek Jurek nie wraca do Prawa i Sprawiedliwości. Głosowanie nad wyborem marszałka zaplanowano na dzisiaj.
Premier Jarosław Kaczyński przedstawił Markowi Jurkowi propozycję tolerancji dla poglądów chrześcijańsko-narodowych w Prawie i Sprawiedliwości. Tolerancja miałaby polegać na tym, że marszałkowi Sejmu wybaczony byłby "wybryk" polegający na jego rezygnacji. Zwolennicy Marka Jurka mogliby natomiast założyć sobie w ramach PiS swego rodzaju koło dyskusyjne. - Nie było porozumienia co do tego, jak ma klub pracować i czy będzie reprezentował politykę zgodną z naszymi przekonaniami - mówił Marek Jurek po spotkaniu z premierem. Jak zaznaczył, zabrakło też wspólnej oceny tego, co działo się w klubie PiS w czasie prac nad zmianami w Konstytucji. Teraz Jurek, jak zadeklarował, zajmie się tworzeniem Prawicy Rzeczypospolitej. Dziś już formalnie ma być zarejestrowane koło poselskie Prawicy RP.
Zdaniem Artura Zawiszy, który wraz z Markiem Jurkiem opuścił PiS, propozycje premiera obudowane były "doktryną Karskiego": "dzisiaj obiecać im wszystko, a przyjdzie dzień tworzenia list wyborczych...". - Tutaj nie chodzi o los poszczególnych ludzi, ale o poglądy chrześcijańsko-społeczne w partii. O to, czy są one jej fundamentem, czy też "mogą być tolerowane". To jest zasadnicza różnica - ocenia Zawisza. Jego zdaniem, kryzys społeczny, który mamy w Hiszpanii czy we Francji, to efekt tego, że partie prawicowe odeszły od tego elementu chrześcijańskiego. - Może dlatego odeszły, iż sądziły, że jest on na tyle mocny i nie ma go co bronić. Potem zaczęły go podważać, a później były już przyzwyczajone, że w tych sprawach nie zajmują stanowiska. PiS staje się taką partią, która doprowadzi do drugiej Hiszpanii w Polsce - uważa Zawisza.
Jeszcze przed spotkaniem premier Jarosław Kaczyński zapowiadał, że nie będzie ono miało charakteru kurtuazyjnego. - Będzie to spotkanie, podczas którego przekonam marszałka do tego, że jego miejsce jest w PiS, a to, co się zdarzyło w ostatnich dniach, to jest "incydent", o którym warto zapomnieć - mówił premier. Szef rządu obiecywał, iż wracając do PiS, Jurek pozostanie na zajmowanych stanowiskach - marszałka Sejmu oraz wiceprezesa PiS. To samo tyczy się pozostałych posłów, którzy wraz z Jurkiem opuścili Prawo i Sprawiedliwość.
Marszałek Sejmu swój powrót warunkował m.in. jasną deklaracją, że Prawo i Sprawiedliwość będzie wykonywać zadania "przyjęte wobec polskiego społeczeństwa" w kwestiach dotyczących praw rodziny oraz ochrony życia.
Fiasko rozmów Marka Jurka z Jarosławem Kaczyńskim sprawiło, że dzisiaj dojdzie do wyboru nowego marszałka Sejmu. Posłowie zagłosują nad wskazaną przez Kaczyńskiego kandydaturą Ludwika Dorna. Koalicjanci z Samoobrony i Ligi Polskich Rodzin deklarowali poparcie dla kandydata, kórego miało zgłosić PiS, za wyjątkiem... Marka Jurka. Jeszcze przed kilkoma dniami, gdy nazwisko wicepremiera pojawiło się na giełdzie ewentualnych następców Jurka, Dorn stanowczo zaprzeczał, że zostanie marszałkiem. Premier Kaczyński musiał być jednak bardzo sugestywny i Ludwikowi Dornowi nie pozostawił innego wyboru, jak tylko wyrażenie zgody na kandydowanie.
Artur Kowalski
"Nasz Dziennik" 2007-04-27
Autor: wa