Manipulatorzy wkraczają do akcji
Treść
Instytut Spraw Publicznych zaproponował sejmowej Komisji Ustawodawczej wprowadzenie do ordynacji wyborczej nowej instytucji - głosowania przez pełnomocników. Jej przyjęcie oznaczałoby zerwanie z najistotniejszą zasadą polskiego prawa wyborczego - osobistego głosowania, i otwierałoby drogę do manipulacji wyborami na niespotykaną od czasów PRL skalę.
Instytut Spraw Publicznych - placówka sponsorowana przez Fundację Batorego, założoną przez miliardera George'a Sorosa - wystąpił do sejmowej Komisji Ustawodawczej z propozycją wprowadzenia do polskiego prawa wyborczego instytucji głosowania przez pełnomocników. Głosowanie za pośrednictwem innej osoby dotyczyłoby osób niepełnosprawnych oraz tych, które ukończyły 75 lat. - Oceniamy, że z tego rozwiązania mogłoby skorzystać ok. 3,5 mln osób - powiedziała szefowa Instytutu prof. Lena Kolarska-Bobińska. Przedstawiła ona gotowe projekty zapisów ordynacji wyborczej. Wynika z nich, że osoba pragnąca udzielić pełnomocnictwa musiałaby zwrócić się z pisemnym wnioskiem do gminy, podając dane swoje i pełnomocnika. Sam akt udzielenia pełnomocnictwa byłby dokonywany w obecności przedstawiciela gminy w dowolnym miejscu, nawet w mieszkaniu osoby niepełnosprawnej. Pełnomocnik miałby prawo pobrać kartę do głosowania i oddać głos za tę osobę. Nie byłoby żadnej możliwości sprawdzenia, czy głosował tak, jak ona sobie życzy - więź między nimi oparta byłaby wyłącznie na zaufaniu. Jedna osoba mogłaby przyjąć najwyżej dwa pełnomocnictwa. - Chodzi nam o to, aby umożliwić korzystanie z praw obywatelskich osobom niepełnosprawnym i starszym, które same nie są w stanie pójść do lokalu wyborczego - tłumaczyła Kolarska-Bobińska, podkreślając, że za rozwiązaniem tym opowiedziały się stowarzyszenia opieki nad niepełnosprawnymi.
Spośród pięciu pozytywnych opinii załączonych do projektu trzy brzmią identycznie, co oznacza, że szefowie stowarzyszeń opiekujących się niepełnosprawnymi podpisali tylko jednakowo brzmiący, szablonowy tekst (przez kogo dostarczony?). Jedna z opinii, nie negując samej instytucji pełnomocnika, zawiera daleko idące propozycje rozwiązań zabezpieczających przed nadużyciem zaufania przez nieuczciwych pełnomocników, a kończy się zdaniem, że niezależnie od instytucji pełnomocnika "optymalne byłoby stworzenie niepełnosprawnemu wyborcy możliwości głosowania w miejscu zamieszkania". Tylko jedna opinia sprzeciwia się inicjatywie Instytutu Spraw Publicznych. Zawiera ona bardzo pogłębioną analizę projektu. "Uważamy, że wprowadzenie instytucji pełnomocnika, który miałby głosować za osobę niepełnosprawną lub starszą, jest prostą drogą do fałszowania wyborów, a tego rodzaju ułatwienia posłużą przede wszystkim ugrupowaniom politycznym, które nie mają skrupułów w wyborze środków prowadzących do zaistnienia w parlamencie" - napisali przedstawiciele Fundacji SYNAPSIS, prowadzącej poradnie m.in. dla osób z problemami psychicznymi.
"Nie jest przekonywający argument, że niektórym potencjalnym wyborcom może zaszkodzić dowiezienie do lokalu - osoby w takim stanie zdrowia przebywają na ogół w placówkach zamkniętych, a w nich organizowane są lokale wyborcze z możliwością głosowania bez opuszczania łóżka" - zaznaczyli autorzy opinii. Zwrócili następnie uwagę, że osobą niepełnosprawną jest też osoba z upośledzeniem umysłowym, z autyzmem, a także niesłysząca. "Dojście do lokalu wyborczego nie jest dla takich osób problemem, natomiast niesłychanie łatwo jest nimi manipulować, co pełnomocnicy mogą wykorzystać" - podkreślili.
"Sądzimy, że w sprawie udziału w głosowaniu osób niepełnosprawnych intelektualnie, psychicznie lub społecznie, naprawdę ważnym problemem jest zrozumienie przez nie sensu, znaczenia i konsekwencji udziału w wyborach (...). Na to, aby świadomie brały udział w wyborach, potrzebny jest specjalny program edukacyjny dostosowany do ich możliwości percepcji i sposobu postrzegania świata (...). Może Instytut Spraw Publicznych pomyśli o opracowaniu takiego programu? Byłby to niezmiernie cenny wkład w aktywizację społeczną osób niepełnosprawnych" - zauważyli na koniec z przekąsem autorzy opinii.
Druga propozycja zmiany w ordynacji wyborczej, przedstawiona przez prof. Kolarską-Bobińską, polega na zastąpieniu dotychczasowych obwieszczeń wyborczych listami z informacją o wyborach skierowanymi indywidualnie do każdego wyborcy. Obowiązek wysłania listów do ponad 30 milionów wyborców ciążyć miałby na gminach. Żeby obniżyć koszty operacji, ISP proponuje samorządom posłużenie się... gońcami (!). Urzędników gminnych zachęca do tego rozwiązania, argumentując, że nie będą musieli dyżurować po godzinach pracy przy spisach wyborczych, które i tak mało kto sprawdza. Autorzy propozycji wyjaśniają bez ogródek, iż chodzi o to, by wyborca miał wrażenie, że "państwo o mnie dba". Zarówno instytucja pełnomocnika, jak i indywidualnych listów do wyborców mają za cel zwiększenie frekwencji przy urnach w nadchodzących wyborach poprzez uruchomienie tych grup społecznych, które nigdy dotąd nie głosowały.
Przypomnijmy, że to właśnie Instytut Spraw Publicznych przeforsował przed rokiem zapis, iż referendum europejskie ma trwać 2 dni, a w trakcie głosowania będzie podawana frekwencja. Dzięki tym zapisom ówcześni entuzjaści UE zdołali przeforsować akcesję, uzyskując wiążący wynik głosowania, mimo że za wstąpieniem do Unii opowiedziała się faktycznie mniejszość Polaków - część przeciwników, słysząc, że frekwencja jest niska, nie poszła do urn.
Małgorzata Goss
"Nasz Dziennik" 2005-03-14
Autor: ab