MAK dostał koncesję na "słuszną interpretację"
Treść
31 maja, a więc zaledwie półtora miesiąca po katastrofie rządowego Tu-154M pod Smoleńskiem, minister spraw wewnętrznych Jerzy Miller, szef Komisji Badania Wypadków Lotniczych Lotnictwa Państwowego, podpisał w imieniu Polski deklarację, że wstępne opracowanie informacji dotyczącej tragicznego lotu dokonane przez MAK "nie budzi niejednoznacznych interpretacji i konkluzji". Oświadczenie stawiające stronę polską w bardzo niezręcznej sytuacji sygnowali: Igor Lewitin - minister transportu Federacji Rosyjskiej, generał Tatiana Anodina - szefowa moskiewskiego Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego, i Jerzy Miller.
Kluczowe dla wyjaśnienia przyczyn katastrofy samolotu Tu-154M dowody, podważające dominującą w mediach ocenę, jakoby odpowiedzialność za nią ponosili piloci, znajdują się w rękach rządu. Informacje te nie są jednak upubliczniane. Tak jest między innymi z faktem złożenia przez ministra Jerzego Millera, szefa polskiej komisji - już w maju - deklaracji, że ustalenia Międzypaństwowego Komitetu Lotniczego co do przyczyn i okoliczności wypadku nie budzą "niejednoznacznych interpretacji i konkluzji".
W ocenie posła Antoniego Macierewicza, szefa Parlamentarnego Zespołu ds. Zbadania Przyczyn Katastrofy Tu-154M z 10 kwietnia 2010 roku, rząd Donalda Tuska dysponuje dowodami, które podważają dominujący w mediach ton narracji o katastrofie z 10 kwietnia na lotnisku Siewiernyj.
I tak już w maju tego roku rząd zobowiązał się zaakceptować wywód i konkluzje przyjęte wówczas przez tzw. Międzypaństwowy Komitet Lotniczy co do przyczyn katastrofy. Zasadniczy punkt przyjętego wówczas zobowiązania mówi, że "wstępne opracowanie informacji dotyczącej lotu wykonano w MAK i w Rzeczypospolitej Polskiej wspólnie przez ekspertów rosyjskich i polskich i nie budzi ono niejednoznacznych interpretacji i konkluzji". Takie stanowisko 31 maja br. sygnowali: Igor Lewitin - Komisja FR, Jerzy Miller - Komisja RP, i Tatiana Anodina - MAK.
- Decyzje te przeczą zasadom uczciwości, solidności i obiektywizmu, podważają wiarygodność organów państwowych w tej tak zasadniczej dla Polaków sprawie i negują publicznie przyjęte przez rząd zobowiązanie do wyjaśnienia śmierci polskiej elity państwowej w sposób gwarantujący jawność i transparentność. Budzą też zasadnicze wątpliwości co do wiarygodności przygotowywanego przez MAK i "komisję Millera" raportu - zaznacza Antoni Macierewicz. Przed opinią publiczną ukrywane były m.in. informacje o tym, że 9 kwietnia Dyżurna Służba Operacji Sił Zbrojnych RP przekazała do Centrum Operacji Powietrznych w Warszawie informacje o zagrożeniu atakiem terrorystycznym jednego z samolotów Unii Europejskiej. Nie informowano też o tym, że załoga wykonująca lot do Smoleńska 10 kwietnia dysponowała nieaktualnymi danymi dotyczącymi podejścia do lądowania, podczas gdy najnowsze dane zostały przekazane załodze lecącej na Siewiernyj 7 kwietnia. W ocenie zespołu, istnieje też uzasadnione podejrzenie, iż kontrolerzy z Korsarza wprowadzali w błąd pilotów poprzez podawanie komunikatu "na kursie i na ścieżce" niemal do chwili katastrofy. Pytania rodzi też brak obowiązkowego przy takich wizytach sprawdzenia pirotechnicznego lotniska przez BOR. Ignorowane są też relacje naocznego świadka, który twierdził, że uderzenie w brzozę nie wpłynęło na tor lotu samolotu, a przed upadkiem samolotu doszło do niewyjaśnionej awarii (objawem był oślepiający błysk). Zespół zwrócił też uwagę na fakt, że już w nocy z 10 na 11 kwietnia działający wspólnie prokuratorzy polscy i rosyjscy ustalili czas katastrofy na 8.40 czasu polskiego, a mimo to jeszcze przez trzy tygodnie podawano jako godzinę katastrofy 8.56, a w aktach zgonu m.in. 8.50. Tej nocy przystano także na rosyjskie żądanie, by czarne skrzynki zostały przekazane do dyspozycji MAK, a w maju br. decyzją ministra Millera przekazano je Federacji Rosyjskiej do czasu zakończenia rosyjskiego postępowania sądowego. - W nocy z 10 na 11 kwietnia prokuratorzy zgodzili się, że w toku postępowania będą brane pod uwagę tylko 3 przyczyny katastrofy: wady techniczne samolotu, zła pogoda, błędy pilotów lub załogi naziemnej lotniska - zaznaczył poseł. Wobec powyższego zespół chce, by upubliczniono wszystkie dokumenty śledztwa nieobjęte tajemnicą, a do dyspozycji posłów oddano akta tajne. Posłowie uznali ponadto, że należy zmienić szefa polskiej komisji, wstrzymać procedurę związaną z przyjęciem rosyjskiego raportu i zwrócić się do strony rosyjskiej z wnioskiem o przejęcie postępowania przez Polskę.
Ustaleniami zespołu co do zakresu wiedzy prokuratury i ustaleń z nocy z 10 na 11 kwietnia zdziwiony jest rzecznik Naczelnej Prokuratury Wojskowej, który obiecał nam weryfikację tych informacji.
MSWiA pytane przez "Nasz Dziennik" o deklarację Millera odpowiada, że do czasu opublikowania raportu Komisji, co ma nastąpić do końca roku, minister "nie będzie komentował doniesień mających związek z katastrofą".
Marcin Austyn
Nasz Dziennik 2010-10-13
Autor: jc