Magnitski poróżnił Obamę i Putina
Treść
Sprawa Siergieja Magnitskiego, obok tarczy antyrakietowej, staje się nowym polem konfliktu Rosji i USA. Prezydent Władimir Putin ostrzegł na zakończenie szczytu G20 w Meksyku, że Moskwa wprowadzi analogiczne sankcje wobec obywateli USA, jeśli Kongres uchwali tzw. ustawę Magnitskiego zawierającą restrykcje wobec osób zamieszanych w śmierć prawnika.
Siergiej Magnitski był prawnikiem i biegłym rewidentem pracującym na rzecz międzynarodowego funduszu inwestycyjnego Hermitage Capital Management. Zarzucił funkcjonariuszom rosyjskiego MSW bezprawne przejęcie przez podstawione podmioty firm należących do Hermitage oraz wyłudzenie z budżetu państwa jako zwrotu rzekomo niesłusznie pobranego podatku równowartości 230 mln dolarów. Wówczas sam został oskarżony o oszustwa podatkowe i zatrzymany w listopadzie 2008 roku. Przebywa w różnych więzieniach śledczych, najczęściej w zupełnej izolacji, wreszcie umiera na kilka dni przed upływem roku od aresztowania. Zgodnie z rosyjską procedurą karną nie można przetrzymywać nikogo w areszcie dłużej niż rok bez przedstawienia mu aktu oskarżenia. Jako przyczynę śmierci podano zapalenie trzustki, ale obrońcy praw człowieka nie wykluczają, że został pobity na śmierć. Dochodzenie wykazało, że Magnitskiemu nie udzielono należytej pomocy lekarskiej, ale kary dotknęły tylko funkcjonariuszy niskiej rangi. Oficerowie odpowiedzialni za sprawę przejętych pieniędzy oraz za oskarżenie Magnitskiego nie ponieśli konsekwencji, a niektórzy, jak uważany za głównego organizatora przekrętu podpułkownik milicji Artom Kuzniecow, nawet awansowali. Wśród podejrzanych o zagarnięcie pieniędzy jest minister obrony Anatolij Sierdiukow.
Przewodniczący komisji spraw zagranicznych amerykańskiego Senatu John Kerry ogłosił już, że ponadpartyjny projekt będzie głosowany w najbliższy wtorek. Przewiduje on odmowy wizowe i zamrożenie aktywów w amerykańskich bankach Rosjan powiązanych ze sprawą śmierci Magnitskiego. Chodzi o funkcjonariuszy MSW, prokuratury, organów skarbowych i sądów. Sankcjami objęci mieliby też być bliscy wpisanych na "czarną listę" urzędników. Spis miałyby sporządzić departamenty stanu i skarbu w ciągu 90 dni, ale środki przewidziane w ustawie mogłyby być rozszerzane na kolejne osoby. Własną wersję dokumentu zaaprobowała już komisja Izby Reprezentantów. Senat dodaje zapis o osobach naruszających prawa człowieka "gdziekolwiek na świecie", co jeszcze bardziej uelastycznia możliwości stosowania sankcji wizowych i finansowych przez administrację, tym bardziej że być może lista niepożądanych Rosjan i obywateli innych państw będzie utajniona.
Komisja miała zająć się ustawą już w tym tygodniu, ale sprawę przełożono na wniosek senatora Jima Webba. Senator popiera propozycje swojego partyjnego kolegi Bena Cardina, ale "potrzebuje czasu na ich przemyślenie". Prawdopodobnie celem opóźnienia było oczekiwanie senatorów na wyniki rozmów Putina z Barackiem Obamą w Meksyku. Zanim nowe prawo wejdzie w życie, w obu izbach Kongresu rozpatrzą je jeszcze komisje finansów oraz sprawiedliwości. Według wielu kongresmanów uchwalenie podobnej ustawy jest konieczne, by zdjęto z Rosji ograniczenia handlowe wynikające z tzw. poprawki Jacksona-Vanika przyjętej w 1974 r. w ramach polityki izolacji ekonomicznej bloku komunistycznego i ciągle obowiązującej.
Rosja grozi odwetem
Putin wyraził opinię, że śmierć Magnitskiego nie zasługuje na taką uwagę, jaką przyciąga w Kongresie USA. - Jeśli będą przyjęte restrykcje dotyczące wjazdu do USA dla pewnych obywateli Rosji, wtedy wprowadzimy ograniczenia wjazdowe dla niektórych Amerykanów - zapowiedział prezydent Rosji. Śmierć prawnika określił jako "tragedię", ale sprzeciwił się łączeniu jej z poprawką Jacksona-Vanika. - Są to dwie różne sprawy. Poprawka przynosi szkodę przede wszystkim USA i całej światowej ekonomii, a tym bardziej teraz, po wstąpieniu Rosji do WTO - stwierdził Putin. Amerykański ambasador w Rosji Michael McFaul poinformował, że kwestia ta była omawiana w poniedziałek przez Putina i Obamę podczas ich spotkania na szczycie grupy G20 w Los Cabos. Administracja Obamy oficjalnie uważa ustawę za niepotrzebną, chociaż uznaje, że motywy jej inicjatorów są zasadne.
Władimir Putin podtrzymał też sprzeciw swojego kraju wobec planów budowy amerykańskiej tarczy antyrakietowej w Europie i potwierdził, że dopuszcza jedynie wspólne prace nad systemem obrony przeciwrakietowej, w którym Rosja objęłaby "ochroną" część Europy, w tym państwa bałtyckie i część Polski. - Sądzę, że kwestia tarczy antyrakietowej nie zostanie rozwiązana niezależnie od tego, czy na kolejną kadencję zostanie wybrany Barack Obama, czy nie. USA idą drogą tworzenia własnej obrony antyrakietowej nie jeden rok. Nie widzę na razie niczego, co zmieniłoby ich podejście - powiedział Putin. Przy czym jedyna zmiana, jakiej oczekuje Rosja, to przyjęcie w całości jej oczekiwań, które Putin nazywa "równoprawnym uczestniczeniem USA, Europy i Rosji" w procesie budowy systemu obrony antyrakietowej. - Oznaczałoby to, że wszystkie trzy podmioty tworzyłyby razem ten system, wspólnie oceniały zagrożenia i razem zarządzały mechanizmami wykorzystania tarczy - dodał prezydent Rosji. NATO i Waszyngton odrzucają taki pomysł, deklarując przy tym, że ich projekt nie stanowi żadnego zagrożenia dla Rosji. Ta oskarża Zachód o naruszenie równowagi sił w Europie i zabranie jej narzędzi "odstraszania atomowego". Zapowiada kroki odwetowe w postaci rozmieszczenia potężniejszych sił w obwodzie kaliningradzkim.
Putin nie obroni Asada?
Do pewnego zbliżenia pomiędzy Rosją a Zachodem doszło w sprawie Syrii. Putin chyba pogodził się już z koniecznością odejścia swojego jedynego sojusznika na Bliskim Wschodzie, prezydenta Baszara al-Asada. Brytyjski premier David Cameron powiedział wcześniej, że Putin dał do zrozumienia, że chce odsunięcia Asada od władzy. Także prezydent Francji Fran÷ois Hollande potwierdził, że Rosja "odegrała swoją rolę w wydaniu przyzwolenia na zmianę" w Syrii, co pociąga za sobą ustąpienie Asada. Z drugiej strony prezydent Barack Obama studził te optymistyczne zapewnienia. - Nie sądzę, by można powiedzieć w tym momencie, że Rosjanie i Chińczycy zostali pozyskani dla naszej sprawy. Ale uznają oni, że obecna sytuacja jest poważna i nie służy ich interesom - powiedział amerykański prezydent.
Dyskusja o Syrii toczy się po zatrzymaniu we wtorek w pobliżu wybrzeży Szkocji rosyjskiego statku przewożącego śmigłowce Mi-25 przeznaczone dla armii Baszara al-Asada. Rosja tłumaczy, że były one dostarczone jeszcze czasach ZSRS, a obecnie są w Rosji tylko remontowane. To samo dotyczy także kilku innych wspólnych rosyjsko-syryjskich projektów wojskowych. W zakresie uzbrojenia obecnie produkowanego Rosja sprzedaje Syrii tylko środki obrony przeciwlotniczej. Jednocześnie Moskwa zarzuca mediom na Zachodzie i w krajach arabskich prowadzenie kampanii propagandowej opartej na niesprawdzonych informacjach, zarzucającej Rosji zaopatrywanie w broń syryjskiego reżimu. W odpowiedzi media rosyjskie oskarżają USA o potajemne uzbrajanie opozycji w Syrii.
Piotr Falkowski
Nasz Dziennik Czwartek, 21 czerwca 2012, Nr 143 (4378)
Autor: au