Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lwowska Starówka niszczeje

Treść

Władze Lwowa w sposób bezprecedensowy przyzwalają na niszczenie miejskiej Starówki. Część zabytkowych kamienic tylko pozornie jest odnawianych od frontu, podczas gdy od podwórza popadają w ruinę. Zdaniem Ryszarda Orzechowskiego, prezesa Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich, to celowe działanie, mające wyrugować wszelkie ślady polskości z miasta. Dochodzi nawet do aktów profanacji polskiego kościoła św. Marii Magdaleny, gdzie organizuje się koncerty, mimo że zgodnie z ukraińskim prawem świątynia jest własnością parafii. Interwencje polskich parlamentarzystów w tej sprawie w resortach kierowanych przez Radosława Sikorskiego oraz Bogdana Zdrojewskiego pozostają jak na razie bez echa.

- Rozbierają niektóre kamienice, tych, co pozostały, nie odnawiają. Zarząd miasta i jego rada jest bardzo negatywnie ustosunkowana do wszystkiego, co polskie. W radzie zasiada m.in. syn Tarasa Czuprynki, tego największego po Banderze bandyty, który powiedział, że trzeba mordować wszystkich bez względu na to, czy są to dzieci, młodzież lub matki - twierdzi w rozmowie z nami Ryszard Orzechowski, prezes Towarzystwa Miłośników Lwowa i Kresów Południowo-Wschodnich.
Według Orzechowskiego, najlepszym dowodem na walkę władz miasta z polską przeszłością Lwowa jest postępowanie ze Szkołą Średnią Ogólnokształcącą nr 10 im. św. Marii Magdaleny. - Na tej polskiej szkole istniejącej już ponad 180 lat, która nazywała się Szkołą Polską im. Marii Magdaleny, zawiesili popiersie Tarasa Czuprynki - mówi prezes.
Lwowską Starówkę czeka los nie do pozazdroszczenia, mimo że jest wpisana na listę dziedzictwa architektonicznego UNESCO, a miasto w 2006 r. obchodziło 750-lecie założenia. - Z wierzchu, z zewnątrz kamienice trochę odnowili, ale jak wejdzie pan na podwórze, to jest ruina, wszystko się sypie. To jest tragedia, ale to nie wszystko - dodaje prezes.
Władze Lwowa prowadzą również swoistą politykę "edukacyjną" w stosunku do turystów. - W tej chwili nie wolno polskim przewodnikom oprowadzać polskich wycieczek, muszą się tym zajmować tylko Ukraińcy. Oznacza to, że zmieniają oni całą historię, mówią, jak im jest wygodnie, a znam ten język dobrze - podkreśla Orzechowski.
Równie trudna jest sytuacja na polskich nekropoliach we Lwowie. - W tej chwili, jeżeli chcemy odnowić grób na cmentarzu Łyczakowskim, to musimy dużymi literami napisać w języku ukraińskim np. nazwisko pochowanego, a później dopiero małymi literami w języku polskim - informuje prezes.
Nie do pozazdroszczenia jest też los kościoła św. Marii Magdaleny, który przeznaczono na salę koncertową. Dzieje się tak, pomimo że kościół w sensie prawnym ma status parafii. - Jest to świątynia, w której Polacy modlili się od początku XVII wieku. Stanowi ona hipoteczną własność istniejącej przy kościele parafii. Jej proboszczem jest ks. bp Leon Mały, sufragan archidiecezji rzymskokatolickiej obrządku łacińskiego we Lwowie. Własność tę potwierdza publikowany w ilustrowanym kalendarzu tejże parafii na rok 2008 oficjalny dokument z 13 grudnia 2004 r., wystawiony przez Archiwum Państwowe we Lwowie - podkreśla senator Ryszard Bender, który wielokrotnie kierował w tej sprawie interpelacje do Ministerstwa Spraw Zagranicznych oraz Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, na które do tej pory nie otrzymał satysfakcjonujących odpowiedzi. Można mieć uzasadnione pretensje do poczynań władz Lwowa, ale jak się okazuje, do "tradycji" urządzania koncertów w kościele św. Marii Magdaleny włączyło się niestety także Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego kierowane przez Bogdana Zdrojewskiego. Z okazji 84. rocznicy urodzin Zbigniewa Herberta zespół Wrocławskich Kameralistów - Cantores Minore Wratislawiensis wykonał w lwowskiej świątyni kantatę "Pan Cogito" w ramach programu MKiDN "Promocja kultury polskiej za granicą". Senator Ryszard Bender otrzymał odpowiedź resortu, gdzie m.in. zapewnia się, iż "ostateczny wybór miejsca realizacji imprezy nie był konsultowany z MKiDN". - Dano mi pokrętną odpowiedź. Jest ona zupełnie infantylna. Ponadto wiem, bo otrzymałem taką informację, że nie jest też ona zadowalająca dla społeczności lwowskiej. Zorganizowanie tej imprezy mieszkańcy uznali za prowokację i poza różnymi nielicznymi "oficjałami" oraz grupką jakiś dwudziestu paru osób nikogo z tamtejszych Polaków nie było w czasie koncertu - komentuje pismo resortu kultury Bender.
Jacek Dytkowski
"Nasz Dziennik" 2008-12-29

Autor: wa