Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Małysz nie odpuszcza

Treść

Adam Małysz to twardy i niesamowicie ambitny człowiek. Kilka dni wystarczyło, aby zapomniał o ciężkim upadku na Wielkiej Krokwi i z nadzieją wypowiadał się o kolejnych konkursach Pucharu Świata. Do Willingen, gdzie w weekend rywalizować będą skoczkowie, nie tylko się wybrał, ale liczy też na dobre miejsce i zmniejszenie straty do wyprzedzających go w klasyfikacji generalnej rywali.

W niedzielę taki scenariusz wydawał się, jeśli nie nierealny, to przynajmniej mało prawdopodobny. Małysz w trzecim zakopiańskim konkursie PŚ upadł i mocno uderzył nartą w kolano. Wszystko wyglądało dramatycznie, na szczęście skończyło się na strachu. Szczegółowe badania wykazały, że żadne struktury wewnątrz kolana nie zostały naruszone, a ból, który zawodnik odczuwał, z każdym dniem mijał. W końcu lekarze uznali, że nie ma przeszkód, by Orzeł z Wisły stanął na starcie najbliższych konkursów, co samego zawodnika szalenie ucieszyło. I to z kilku powodów. - Doświadczenie pokazuje, że rany po upadku najlepiej leczyć szybkim powrotem na skocznię. Wtedy nie ma lęku przed lataniem - podkreślił. Poza tym myśli perspektywicznie, każdy kolejny występ w PŚ traktując jako formę szerokiego przygotowania do mistrzostw świata w Oslo - najważniejszej imprezy sezonu. Na razie zajmuje czwarte miejsce w klasyfikacji generalnej cyklu. Do pierwszego Thomasa Morgensterna traci 549 punktów i wie, że go nie dogoni. Zresztą Austriak ma nad konkurentami taką przewagę, że spokojnie może szykować w domu gablotę na Kryształową Kulę. W zasięgu Polaka pozostają jednak Simon Ammann i Andreas Kofler. Szwajcar ma na koncie co prawda 118 punktów więcej, a Austriak 80, ale ten dystans przed mistrzostwami Małysz jest w stanie zniwelować. A chciałby bardzo, bo w Oslo zawodnicy będą pojawiać się na starcie w kolejności odwrotnej do miejsc zajmowanych w Pucharze. - A tak się jakoś składa, że najbardziej korzystny wiatr zazwyczaj powiewa najlepszym. Dlatego im bliżej będę "Morgiego", tym lepiej - powiedział. Z tego powodu Polak nie zrezygnował z występu w Sapporo, gdzie wcześniej nie pojawiał się przez siedem lat. W Willingen wystąpi w niedzielnym konkursie indywidualnym, na pewno zrezygnuje z dzisiejszych kwalifikacji. Rozważy start w zmaganiach drużynowych. Jeśli lekarze uznają, że kolano potrzebuje jeszcze jednego dnia odpoczynku, spasuje.
Z ogromnym zainteresowaniem będziemy też oczekiwać występu innego z naszych reprezentantów, Kamila Stocha. Zakopiańczyk błysnął w niedzielę na Wielkiej Krokwi, gdzie odniósł pierwsze w karierze zwycięstwo. Teraz ma nadzieję ponownie włączyć się do walki o najwyższe cele, zwłaszcza że jest krok od czołowej dziesiątki PŚ. Do zajmującego tę pozycję Austriaka Wolfganga Loitzla traci zaledwie osiem "oczek", a to dystans w Willingen spokojnie do nadrobienia.

Pisk

Nasz Dziennik 2011-01-28

Autor: au