Mają rozmawiać, ale czy jest jeszcze o czym?
Treść
Rzecznik prasowy konsorcjum Nord Stream Steffen Ebert potwierdził, że pojutrze dojdzie w Berlinie do spotkania grupy polskich specjalistów i urzędników z polskich portów i Urzędu Morskiego z przedstawicielami Nord Streamu. W trakcie spotkania będzie dyskutowana sprawa polskiego sprzeciwu wobec położenia na dnie Bałtyku niemiecko-rosyjskiej rury do transportu gazu. Ale Niemcy są zdeterminowani, aby bez względu na wszystkie protesty kontynuować budowę gazociągu.
Nord Stream ze względu na duże zainteresowanie polskich mediów tym tematem zapowiedział tuż przed oficjalnym spotkaniem polsko-niemieckiej grupy konferencję prasową w Berlinie, na której poinformuje o stanowisku, jakie w sprawie rury zostanie przekazane Polakom. - Na temat ewentualnego wkopania rury nie mogę na razie nic powiedzieć, ale zapewniam, że więcej informacji otrzymają dziennikarze w piątek - powiedział Ebert. Jednak zdaniem rzecznika Nord Streamu, jest bardzo prawdopodobne, że nawet po rozmowach z polską stroną nie będą od razu podjęte jasne i konkretne decyzje. - Nawet gdyby doszło do porozumienia w kwestii jakichś zmian w projekcie, to i tak Nord Stream nie ma możliwości samodzielnie o tym decydować - powiedział nam Steffen Ebert. - Takie decyzje muszą zapadać w urzędach wydających pozwolenia - dodał. Przypomnijmy, że w przypadku Niemiec jest to Urząd Żeglugi i Hydrografii w Hamburgu i Urząd Górniczy w Stralsundzie. Jednak Nord Stream zamierza przedstawić niemieckim urzędom swoje sugestie dotyczące rozstrzygnięcia zastrzeżeń Polski do budowy gazociągu. W Federalnym Urzędzie Żeglugi i Hydrografii (BSH) w Hamburgu dowiedzieliśmy się, że jeszcze nie zapadły decyzje w sprawie złożonych przez stronę polską dwóch skarg na decyzję zezwalającą Nord Streamowi prowadzić prace budowlane na dnie Bałtyku. Rzecznik prasowy Zarządu Morskich Portów Szczecin i Świnoujście SA Wojciech Sobecki podkreślił, że Polacy będą chcieli wytłumaczyć, dlaczego oczekują, aby inwestor wkopał rurę w tych miejscach, gdzie nie nastąpi jej skrzyżowanie ze szlakiem morskim do polskich portów.
Ale Niemcy już dawno postanowili, że bez względu na liczne protesty zbudują Gazociąg Północny i teraz tylko konsekwentnie idą wyznaczoną wcześniej drogą. Bez względu na protesty czy zażalenia (polskie lub ekologów) prace związane z dalszą infrastrukturą przesyłową gazu dostarczanego z Rosji idą pełną parą. Kilka dni temu w miejscowości Lubmin położono kamień węgielny pod budowę gazociągu Opal (Ostsee - Pipeline - Anbindungs - Leitung), którym wzdłuż wschodniej niemieckiej granicy popłynie gaz odebrany właśnie z Gazociągu Północnego. Gazociąg Opal o długości 470 km będzie kosztować 1 mld euro, a wybuduje go koncern Wingas, w którym prawie 50 proc. akcji ma rosyjski Gazprom, resztę zaś koncern chemiczny BASF. Tym gazociągiem będzie transportowany rosyjski gaz na południe Europy, m.in. do Czech. Z kolei istniejącym już gazociągiem Netra surowiec popłynie w kierunku państw Beneluksu, Wielkiej Brytanii i Danii.
Niemcy nie kryją zadowolenia ze współpracy z Rosjanami. Sekretarz stanu w federalnym ministerstwie gospodarki Jochen Homann stwierdził, że gazociągi Opal i Nord Stream zabezpieczą dostawy energii dla Niemiec i Europy. To samo powtórzył Gerhard Koenig przedstawiciel głównego inwestora budowy gazociągu Opal - Wingas GmbH. Nawet tak renomowany instytut naukowy jak Energiewirtschafliche Instytut przy Uniwersytecie w Kolonii wydał opinię, że Nord Stream i Opal nie doprowadzą do zwiększenia niebezpiecznego uzależnienia Niemiec od rosyjskiego gazu. Dyrektor departamentu do spraw stosunków rosyjsko-niemieckich w opiniotwórczym Niemieckim Towarzystwie Polityki Zagranicznej (Deutsche Gesellschaft für Auswaertige Politik) Alexander Rar również nie widzi niebezpieczeństwa w uzależnieniu ani Niemiec, ani Europy od rosyjskiego gazu. Rar posuwa się jeszcze dalej, twierdząc, że gaz z Rosji powinien popłynąć do Europy nie tylko poprzez gazociąg Nord Stream, ale także w przyszłości przez gazociąg South Stream. Jego zdaniem, konkurencyjny wobec planowanego rosyjskiego Gazociągu Południowego (South Stream) gazociąg Nabucco nawet gdy zostanie wybudowany, to pozostanie pusty, ponieważ już w obecnej fazie planowania Rosjanie zdążyli przekonać do swojego projektu prawie wszystkie państwa bałkańskie i to tamtędy popłynie większość gazu na południe Europy.
Gazociąg Północny mają tworzyć dwie nitki położone na dnie Bałtyku o długości 1220 km (z Wyborga do Greiswaldu) i przepustowości po 27,5 mld m sześc. gazu rocznie każda.
Waldemar Maszewski, Hamburg
Nasz Dziennik 2010-03-03
Autor: jc