Mało solidarnie
Treść
Lider "Solidarności" Piotr Duda rocznicę Sierpnia ´80 chciał obchodzić z premierem, prezydentem i Lechem Wałęsą. "Donald Tusk z Platformą przeszkadzał i nie pomógł stoczniom w Gdańsku i Szczecinie. Naszym prawdziwym przyjacielem był Lech Kaczyński" - oponuje Karol Guzikiewicz, szef Komisji Zakładowej "Solidarność" Stoczni Gdańskiej. Zdaniem Janusza Śniadka, byłego szefa związku, wypowiedź Piotra Dudy jest nieszczęśliwa.
Historia z selekcją gości na tegoroczne obchody 31. rocznicy podpisania Porozumień Sierpniowych w Gdańsku wciąż odbija się głośnym echem. Zaproszenia nie otrzymał m.in. Jarosław Kaczyński, prezes PiS.
- Wypowiedź Piotra Dudy w sprawie zaproszeń na tegoroczną rocznicę Sierpnia ´80, bez względu na jego intencje, okazała się bardzo nieszczęśliwa - komentuje Janusz Śniadek, wieloletni przewodniczący związku. Podczas ostatniego zjazdu został na tym stanowisku zastąpiony właśnie przez Dudę.
- Próba zachowania apolitycznego charakteru związku została odebrana jako sprzyjanie jednej opcji politycznej. Prowokowanie i wzniecanie różnych sporów przy okazji kolejnych rocznic Sierpnia ´80 stało się niestety zasadą - ubolewa Janusz Śniadek.
W jego ocenie przesłania to fakt, jak bardzo dzisiejsze elity odeszły od idei Porozumień Sierpniowych. - Obchody Sierpnia nie mają sensu, jeśli nie pochylamy się nad obszarem polskiej biedy. Tracąc wartości, tracimy wolność - dodaje Śniadek.
Przypomnijmy, że przewodniczący Piotr Duda postanowił wystosować osobiste zaproszenie jedynie do premiera Donalda Tuska i prezydenta Bronisława Komorowskiego. Do pozostałych polityków, w tym posłów, zaproszenia również wysłano, ale adresowane ogólnie do poszczególnych klubów parlamentarnych.
Przez wiele środowisk gest ten został odczytany jako manifestacja niechęci wobec lidera PiS Jarosława Kaczyńskiego. Tak odebrał to m.in. szef Komisji Zakładowej Stoczni Gdańskiej Karol Guzikiewicz, który postanowił zaprosić byłego premiera osobiście w imieniu "Solidarności" Stoczni Gdańskiej. Duda uznał jednak, że to działanie szkodzące wizerunkowi związku i element kampanii wyborczej w związku z jego kandydowaniem z listy PiS do Sejmu. W specjalnym oświadczeniu Guzikiewicz odżegnał się od tej interpretacji.
""Solidarność" Stoczni Gdańskiej zawsze była z ludźmi biednymi, zawsze walczyła, nie tylko o siebie. A przez swe działania nie byliśmy lubiani przez władze, zarówno przez rządy lewicowe, jak i liberalne wywodzące się z "Solidarności"" - podkreślił Karol Guzikiewicz. Jak przypominał, "przyjacielem i orędownikiem" "Solidarności" był prezydent Lech Kaczyński. "Zawsze mogliśmy na niego liczyć w trudnych sytuacjach. Od pewnego czasu nie mieliśmy poparcia Lecha Wałęsy, gdyż zmienił swoje orientacje polityczne. Ludzie biedni i ci, którzy go wcześniej popierali, stali się wrogami, a przyjaciółmi zostali dawni wrogowie - ludzie, którzy mają dziś pieniądze i władzę" - dodał. W ocenie Guzikiewicza po tragicznej śmierci prezydenta pod Smoleńskiem jego "naturalnym spadkobiercą" stał się jego brat Jarosław Kaczyński.
"On też był zawsze blisko nas. Nigdy nie odmówił pomocy. Gdy był premierem, podjął decyzję o prywatyzacji stoczni, by ją ratować. Dzięki temu nie jesteśmy w takiej sytuacji jak stocznie w Gdyni i Szczecinie" - napisał Guzikiewicz. "Donald Tusk razem z Platformą tylko nam przeszkadzał, nie pomógł stoczni w Gdyni i Szczecinie oraz wielu innym zakładom pracy, które stanęły przed groźbą likwidacji. Większość pracowników do dzisiaj nie ma pracy i jest bezrobotna" - spuentował lider stoczniowej "Solidarności".
Maciej Walaszczyk
Nasz Dziennik 2011-08-17
Autor: jc