Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Małysz leci po medal

Treść

Dziś o godz. 19.00, jeszcze przed ceremonią otwarcia igrzysk olimpijskich, rozpoczną się kwalifikacje do jutrzejszego konkursu skoków narciarskich na normalnym obiekcie w Whistler. To pierwsze z zawodów, których oczekujemy z medalowymi nadziejami. Faworytów do podium jest wielu, wśród nich znajduje się oczywiście Adam Małysz.
Orzeł z Wisły poleciał do Kanady w znakomitym nastroju, pełen wiary w możliwość zrealizowania swojego największego marzenia. Osiem lat temu w Salt Lake City zdobył dwa olimpijskie medale: srebrny i brązowy. Przeszedł do historii, bo jeszcze nigdy żaden polski sportowiec na jednych zimowych igrzyskach nie stał dwukrotnie na podium. Wówczas wielu kibiców, komentatorów wynik pochodzącego z Wisły zawodnika przyjęło z mieszanymi uczuciami. Medale niby cieszyły, ale z drugiej strony Polak był faworytem do złota... Sam Małysz uciął wszelkie rozważania, szczerze ciesząc się ze swojego sukcesu. Cały czas powtarzał jednak, że marzy o olimpijskim złocie. To jedyne trofeum, jakiego brakuje mu w kolekcji. Kilka tygodni temu nasz najbardziej utytułowany skoczek złapał formę, która pozwala wierzyć, że w Vancouver stanie na podium. Być może nawet na najwyższym stopniu.
Do Kanady wyleciał w poniedziałek, kilka dni później od kolegów. Przyznał, że jego organizm nie potrzebuje dużo czasu na aklimatyzację do nowych warunków. Pierwszy dzień w Whistler był jednak trudny, głównie przez uciążliwą kontrolę antydopingową. Z każdym dniem samopoczucie Małysza się poprawiało i wreszcie sam oznajmił: "Jest dobrze". W środę podczas oficjalnych treningów skakał bardzo dobrze. Za każdym razem przekraczał granicę 100 m, plasował się w ścisłej czołówce. Ustępował co prawda Simonowi Ammannowi (to wręcz nieprawdopodobne, jak długo Szwajcar utrzymuje wysoką dyspozycję), ale lądował dalej od Austriaka Gregora Schlierenzauera. Wybornie spisywał się również rodak tego ostatniego Thomas Morgenstern. Faworytów do podium jest jednak więcej, cała austriacka kadra może powalczyć o medale, mocny jest Norweg Anders Jacobsen, nie należy zapominać o Finie Janne Ahonenie. Aby zrealizować swoje marzenie, Małysz będzie musiał skoczyć idealnie, bezbłędnie. To trudne, ale Polak czuje się świetnie. - Na treningach latało mi się bardzo dobrze, skocznia była dobrze przygotowana. Nie mam też żadnych problemów z kombinezonami, udało się je idealnie dopasować - powiedział.
A pozostali nasi reprezentanci? Podczas środowych treningów błysnął Stefan Hula, który "przeskoczył" wszystkich, uzyskując aż 108 metrów. Tak daleko nie poleciał nikt, tyle że Polak startował z dużo wyższej belki. Igrzyska rządzą się jednak swoimi prawami, tu nie można wykluczyć niespodzianki. Czy osiem lat temu w Salt Lake City ktoś się spodziewał, że dwa złote medale zgarnie Ammann? Nikt.
Piotr Skrobisz
Nasz Dziennik 2010-02-12

Autor: jc