Przejdź do treści
Przejdź do stopki

Lustracja małymi krokami

Treść

Osiem nazwisk tajnych współpracowników Służby Bezpieczeństwa ujawnili wczoraj byli działacze "Solidarności" w dawnej Hucie im. W. Lenina. Miesiąc temu oświadczyli oni, że dają byłym współpracownikom czas na samoujawnienie. Na gest odwagi zdobyła się tylko jedna osoba, choć nadal jest szansa, gdyż jeszcze nie wszystkie nazwiska tajnych współpracowników zostały zidentyfikowane przez IPN.
Dawni działacze nowohuckiej "Solidarności": Jan Ciesielski, Mieczysław Gil, Stanisław Handzlik i Edward Nowak, miesiąc temu wezwali byłych tajnych współpracowników, by ujawnili okoliczności i motywy swojej działalności. Dali im na to 30 dni. 19 stycznia br. do współpracy z SB przyznał się Stanisław Filosek - ostatni przewodniczący Komisji Zakładowej NSZZ "Solidarność" Walcowni Zgniatacz. Kolejnym zabrakło odwagi. Wczoraj padły ich nazwiska...

Ośmiu z esbeckiej listy TW
Ośmiu byłych tajnych współpracowników SB to pracownicy huty działający w środowisku tamtejszej "Solidarności". Wśród nich: "Biały" - Eugeniusz Koch, "Ceramik" - Henryk Wartalski, s. Stanisława, ur. 11.04.1930, "Jarek" - Wacław Rusek, "Mały" - Zbigniew Kogut, s. Feliksa, ur. 9.08.1957, "Marcin" - Tadeusz Klęk, s. Franciszka, ur. 18.02.1948, "Stanisław" - Kazimierz Wróbel, s. Antoniego, ur. 2.03.1924, "Stefan" - Stefan Pytel, s. Emila, ur. 4.10.1937, "Zenek" - Andrzej Kłodnicki, s. Michała, ur. 27.09.1947. Nazwiska TW "Stasia" poszkodowani postanowili nie ujawniać, gdyż osoba ta już nie żyje. Pozostali trzej: "Karol II", "Rezydent" i "Trzynastka", nie zostali jeszcze zidentyfikowani przez IPN.

Z czystym sumieniem
Wczoraj na spotkanie z dziennikarzami stawił się jeden z wymienionych tajnych współpracowników "Stefan". Był zszokowany, że jego nazwisko znalazło się na liście. Przyznał, że dobrowolnie i bez przymusu zgodził się na współpracę i podpisał lojalkę na przekazywanie informacji w zakresie bezpieczeństwa i higieny pracy, którymi na co dzień zajmował się w hucie. - Nie czuję się donosicielem. Były to sprawy jawne. Żadnych nazwisk, terminów spotkań itp. nigdy nie przekazywałem. Mam czyste sumienie - mówił Stefan Pytel. Opowiadał o złożonej mu propozycji wniesienia podsłuchu, miał jednak odmówić, powołując się na podpisany zakres swoich działań informacyjnych. "Stefan" miał też nigdy nie brać pieniędzy od SB. Nie wiedział, że ma kryptonim. Wczoraj wyraził nadzieję, że uda się dokładnie zbadać jego akta, które poświadczą przedstawioną przez niego wersję wydarzeń.
Jak podkreślili ujawniający nazwiska TW, jeszcze nie wszystkie dokumenty zostały przekazane z IPN. W miarę jak będą one napływać, kolejni TW będą publicznie ujawniani. - Natychmiast, kiedy je otrzymamy, będziemy je przedstawiać opinii publicznej. Osoby, które będą chciały skorzystać z prawa samoujawnienia się, będą mogły zawsze z niego skorzystać - mówił Stanisław Handzlik. - W przyszłości będziemy chcieli także tych ludzi informować, że znajdują się na liście, i próbować wyjaśniać tę sytuację - dodał Mieczysław Gil.

TW wśród duchownych
- Dla mnie zaskakującą rzeczą jest to, że Urząd Ochrony Państwa przejął niektórych pracowników SB i z tego względu nie mogę otrzymać odtajnienia akt. To jest jakieś nieporozumienie. Ludzie, którzy w związku ze sprawą mojego pobicia mieli nieczyste ręce, nagle zostali pozytywnie zweryfikowani i przejęci przez UOP. Niektórzy agenci weszli w struktury UOP i to jest taki przyczynek do pierwszych lat III RP - mówił ks. Tadeusz Zaleski, kapelan "Solidarności". Sam ujawnił nazwisko TW "Jarka", który był klerykiem. Po zrezygnowaniu z seminarium pracował w hucie i zajmował się głównie donoszeniem na ks. Kazimierza Jancarza. Kapłan wymienił także gen. Władysława Ciastonia i Czesława Kiszczaka jako osoby zamieszane w jego pobicie i utrudnianie dochodzenia w tej sprawie.
Ksiądz Zaleski powiedział, że z otrzymanych materiałów wynika, iż w bezpośrednim otoczeniu Karola Wojtyły wśród wielu agentów działał m.in. tajny współpracownik o kryptonimach "Marecki", "Dyrektor", "Tukan" i "Kolejarz". Był on dyrektorem jednego z wydziałów kurii metropolitalnej i miał składać bardzo dokładne raporty dotyczące ks. kard. Karola Wojtyły. Miał on wyrządzić archidiecezji krakowskiej wiele złego. Inny TW "Turysta" pierwotnie podjął współpracę z SB, jednak potem ją zerwał i mocno zaangażował się w działalność po przeciwnej stronie. Obaj ci TW byli kolejnymi proboszczami bieńczyckiej parafii i już nie żyją. - Na tych przykładach chcę pokazać, że nie można wrzucać do jednego worka wszystkich spraw - dodał kapłan. Zaznaczył, iż posiada także dowody na to, że TW działający w kurii zajmowali się nie tylko donoszeniem, ale i urabianiem opinii wśród księży na temat ks. K. Jancarza i jego samego - rozsiewali plotki i pomówienia.
Wczoraj ks. Zaleski zaapelował do środowiska duchownych o oczyszczenie i ujawnienie się tajnych współpracowników. Chodzi głównie o czasy, kiedy metropolitą krakowskim był ks. kard. Karol Wojtyła oraz jego następca ks. kard. Franciszek Macharski. Zdaniem ks. Zaleskiego, ujawnienie prawdy o tamtych czasach jest konieczne, zwłaszcza w obliczu toczącego się procesu beatyfikacyjnego Jana Pawła II. Podkreślał, iż ukrywanie, że w kurii byli tajni współpracownicy, nie służy dobrze prawdzie obiektywnej, gdyż na ich tle ks. kard. Karol Wojtyła, ks. kard. Franciszek Macharski i ich najbliżsi współpracownicy prezentują postawy godne naśladowania. Z przykrością przyznał, iż sam wielokrotnie był namawiany przez innych kapłanów, by nie ujawniać nazwisk TW. - Nie chcę być lustratorem archidiecezji krakowskiej, ale jako jej członek chcę zaapelować, by duchowni oczyścili swoje środowisko - podkreślił.
Marcin Austyn, Kraków

"Nasz Dziennik" 2006-02-08

Autor: ab