M. Przeworska o działaniach UE wobec rolników: To jest wojna gospodarcza i ktoś płaci za rozbrajanie Europy. To, co dzieje się w odniesieniu do całego europejskiego rolnictwa, jest szaleństwem
Treść
Ci ludzie, którzy siedzą w Brukseli, rządzą, decydują, nie reprezentują nas, nie reprezentują europejskiego rolnika. A kogo reprezentują? Na pewno dużo skuteczniej idzie im reprezentowanie ukraińskich oligarchów, ale na pewno nie tylko, bo to, co dzieje się w odniesieniu do całego europejskiego rolnictwa, jest szaleństwem. Jednak za długo pracuję, tu, gdzie pracuję, żeby wierzyć, że to jest szaleństwo. To jest wojna gospodarcza i ktoś płaci za to rozbrajanie Europy. Pytanie, czy społeczeństwo stanie teraz za rolnikami i czy jednak zacznie weryfikować to, co robi Unia Europejska w relacji do rolnika, jak i całego społeczeństwa? – powiedziała Monika Przeworska, dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej, w programie „Wieś to też Polska” na antenie TV Trwam.
W Polsce trwają protesty rolników [czytaj więcej]. Sprzeciwiają się oni założeniom Zielonego Ładu, który – jak podkreślają – zniszczy nie tylko polskie rolnictwo, ale rolnictwo w całej Europie. Jak zaznaczyła Monika Przeworska, pod płaszczykiem transformacji, Unia Europejska chce zniszczyć zupełnie sektor produkcji zwierzęcej.
– Okazuje się, że w biały dzień, kiedy wszyscy walczymy o to, żeby utrzymała się i była rozwijana produkcja rolna w Europie, to właśnie w Polsce pani poseł z Zielonych przygotowuje i przedkłada projekt ustawy, gdzie w uzasadnieniu tej ustawy pisze otwartym tekstem o tym, że w ich opinii, to, w jaki sposób ta ustawa została przygotowana, może stanowić wzór do transformacji kolejnych sektorów; transformacji, czyli likwidacji. Tylko w całej tej koncepcji rodzi się pytanie, szczególnie patrząc na sytuację, którą mamy obecnie w kraju, na co ci rolnicy mają się przestawić, skoro produkcja roślinna się nie opłaca, zwierzęca się nie opłaca? Czym mają zająć się ci rolnicy? – zauważyła dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.
Gość TV Trwam zwróciła uwagę, że teraz trzeba rozmawiać o tym, jak zatrzymać rolników na wsi.
– Należy przestać się koncentrować na tym, że są takie siły polityczne, które w tak skrajnych czasach, starają się robić odwrotnie i chcą nas rozbrajać żywnościowo – wyjaśniła.
Szczepan Wójcik zaznaczył z kolei, że nie trzeba być bacznym obserwatorem, aby stwierdzić, że wszystko idzie w niewłaściwą stronę, jeśli chodzi o bezpieczeństwo żywnościowe Europy. Dodał, że posłuży się przykładem branży futerkowej, ale ona ma tylko stanowić wzór tego, co planują zrobić pseudoekolodzy również z innymi sektorami gospodarki rolnej.
– Organizacje antyhodowlane, pseudoekologiczne razem we współpracy z partią Zielonych, która jest w koalicji z partią rządzącą, a więc ma ogromny wpływ na to, co dzieje się w ustawodawstwie, w przypływie może szczerości i głupoty, piszą w uzasadnieniu do ustawy (która zakłada likwidację zwierząt futerkowych) wprost, że to będzie pierwszy etap i pierwszy krok do jej likwidacji, będzie stanowiła wzór i przykład, w jaki sposób likwidować kolejne branże. Jeśli zgodzimy się na likwidacje pierwszej gałęzi sektora gospodarki rolnej, to przyjdzie czas na kolejne – podkreślił prezes Instytutu Gospodarki Rolnej.
Zwrócił uwagę, że otwiera się rynek na produkty z innych krajów, ale jednocześnie ogranicza się produkcję w Polsce i w Unii Europejskiej.
– To jest przecież szaleństwo. Pytanie, komu zależy na tym, żeby atakować bezpieczeństwo żywnościowe Europy? Mówimy o podstawowych trzech filarach bezpieczeństwa – bezpieczeństwo energetyczne, militarne i bezpieczeństwo żywnościowe. Dzisiaj nowego znaczenia nabiera to, co się dzieje za naszą wschodnią granicą. Mamy regularną wojnę prowadzoną przeciwko Ukrainie, naszemu bezpośredniemu sąsiadowi. Co w tej wojnie atakowano jako pierwsze? Atakowano gospodarstwa, porty i bezpieczeństwo żywnościowe. Do tego dokładamy likwidację rolnictwa w Europie, to czy przypadkiem konflikt już nie trwa? Czy nie jesteśmy już na swego rodzaju wojnie? – pytał Szczepan Wójcik.
Monika Przeworska powiedziała, że rolnicy są dziś najbardziej świadomą grupą społeczną.
– Rolnicy zdają sobie sprawę z tego, czym jest Zielony Ład w rolnictwie. Jednak naprawdę zachodzę w głowę, gdzie jest reszta społeczeństwa, tak światła, bo przecież to rolnikom zarzuca się, że nie są to najbardziej obyci ludzie, a okazuje się, że to ta grupa społeczna potrafi wspaniale się ze sobą komunikować i organizować. Jednego dnia w 600 miejscach w Polsce potrafią przeprowadzić doskonale skoordynowaną akcję protestacyjną – wyjaśniła.
Dodała równocześnie, że rolnicy mają jednak przeciwko sobie europejskich biurokratów.
– Ci ludzie, którzy siedzą w Brukseli, rządzą, decydują, nie reprezentują nas, nie reprezentują europejskiego rolnika. A kogo reprezentują? Na pewno dużo skuteczniej idzie im reprezentowanie ukraińskich oligarchów, ale na pewno nie tylko, bo to, co dzieje się w odniesieniu do całego europejskiego rolnictwa, jest szaleństwem. Jednak za długo pracuję tu, gdzie pracuję, żeby wierzyć, że to jest szaleństwo. To jest wojna gospodarcza i ktoś za to rozbrajanie Europy płaci. Pytanie, czy społeczeństwo stanie teraz za rolnikami i czy jednak zacznie weryfikować to, co robi Unia Europejska w relacji do rolnika, jak i całego społeczeństwa – akcentowała dyrektor Instytutu Gospodarki Rolnej.
radiomaryja.pl
źródło: radiomaryja.pl, 25 marca 2024
Autor: dj