Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Małysz: Kończę karierę

Treść

Adam Małysz nie zdobył wczoraj drugiego medalu rozgrywanych w Oslo mistrzostw świata w narciarstwie klasycznym. Nasz utytułowany reprezentant w konkursie na dużej skoczni zajął jedenaste miejsce, a kilkadziesiąt minut później przeciął wszystkie spekulacje odnośnie do końca swojej kariery. - Ostatni skok oddam 26 marca na pokazowych zawodach w Zakopanem - przyznał. Tym samym już wiemy, że po sezonie Orzeł z Wisły, jeden z najwspanialszych polskich sportowców w historii, pożegna się z kibicami.
Wczoraj Małysz marzył o kolejnym, siódmym medalu w dziejach swych występów na mistrzostwach świata. Szósty, brązowy, wywalczył w sobotę, podczas zawodów na normalnej skoczni w stolicy Norwegii. Był faworytem także konkursu czwartkowego. Doskonale fruwał podczas serii treningowych, a przy okazji dzierżył dumny tytuł "króla Holmenkollen". Na dużym obiekcie w Oslo odniósł najwięcej zwycięstw w karierze (i zarazem w historii), aż pięć. Co prawda zwyciężał na starej skoczni, wyburzonej w 2008 roku, ale i na nowej (postawionej w tym samym miejscu) czuł się świetnie i doskonale odnajdywał. Tak więc zawodów oczekiwał z nadziejami, podobnie jak i my. Niestety, tym razem nie udało mu się stanąć na podium. O wszystkim zadecydował pierwszy skok, nieudany. Małysz spóźnił odbicie, potem robił, co mógł, ale przy niekorzystnym, tylnym wietrze, nie był w stanie pofrunąć daleko. Uzyskał tylko 126 m, co wystarczyło do 13. miejsca. Odległego. Doskonale spisał się za to drugi z naszych reprezentantów, Kamil Stoch. Zakopiańczyk o metr przekroczył granicę 130 i był szósty, z niewielką stratą do trzeciego Norwega Andersa Bardala. Prowadził - a któż by inny - Austriak Thomas Morgenstern.
Rok temu, po pierwszej serii konkursu Pucharu Świata w Oslo, Małysz był siedemnasty, genialny skok w finałowej pozwolił mu awansować na drugie. Po cichu wierzyliśmy, że historia się powtórzy, niestety, nic takiego się nie zdarzyło. Polak, owszem, w drugiej próbie poprawił się, ale nie na tyle, by móc pomarzyć o medalu. Gorzej, że presji nie wytrzymał Stoch. Świadomość szansy usztywniła zakopiańczyka, który nie dość, że poleciał dużo krócej, to jeszcze wywrócił się przy lądowaniu. W ten sposób prysły nadzieje na sukces. Presja sparaliżowała również zajmujących drugie i trzecie miejsce Norwegów: Andersa Jacobsena i Bardala. Obaj solidarnie kompletnie zawalili swe próby i stracili miejsca na podium. Kapitalnie skoczył za to Gregor Schlierenzauer. Młody Austriak, przeżywający w tym sezonie różne wahania (kontuzja, potem problemy z formą), wykorzystał korzystny wiatr, uzyskał aż 134,5 m i... zwyciężył! Morgenstern, pewny, zdawało się, kandydat do triumfu, skoczył bowiem "tylko" 131 m i złoto przegrał z rodakiem o zaledwie 0,3 punktu!
Wszystko to, co działo się wczoraj na Holmenkollen, zeszło jednak na dalszy plan po deklaracji Małysza, którą ogłosił kilkadziesiąt minut po konkursie. - Kończę karierę. Był to mój ostatni indywidualny konkurs na mistrzostwach świata, do końca sezonu będą oczywiście skakał, ale potem już nie. Z kibicami pożegnam się 26 marca, podczas pokazowych zawodów w Zakopanem - oświadczył Orzeł z Wisły. Jak dodał, ta szalenie trudna decyzja nie wzięła się z niczego, z impulsu. O tym, że pożegna się teraz, postanowił już przed zeszłorocznymi igrzyskami olimpijskimi w Vancouver. Chciał tylko wystartować jeszcze w Oslo i powalczyć o kolejny medal do kolekcji. - Chciałem też zejść ze sceny jako zwycięzca, będąc w formie, nie rozmieniać się na drobne. Dlatego kończę w tym momencie. Coraz trudniej przychodziło mi przygotowywanie się do rywalizacji, musiałem pracować dużo ciężej od młodszych kolegów - dodał.
A co dalej, jakie plany na przyszłość ma jeden z największych polskich sportowców? Ma - to pewne, sam zresztą przyznał, że na brak różnorakich propozycji nie może narzekać. Coś więcej na ten temat powie mniej więcej w połowie kwietnia, gdy nieco odpocznie i ochłonie po trudach sezonu. Ostatniego w karierze. Szkoda...
Piotr Skrobisz
Wyniki:
1. Gregor Schlierenzauer (Austria) 277,5 pkt (130+134,5), 2. Thomas Morgenstern (Austria) 277,2 (133+131), 3. Simon Ammann (Szwajcaria) 274,3 (129,5+134,5), 4. Andreas Kofler (Austria) 269,6 (129,5+134), 5. Matti Hautamaeki (Finlandia) 266,2 (134,5+129), 6. Michael Uhrmann (Niemcy) 264 (133+129)... 11. Adam Małysz 257,6 (126+130,5), 19. Kamil Stoch 235,7 (131+124,5), 21. Piotr Żyła 232,9 (121+124,5).
Nasz Dziennik 2011-03-04

Autor: jc