Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Mam poprawiać życiowe wyniki

Treść

Rozmowa z Konradem Niedźwiedzkim, panczenistą AZS Zakopane

Jest Pan zadowolony z dotychczasowego przebiegu przygotowań do sezonu?
- Jak najbardziej. Zwykle rozpoczynaliśmy treningi w okolicach maja, teraz z powodu zaległości na uczelniach musieliśmy przesunąć termin na koniec czerwca. Na szczęście nie odbiło się to negatywnie, pracowaliśmy mocno i jestem dobrej myśli. Za nami kilka obozów, m.in. w Erfurcie, Krynicy, Berlinie i na Łotwie. Przez pewien czas trenowaliśmy wraz z kadrą polskich short-trackowców, troszeczkę się nawzajem pouczyliśmy od siebie. W połowie października mieliśmy kontrolne starty w Erfurcie, wypadły obiecująco. Wygrałem wyścig na 1500 m, uzyskując przy okazji dobry czas - 1.48,9 min. Przyznam szczerze, iż na tym etapie przygotowań nigdy nie byłem tak szybki. Nieźle było i na 3000 m, gdzie zająłem drugie miejsce.
Ogólnie mówiąc, jestem zatem zadowolony. Mamy nową ekipę, przyszli młodzi, utalentowani zawodnicy, wszyscy ostro pracujemy, niekiedy trzy razy dziennie. Powoli kompletujemy także sztab szkoleniowy, jest już fizjoterapeuta, lekarz. Wierzę, że w takim składzie dotrwamy do igrzysk w Vancouver.

Poprzedni sezon był dla Pana bardzo dobry, udane występy na olimpiadzie w Turynie i później na mistrzostwach świata w wieloboju rozbudziły nadzieję i zarazem podniosły poprzeczkę.
- To prawda, ubiegły sezon był dobry, kilka razy sam siebie zaskoczyłem. Byłem zadowolony z czasów i wyników, i faktycznie podniosłem poprzeczkę. Ale na tym sport przecież polega, człowiek trenuje po to, by się doskonalić i stawać coraz lepszym. Mam świadomość, że nie śpi i konkurencja, wszyscy rywale pracują mocno. Nikt nie może próżnować. Przede mną nowy sezon, nowe wyzwania.

Zwykle razem z tatą, który jest obecnie trenerem reprezentacji Polski, planował Pan systematyczny, ale stopniowy krok po kroku rozwój kariery. Czy nadal jak tak samo, czy też postanowiliście nieco przyspieszyć tempo?
- Nic nie zmieniamy. Taki plan wyznaczyliśmy sobie przed laty i na razie dobrze na nim wychodzimy. Nie chcemy żadnych skoków, radykalnych zmian. Dlatego nie zakładamy, iż w danym sezonie muszę zdobyć to i to, a na danej imprezie wywalczyć konkretne miejsce. Najważniejszy jest postęp. Chcemy, abym biegał coraz szybciej, pewniej, systematycznie poprawiał czasy. Tata nie żąda ode mnie, abym przywoził medale z mistrzowskich zawodów, ale ciągłego progresu czasów już tak. Taki też jest nasz cel na najbliższy sezon. Mam bić swoje życiowe wyniki i zbliżać się do światowej czołówki. Zwracamy uwagę na technikę jazdy, jej swobodę, która w ogromnym stopniu decyduje o sukcesie, względnie jego braku.

Nad czym szczególnie pracował Pan przez ostatnie miesiące?
- W ubiegłym sezonie najważniejszą imprezą były igrzyska olimpijskie, stąd najwięcej uwagi zwracaliśmy na mój koronny dystans, 1500 m. Nie chcieliśmy się rozdrabniać na pozostałe. Dużo pracowaliśmy zatem nad szybkością, wysiłkiem beztlenowym, abym w tej konkretnej konkurencji mógł wypaść jak najlepiej. Teraz jest rok luźniejszy, nie ma tak spektakularnych zawodów, dlatego postanowiliśmy większą uwagę zwrócić na długie dystanse, które są jak na razie moją piętą achillesową. Mam nadzieję, że powoli się to będzie wyrównywało.
I przyznam, że jestem optymistą. Kiedy rozmawialiśmy z tatą i analizowaliśmy taśmy wideo, zwrócił on uwagę, że moja technika się nie zmieniła. To dobra wiadomość, bo jest nadal komfortowa, swobodna, jeździ mi się bardzo dobrze. Zajęcia z short-trackowcami pozwoliły mi znacznie poprawić się na wirażu, czuję tego efekty.

Najważniejsza impreza sezonu to mistrzostwa świata na dystansach w Salt Lake City?
- Tak, i chcemy do niej przygotować się jak najlepiej. W tym sezonie przykładamy się do startów w drużynie, mamy nadzieję jak najlepiej wypadać na Pucharach Świata. Przed nami dużo zawodów, pewnie nie we wszystkich wystąpimy, bo gdyby tak było, siły mogłyby się nam skończyć w styczniu (śmiech), a mistrzostwa świata są w marcu. Indywidualnie chcę poprawić się na moim ulubionym dystansie 1500 m. A w jakiej jesteśmy formie, przekonamy się już niedługo - pierwsze PŚ już w listopadzie.

Dziękuję za rozmowę.
Piotr Skrobisz



Reprezentacja polskich łyżwiarzy szybkich jest obecnie w Berlinie, gdzie szlifuje formę przed rozpoczynającym się wkrótce nowym sezonem. Już w listopadzie czekają ją starty w trzech zawodach Pucharu Świata: w Heerenveen, Berlinie i Moskwie. Wcześniej, bo 28 i 29 października, w stolicy Niemiec nasi zawodnicy odbędą wewnętrzne eliminacje, które wyłonią skład kadry na pucharowe zmagania. Największymi gwiazdami ekipy są olimpijczycy Katarzyna Wójcicka i Konrad Niedźwiedzki (oboje AZS Zakopane), których stać na rywalizację z najlepszymi. Jedną z "nowych twarzy" jest Marcin Goszczyński. Do niedawna mieszkał w Kanadzie, teraz otrzymał zgodę Międzynarodowej Unii Łyżwiarskiej na reprezentowanie Polski. W kadrze nie ma natomiast czołowego naszego panczenisty Pawła Zygmunta, który najprawdopodobniej zakończy karierę.
Najważniejszą imprezą sezonu będą marcowe mistrzostwa świata na dystansach w Salt Lake City.
Pisk

"Nasz Dziennik" 2006-10-25

Autor: wa