Makary Wielki - mistrz współczucia
Treść
Zwróćmy uwagę, że Makary nie zabrania diabłu wstępu do eremów braci. Wie, że to oni sami muszą odrzucić podszepty złego ducha. Nie pozostawia ich jednak samych w tym niebezpiecznym boju. Gdy bowiem dowiaduje się, że jeden z mnichów ulega złu, nie waha się iść i go uratować.
Z Makarym Wielkim już zetknęliśmy się wcześniej. Poznaliśmy jego życiorys i początki ascetycznego życia. Poniższa historia pokaże go nam jako mistrza współczucia.
Kiedy abba Makary mieszkał na wielkiej pustyni, był tam jedynym pustelnikiem, ale poniżej leżała inna część pustyni, gdzie mieszkało wielu braci. A starzec pilnował drogi; i zobaczył szatana w ludzkiej postaci, który zbliżał się, jakby miał przejść obok. Wyglądał, jakby miał na sobie bardzo podziurawiony płaszcz płócienny, a z każdej dziury zwisał mu dzbanuszek. Wielki starzec zapytał go: „Dokąd idziesz?” On odpowiedział: „Idę przypomnieć się braciom”. Starzec zaś pytał: „A na co ci te wszystkie dzbanki?” Odrzekł szatan: „Niosę braciom przysmaki”. Starzec na to: „Aż tyle?” Odpowiedział: „Tak, bo jeśli któremuś jeden nie smakuje, to mu podaję inny: spośród tak wielu na pewno przynajmniej jeden trafi mu do gustu”. I to powiedziawszy odszedł. A starzec siedział tam nadal pilnując drogi, aż póki diabeł nie powrócił. I gdy go ujrzał, zapytał: „I co, dobrze ci poszło?” Diabeł odrzekł: „Jakże mi mogło pójść dobrze?” Starzec zapytał: „Dlaczego?” A on na to: „Bo wszyscy srożą się na mnie i nikt mnie nie przyjmuje”. Starzec pytał dalej: „Więc nie masz tam żadnego przyjaciela?” A diabeł odpowiedział: „Owszem, mam jednego: ten przynajmniej mnie słucha i na sam mój widok odmienia się jak wiatr”. Rzekł starzec: „A jak się ten brat nazywa?” Diabeł na to: „Teopemptos” – i to powiedziawszy odszedł. Wtedy abba Makary wstał i poszedł na dolną pustynię. Bracia dowiedzieli się o jego przyjściu i wyszli mu naprzeciw z liśćmi palmowymi ; każdy się też przygotował, mając nadzieję, że to u niego starzec się zatrzyma. On jednak pytał, kto na tej pustyni nazywa się Teopemptos; a gdy się dowiedział, poszedł do jego celi. Teopemptos przyjął go z radością. A gdy byli sami, starzec zapytał: „Jak tam z tobą, bracie?” On odrzekł: „Dzięki twoim modlitwom dobrze”. Starzec pytał: „A nie dręczą cię pokusy?” On na to: „Na razie wszystko dobrze” – bo się bał wyjawić. Starzec rzekł: „Oto już tyle lat jestem ascetą i wszyscy mnie szanują, a mimo to mnie starego dręczy duch nieczystości”. Odpowiedział mu Teopemptos: „Wierz mi, abba, że i mnie także!” Starzec więc po kolei opowiadał mu o innych przychodzących na niego pokusach, aż tamten wszystko wyznał. Wtedy zapytał: „Jak pościsz?” On odrzekł: „Do dziewiątej”. Rzekł starzec: „Pość aż do zmroku i ćwicz się w ascezie; rozważaj Ewangelie i inne Pisma; a kiedy przyjdzie pokusa, nigdy nie patrz w dół, ale zawsze do góry, a Pan cię szybko wspomoże”. I gdy podał te zasady bratu, powrócił starzec na swoją pustynię. I znowu, pilnując drogi, zobaczył tego samego diabła i zapytał: „Dokąd to znów idziesz?” A on odrzekł: „Przypomnieć się braciom” – i poszedł. Kiedy wracał, święty go znów zapytał: „I jak tam bracia?” A diabeł na to: „Źle!” Starzec pytał: „Dlaczego?” On odrzekł: „Wszyscy są okrutni, a co najgorsze, to że nawet i ten mój posłuszny przyjaciel już też się odmienił, nie wiem czemu, i nie tylko nie chce mnie słuchać, ale zrobił się gorszy od wszystkich”. I przysiągł, że się tam już nieprędko pokaże; a to powiedziawszy odszedł, zostawiając starca. Święty zaś wrócił do swojej celi.
Historia trochę malownicza, trochę bajkowa: święty mnich żyjący u wrót dużej monastycznej osady, niczym strażnik lub odźwierny, zagradza drogę szatanowi i walczy o duszę ulegającego pokusie brata. Bajkowa? Może, ale też jak to apoftegmaty bardzo mądra.
Zwróćmy uwagę, że Makary nie zabrania diabłu wstępu do eremów braci. Wie, że to oni sami muszą odrzucić podszepty złego ducha. Nie pozostawia ich jednak samych w tym niebezpiecznym boju. Gdy bowiem dowiaduje się, że jeden z mnichów ulega złu, nie waha się iść i go uratować. Idzie właśnie do tego najsłabszego – naśladując tym samym Pana Jezusa, który poszedł w gościnę do celnika Zacheusza, który jak dobry pasterz szuka jednej zabłąkanej owcy. Ów brat jednak, Teopemptos, jest przypadkiem trudnym. Nic w tym dziwnego, że wstydzi się wyznać przed Makarym swoje słabości. Starzec jednak się nie zniechęca – zbyt młodego mnicha kocha – i aby skruszyć jego serce, otwiera przed nim, jak przed starcem!, swoje własne i wyznaje mu dręczące go pokusy. Oto mistrz współczucia, Makary, nie bez powodu nazywany Wielkim! Aby pomóc współbratu nie waha się podzielić z nim własną słabością. Nie staje przed nim jak surowy sędzia, ale jako brat, współbojownik, jak słaby, śmiertelny człowiek. Lekarstwo tak zaaplikowane zaczyna działać – Makary wie, co radzi, gdyż posługuje się tutaj własnym doświadczeniem. Dzieli się z młodym tym, co ma najcenniejsze. Nasz bohater wie również, że kiedyś umrze i że to być może Teopemptos kiedyś zastąpi go jako ojciec.
Dobrze, aby ta postawa Makarego stała się naszą – postawa pełna pogody, optymizmu i trzeźwego realizmu.
Szymon Hiżycki OSB (ur. w 1980 r.) studiował teologię oraz filologię klasyczną; odbył specjalistyczne studia z zakresu starożytnego monastycyzmu w kolegium św. Anzelma w Rzymie. Jest miłośnikiem literatury klasycznej i Ojców Kościoła. W klasztorze pełnił funkcję opiekuna ministrantów, duszpasterza akademickiego, bibliotekarza i rektora studiów. Do momentu wyboru na urząd opacki był także mistrzem nowicjatu tynieckiego. Wykłada w Kolegium Teologiczno-Filozoficznym oo. Dominikanów. Autor książki na temat ośmiu duchów zła Pomiędzy grzechem a myślą oraz o praktyce modlitwy nieustannej Modlitwa Jezusowa. Bardzo krótkie wprowadzenie.
Żródło: cspb.pl, 18 listopada 2020
Autor: mj