Maleją szanse na uratowanie górników

Treść
Z Jerzym Likusem, byłym dyrektorem Jednostki Ratownictwa Górniczo-Hutniczego kombinatu KGHM Polska Miedź, rozmawia Magdalena M. Stawarska
Kiedy możemy mieć do czynienia z sytuacją, w której dochodzi do wybuchu metanu?
- Może być wiele przyczyn wybuchu. Jedną z nich jest nagły spadek ciśnienia, który powoduje wypłynięcie wielu gazów, w tym również metanu. W kopalniach węgla kamiennego często mamy do czynienia także z wypłynięciem dwutlenku węgla. Niewątpliwie ten rejon był monitorowany i kontrole były przeprowadzane. Jednak w przypadku takiej tragedii, która zdarzyła się w kopalni "Halemba", musiało dojść do nagłego, niespodziewanego wybuchu metanu, który również mógł być spowodowany odpowiednią temperaturą. Niewykluczone, że do tego przyczyniły się ponadto warunki atmosferyczne. W przypadku niżu barycznego, czyli nagłego spadku ciśnienia, mamy sytuację, w której dochodzi do wytworzenia podciśnienia w wyrobiskach górniczych, zwłaszcza starych. Taka sytuacja też sprzyja wybuchowi.
Jak Pan ocenia zagrożenie w kopalni "Halemba"?
- Jest ono bardzo duże. Stężenie metanu w granicach od 5 do 15 proc. stanowi zagrożenie wybuchem gazu. Jeśli do tego dodamy odpowiednie stężenie tlenu i wysoką temperaturę, to sytuacja jest bardzo niebezpieczna. Kierownictwo sztabu ratowniczego musi cały czas czuwać nad przebiegiem akcji. Jeśli atmosfera zagraża życiu ratowników, to nie powinno się ryzykować. Także w przypadku gdy mieszanina odpowiednich gazów znajduje się w strefie trójkąta wybuchowości, natychmiast trzeba wycofać ratowników, bo może to zagrażać ich życiu. Z taką sytuacją mamy do czynienia w kopalni w Rudzie Śląskiej. Świadczą o tym chociażby fakty, że wczoraj kilkakrotnie została wstrzymana akcja ratownicza. Trzeba podkreślić, że szanse na uratowanie górników z każdą chwilą maleją, ale cuda się zdarzają.
Dziękuję bardzo za rozmowę.
"Nasz Dziennik" 2006-11-23
Autor: wa